Strony

niedziela, 27 grudnia 2015

Największe kasowe wpadki 2015 w USA


Sukcesy kasowe „Przebudzenia Mocy”, „Jurassic World”, „Avengers 2”, „W głowie się nie mieści” w USA są oczywiste. Mimo wielkich kosztów, filmy wygenerowały jeszcze większe wpływy (zyski to inna sprawa). Tymczasem jest w USA wiele tytułów, które przy większych czy mniejszych nakładach na produkcję, po prostu się nie sprzedały. Mało tego, poniosły kasową klęskę. Kto najbardziej wtopił w 2015 roku?

„Rock the Kasbah” kosztował 15 mln dolarów, w obsadzie Bill Murray i Bruce Willis, a weekend otwarcia to 1,47 mln dolarów, a od premiery sprzed miesiąca jedynie 3 mln dolarów. Wydawało się, że nie będzie tak źle, zwiastun zapowiadał świetny film.

Hitem miał być film muzyczny „Jem i Hologramy”, który bazował na popularnej produkcji telewizyjnej z lat 80-tych (przynajmniej w USA). Film zadebiutował na 2413 ekranach, z których w weekend otwarcia przyniósł 1,38 mln dolarów, a w sumie uzbierał na świecie 2,2 mln dolarów i skreślony został nawet z planów kinowych polskiego dystrybutora. Reżyser w wywiadach mówi, że jest dumy ze swojego filmu. Szkoda, że mało kto się z nim zgadza.

„Our Brand is Crisis” to powrót Sandy Bullock do aktorskiego kina po „Grawitacji”. Okazuje się, że aktorka nie przyciąga aż takich tłumów, chyba potrzeba lepszej filmowej produkcji. W weekend otwarcia jej najnowszy film przyniósł z 2202 ekranów jedynie 3,24 mln dolarów i jest to najgorsze wynik aktorki osiągnięty w pierwszy weekend w historii. W USA do tej pory udało się uzbierać 6,95 mln dolarów, ale budżet to 28 mln dolarów. Czy na wiosnę film trafi do Polski? Na razie jest w repertuarze.

Moje największe rozczarowanie 2015 roku to „Haker”, także kasowo wielka wpadka Michaela Manna. W styczniu film zadebiutował w USA na 2567 ekranach i przyniósł 3,9 mln dolarów. Po kilku tygodniach udało mu się dobić na całym świecie do 19 mln dolarów, ale przy budżecie 70 mln dolarów to mizerne osiągnięcie. Nie rozumiem na co poszły te pieniądze, chyba na wycieczki ekipy po świecie. Filmowy koszmar.

„The Walk. Sięgając chmur” to udany film Roberta Zemeckisa, ale startując w USA na 448 ekranach przyniósł skromne 1,98 mln dolarów. Tydzień później film trafił do szerokiej dystrybucji, ale widzowie nie byli zainteresowani tą historią. A szkoda, bo fajna i ładnie zrobiona. W sumie w USA wpływy 10 mln dolarów, a globalnie dodatkowe 31,6 mln dolarów.  Dramatu nie ma, bo budżet to skromne jak na Hollywood 35 mln dolarów.

Jedną z większych wpadek początku 2015 roku była produkcja science-fiction zatytułowana „Siódmy syn”. Budżet filmu to niemal 100 mln dolarów, debiut kinowy w USA na 2875 ekranach przyniósł 7,2 mln dolarów i po sześciu tygodniach uzbierało się 17,2 mln dolarów. Sytuację ratuje rynek międzynarodowy, który przyniósł 96,9 mln dolarów. Jak na tak mizerny film i tak wynik niezły.

„Witamy na Hawajach” miał być przynajmniej świetnym filmem, a tymczasem reżyser Cameron Crowe z Bradleyem Cooperem i Emmą Stone zrobili wielkie rozczarowanie, przede wszystkim na poziomie zaprezentowanej historii. W weekend otwarcia z 2815 ekranów wpływy sięgnęły 9,67 mln dolarów. Światowy box office sięgnął 26 mln dolarów, ale budżet to 37 mln dolarów.

Nadzieją na dobre fantasy był „Łowca czarownic” z Vinem Dieselem. Film koszmarem nie był, ale o potężnym hicie nie można pisać. W USA debiut na poziomie 10 mln dolarów i w sumie 26 mln dolarów. Znacznie lepiej poszło filmowi na świecie, którego wpływy sięgnęły 78 mln dolarów. Budżet też wielki, bo sięgający 90 mln dolarów. Sequela raczej nie będzie.

„Chappie” mógł być najciekawszym science-fiction 2015 roku. Nie wyszło bardzo. W USA debiut w kinach na 3201 ekranach to 13,3 mln dolarów, a w sumie udało się uzbierać 31,5 mln dolarów. Dużo lepiej poszło filmowi na świecie, bowiem wpływy sięgnęły 70,5 mln dolarów. Jak na produkcję z kategorią R (dla dorosłych) całkiem nieźle. Budżet to 50 mln dolarów.

Jedną z większych porażek 2015 roku jest „Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”. Budżet filmu to 150 mln dolarów, weekend otwarcia w USA to upokarzające 15,3 mln dolarów i w sumie udało się uzbierać 34 mln dolarów. Na świecie wpływy to 91,5 mln dolarów, ale w sumie nie udało się nawet zbliżyć do kosztów. Zawiodła po prostu sama filmowa robota, mało kogo zainteresowała ta opowieść.

„Jupiter: Intronizacja” rodzeństwa Wachowskich była szansą na powrót tych twórców do pierwszej ligi. I tym razem bardzo się nie udało. Film kosztował 176 mln dolarów, wpływy z USA to 47 mln dolarów oraz 136 mln z rynków międzynarodowych. Zdecydowanie za mało, by pisać o sukcesie. Choć są osoby, które lubią to kino.

Miała być „Fantastyczna czwórka” wielkim powrotem tych superbohaterów. Do pierwszych pokazów i premiery była na to nadzieja, ale potem pokazano film i okazało się, że ktoś nie potrafi robić historii o superbohaterach. Film kosztujący 120 mln dolarów otworzył się w USA na poziomie 25,7 mln dolarów i zakończył swoją kinową historię na poziomie 56,1 mln dolarów. Na świecie było dwa razy lepiej, czyli 111 mln dolarów. W sumie i tak za mało na sukces i szanse na sequel.

Zawiódł też niestety „Steve Jobs”, który jednak na kasową wpadkę nie zasłużył. Budżet 30 mln dolarów, a wpływy z USA to skromne 17,7 mln dolarów oraz dodatkowe 7 z rynków międzynarodowych. Może sytuację poprawią oscarowe nominacje? Film na to zasługuje, bo to świetna robota i pasjonująca historia. Tym większa to jednak porażka z powodu porównań do nieudanego „Jobsa” z Ashtonem Kutcherem, który przyniósł w sumie 35 mln dolarów.

„Kraina jutra” Disneya to jedna z większych wpadek 2015 roku. Film kosztujący 190 mln dolarów, zarobił w sumie jedynie 209 mln dolarów, co wygląda skromnie biorąc pod uwagę, że Disney szacuje straty na jakieś 100-200 mln dolarów.

Można było się spodziewać, że "Victor Frankenstein" nie zachwyci. Dziś publiczność jakoś do tych wiktoriańskich opowieści podchodzi ostrożnie. Udałoby się gdyby zachwycił scenariusz, ale i tutaj wpadka. Nie jest znany budżet, ale można go szacować na 70-100 mln dolarów, a tymczasem wpływy z USA to kompromitujące 5 mln dolarów oraz dodatkowe 27 mln z innych rynków. Udział gwiazd "X-Men" i "Harry Potter" nie pomogły.

Udział Brada Pitta w reżyserskim przedsięwzięciu Angeliny Jolie to mogło być wydarzenia. "Nad morzem" zebrało miażdżące recenzje, film niemal nikt nie obejrzał. Na szczęście wydano na niego skromne 10 mln dolarów, ale wpływy w USA to jedynie 500 tysięcy dolarów i dodatkowe 1,5 mln dolarów z innych krajów. Oglądając film zazdrościłem aktorskiej parze fajnych wakacji we Franacji na koszt producenta.

Kosztownymi filmami, które poniosły porażki (szczególnie w USA) były także: „W samym sercu morza” (budżet około 100-150 mln dolarów / wpływy w USA 22 mln dolarów), „Hitman: Agent 47” (budżet duży / wpływy w USA 22 mln dolarów), „Crimson Peak” (budżet 55 mln dolarów / wpływy w USA 31 mln dolarów / wpływy na świecie 42 mln dolarów) oraz kilka innych większych i mniejszych tytułów.

I jeszcze polski akcent na tej liście. Największą kasową porażkę 2015 roku zaliczyła "Hiszpanka" Łukasza Barczyka. Ten film kosztował jakieś 24 miliony złotych, a obejrzało go w porywach do 200 tysięcy widzów, co przenosi się w prostym przeliczeniu na 1,5 milionów złotych. Nic dodać, nic ująć. Są tacy, którzy cenią ten film bardzo. Niestety przy takich kosztach nie można kręcić autorskiego filmu dla wąskiej grupy odbiorców. Szkoda tematu, szkoda takich pieniędzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz