Strony

sobota, 19 grudnia 2015

"Terminator Genisys" na Blu-ray [RECENZJA]


Była spora szansa, by powrót „Terminatora” się udał. Niestety twórcy zdecydowanie przedobrzyli, chcąc zadowolić fanów poprzednich części i przyciągnąć nowych. W dodatku film zrobili dla nastolatków, a to w dzisiejszym kinie droga zdecydowanie na skróty.

Zawiodło kilka czynników, takich jak m.in.: zawiły scenariusz łączący kilka znanych motywów i próbujący dodać nowe założenia; powierzenie reżyserii Alanowi Taylorowi (nieudany „Thor 2”), który niestety jest tylko przeciętnym rzemieślnikiem i nie proponuje autorskich rozwiązań; silenie się na uzasadnienie powrotu Arnolda Schwarzeneggera; słaby występ kilku aktorów grających pozostałe główne role; efekty wizualne tylko na dobrym poziomie. Przede wszystkim jednak zrobiono złe założenia. Postawiono na widowisko, kosztem historii i bohaterów. Dokładnie odwrotnie, niż to miało miejsce w 1984 roku, kiedy kręcono pierwszego „Terminatora”.

Po obejrzeniu tej filmowej hybrydy, łączącej dotychczasowe „Terminatory” i dodającej nową jakość, wiadomo już, że reaktywacja tematu była tylko i wyłącznie nastawiona na zysk. Okazało się to także założeniem błędnym. W takich produkcjach trzeba patrzeć nieco szerzej, odważyć się na ryzyko, zrezygnować z kilku elementów, a zastąpić je nową jakością. Ekipa „Terminatora Genisys” nie odważyła się na takie kroki, postanowiono podążać sprawdzonym szlakiem, mając zapewne wiarę w słuszność podjętych decyzji i wypatrując w przyszłości kolejnych części tej serii. Po porażce nowego „Terminatora”, zaplanowanych sequeli nie będzie.

Łączenie dwóch pierwszych „Terminatorów” z nowymi pomysłami, na kilku poziomach nie wypada źle, ale jako całość nie przekonuje. Za dużo trzeba wyjaśniać przydługimi monologami, a to w takim filmie jest „zbrodnią”, która doprowadziła do ponad dwugodzinnego męczącego seansu. Scen akcji jest zdecydowanie za dużo i są one przeładowane efektami. Pomysł na samo „Genisys” jest chyba najlepszym z wszystkich, jakie tutaj wymyślono. To zagrożenie jest dziś bardzo znajome i oddaje obraz szaleństwa technologicznego, jakie towarzyszy nam na co dzień.

Zawodzą niestety elementy humorystyczne, których zadanie jest bardzo czytelne i na czasie, ale też zbyteczne w takim filmie. Nowego „Terminatora” chciano dostosować do wymogów dzisiejszej widowni, ale ta nie dała się oszukać i zapewne znacznie chętniej obejrzałaby „Terminatora” w wydaniu „hard”. Takim sposobem wskrzeszenie serii mogło się udać, ale niestety PG-13 na wiele nie pozwala – dostaliśmy więc proste kino rozrywkowe dla masowego odbiorcy. Szkoda straconej szansy na świetne kino science-fiction.

Wydanie Blu-ray

Można chwilę tylko pomarudzić nad jakością obrazu. Jest on doprowadzony do perfekcji, ale czasami zbyt ostre kadry powodują, że czujemy otaczającą nas sztuczność. Ma to swoje dobre i złe strony, ale raczej nie przeszkadza w odbiorze filmu. Za to dźwięk to już mistrzostwo świata i doskonały przykład wykorzystania technologii do stworzenia widowiskowego kina akcji, gdzie przelatujący helikopter słychać dokoła naszej głowy. Takich efektów jest w filmie więcej, bowiem pozwalają na to liczne wybuchy czy strzelaniny. Nieprzypadkowo oryginalny angielski dźwięk to Dolby Atmos (a polski to Dolby 5.1). Wydanie Blu-ray posiada dodatki, w pełni przetłumaczone na nasz język. Wszystkie trzy są reportażami, które przybliżają produkcję od strony realizacyjnej. Lubię wchodzić na takie plany filmowe i podpatrywać twórców przy pracy.

Dynamika w zespole. Zespół aktorski

Dość przeciętny i tradycyjny making of poświęcony aktorom występującym w filmie. Wszyscy są zachwyceni wszystkimi. Największą wartością tego dodatku są ujęcia z planu filmowego. Widać tutaj jak wiele w filmie znalazło się efektów wizualnych i jak budowano emocjonalne sceny na planie. Każdy z aktorów otrzymał tutaj swój krótki fragment, został pochwalony przez producentów i mógł opowiedzieć o swojej pracy nad filmem. W dodatku każdy wspomina swój seans pierwszego „Terminatora” i wpływ jaki na niego wywarł. Całość trwa około 15 minut.

Infiltracja i terminacja

Materiał poświęcony pracy na planie filmowym w Nowym Orleanie i San Francisco. Bardzo ciekawie pokazana jest praca w przestrzeniach specjalnie zbudowanych na potrzeby przyszłej wojny. Widać tutaj spory wysiłek budowlany i scenograficzny. Fani na pewno będą mieli sporo frajdy oglądając realizację sceny z udziałem dwóch T-800, rozgrywającą się w parku. Nie tylko efekty wizualne odegrały tutaj ważną rolę. Sceny nawiązujące do pierwszego „Terminatora” wypadły bardzo przekonująco i realizacyjnie sprawiły dużą przyjemność ekipie. Producenci cieszą się ze współpracy z Nowym Orleanem, które zgodziło się zamknąć m.in. jeden z wiaduktów w swoim mieście aż na trzy dni (nie do pomyślenia w innych miastach). Dodatek trwa 25 minut.

Ulepszenia. Efekty wizualne

Najlepszy spośród wszystkich dodatków. Przybliża prace nad efektami wizualnymi, a tutaj ukazano wiele ciekawostek związanych z produkcją tego filmu. W tym materiale pojawia się nawet sam James Cameron, który wspomina prace nad efektami w drugiej części „Terminatora”. Nawiązania do poprzednich odcinków tej serii wymusiły na twórcach pewne specyficzne podejście do efektów wizualnych. Od tej strony specjaliści spisali się znakomicie. Materiał trwa niestety tylko 15 minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz