Strony

wtorek, 21 października 2014

"Godzilla" - moja recenzja Blu-ray


Hollywood raz jeszcze postanowiło zmierzyć się z Godzillą, choć to potężny i bardzo trudny przeciwnik. Do produkcji twórcy podeszli z szacunkiem i tym razem nie popełnili błędu. Mimo kilku niedociągnięć, udało im się zbudować wciągającą opowieść – szkoda tylko, że Godzilla w najnowszym filmie pojawia się na ekranie tak rzadko.


Stworzony w Japonii pierwszy film z serii "Godzilla" zadebiutował w kinach dokładnie 60 lat temu, dziś to legenda, jedna z ikon X muzy. Rys historyczny jest bogaty, losy Króla Potworów bardzo rozbudowane, przeciwników mnóstwo, filmów wiele. Amerykanie raz jeszcze sięgnęli po tego bohatera, ale zdecydowanie odeszli od koszmaru Rolanda Emmericha z lat 90-tych. Nowy film oddany został w ręce utalentowanego reżysera bez większego dorobku, ale znającego się na potworach. Gareth Edwards nakręcił wcześniej film "Strefa X", też opowieść o gigantach, ale prawie w ogóle ich nie pokazał. Szkoda, że podobne rozwiązanie zastosowano w nowej "Godzilli". Niestety na Króla poczekamy dłuższą chwilę, jego popisami będziemy  cieszyć oko dopiero w końcówce filmu – zdecydowanie to spotkanie pozostawia niedosyt. Po drodze w filmie atrakcji nie brakuje, ale przecież jesteśmy tutaj dla Króla, a scen z nim powstało raptem kilka i trwają one w sumie kilkanaście minut. Dobrze, że dzięki wydaniu Blu-ray możemy cieszyć się nimi praktycznie w nieskończoność.

"Godzilla" nie jest przesadnie ambitnym projektem. W klasycznym pierwszym filmie mieliśmy czytelne ostrzeżenie dotyczące atomowego wyścigu zbrojeń. Dziś nie wydaje się to już takie koniecznie, więc twórcy najnowszego filmu postawili sobie za cel przede wszystkim bawienie publiczności i nie było im w głowie przemycanie większych wartości. Nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości, skupiając się na widowiskowej stronie filmu, a nie na budowie psychologicznych charakterów, chociażby ludzkich bohaterów. Ucierpieli na tym przede wszystkim aktorzy, którzy tak niewiele mieli tutaj do zagrania. Nie umniejszając ich talentom, więcej aktorskich umiejętności pokazał Godzilla – ten grymas, to spojrzenie, ta złość!

Dobrze, że do nowego filmu przemycono kilka klasycznych motywów z tej serii, fani mają dodatkowe pole do popisu w ich odnajdywaniu. Scenariusz filmu nie jest niestety najlepszy, pełno w nim mielizn, czasami brakuje napięcia czy emocji wynikających z ludzkich losów – bohaterowie są nam obojętni. Pozostają więc potwory, perfekcyjna realizacja, spektakularne efekty wizualne, epicki rozmach. I w tych elementach "Godzilla" wygrywa przede wszystkim.

Król potworów powrócił, odniósł sukces w kinach, powstanie sequel. Można się zastanawiać, w jakim kierunku podąży ta historia. Wiadomo już, że pojawią się klasyczne potwory i to cieszy szczególnie. Trzeba jednak umiejętnie wkomponować tę mitologię we współczesne kino, współczesny świat, trafić do dzisiejszego odbiorcy, ale nie urazić widzów starszych. Zadanie to wcale nie należy do łatwych, z drugim filmem będzie trudniej – ale tak to już bywa z sequelami.

Wydanie Blu-ray

Nie trzeba podkreślać, że wydanie z filmem przygotowane zostało znakomicie. Obraz wygląda świetnie: jest czysty, ostry, dopieszczony, dostrzec można wszystkie najdrobniejsze szczegóły. Nie ustępuje mu dźwięk, a docenić to można podkręcając nieco potencjometr w momencie charakterystycznego odgłosu wydawanego przez Godzillę, ale też w przypadku pojawiania się dźwięków innych potworów.

Powinny być też zadowolone osoby, które chciałyby poszerzyć swoją wiedzę o najnowszej części filmu. Wydanie Blu-ray zawiera sporą liczbę materiałów dodatkowych. Twórcy podeszli do nich w ciekawy sposób, budując niejako legendę swojej historii.

"MONARCH: Declassified" to zestaw fałszywych materiałów dokumentalnych. Pierwszy z nich zatytułowany jest "Operation: Lucky Dragon" i jest rozwinięciem sekwencji otwierającej film, ale tym razem opatrzony został komentarzem. To taki fałszywy dokument o tym, jak rząd tropił, badał, a potem chciał zniszczyć Godzillę. Świetnie uzupełnia on historię, którą widzieliśmy w filmie – nawet jeżeli kilka elementów w "Godzilli" nam "nie grało", to tutaj wiele rzeczy zostało wyjaśnionych. "MONARCH: The M.U.T.O. File" też zawiera elementy z czołówki, ale jest znacznie rozbudowany. To świetnie uzupełniający samą historię w filmie fałszywy dokument, który przybliża prace organizacji badającej wybudzone z letargu potwory. Są one nazwane M.U.T.O. a przetłumaczone u nas jako G.N.O.L. -  Gigantyczny niezidentyfikowany organizm lądowy. "The Godzilla Revelation" udaje dokument, który próbuje ujawnić prawdę o MONARCH i M.U.T.O., ale korzysta już głównie z wcześniej zaprezentowanych materiałów.

Drugi materiał dodatkowy nosi nazwę "Godzilla: Force of Nature" i jest dokumentem opowiadającym historię Króla Potworów, w którym obok najnowszego wyglądu, mamy możliwość spojrzenia też na klasycznego giganta. Twórcy wspominają swoje pierwsze spotkania z Godzillą z japońskich filmów sprzed lat. Dużo tutaj także fragmentów, które przedstawiają prace nad filmem, ale też nad współczesnym wyglądem Godzilli. Kluczem do sukcesu takiego filmu, są oczywiście efekty wizualne. Wiele pracy im poświęcono, szkoda, że większość ujęć z Godzillą dzieje się w nocy lub o zmroku.  

"A Whole New Level of Destruction" to 8-minutowy materiał poświęcony totalnemu zniszczeniu, jakie oglądamy w filmie. Co prawda potworów raczej nigdy nie ujrzymy w rzeczywistości, ale doświadczenia związane z tsunami czy trzęsieniami ziemi są znane. I tutaj twórcy chcieli przedstawić je możliwie jak najuczciwiej. Do tego wszystkiego potrzebne są olbrzymie plany zdjęciowe, a w większości zbudowano je w plenerze i tylko uzupełniono w komputerze.

"Into the Void": The H.A.L.O. Jump" poświęcony jest specjalnemu skokowi spadochronowemu, który w filmie ogrywa ważną rolę. Odbywa się on z bardzo dużej wysokości i w projekcie filmu był od samego początku. Filmik pokazuje dlaczego nie udało się tego skoku nakręcić w realu i trzeba było posiłkować się efektami wizualnymi.

"Ancient Enemy: The M.U.T.O.s" jest spojrzeniem na monstra. W filmie pojawiły się trzy i od początku wiadomo było, że będą ze sobą walczyły. Twórcy dokładnie przyjrzeli się wcześniejszym japońskim potworom i to one zainspirowały ich do stworzenia nowych przeciwników Króla Potworów. Inaczej sprawa ma się z Godzillą, który ma kilka charakterystycznych elementów i nie było pożądane, by od nich odejść za mocno. Osobną sprawą jest realizacja dźwięków wydawanych przez potwory. Inaczej słychać je w drodze, inaczej w czasie walki.

"Godzilla" powrócił, film się udał, wydanie warto jest postawienia na półce. Gdy Hollywood podchodzi do klasyki z dużym szacunkiem, to sukces jest zapewniony. Tak stało się właśnie tym razem.


(dla www.stopklatka.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz