Strony

wtorek, 15 marca 2016

„Historia Roja”. Do kina w dwuszeregu marsz!


Wygląda na to, że „Historia Roja” ma ambicję stania się wielkim kinowym przebojem. Po 10 dniach wyświetlania widownia sięga 150 tysięcy osób. W tygodniu szkolnym widzowie nieco ratują sytuację, ale oczekiwania są większe. Twórcy wystosowali więc stosowny, niemal błagalny, apel zatytułowany „Wszyscy do kina”.

„Historię Roja” w drugi weekend wyświetlania obejrzało 44 704 widzów, a w sumie po 10 dniach dystrybucji suma ta wynosi 158 998 widzów. Dzięki tym danym wiadomo już, że w środku tygodnia film obejrzało 51 939 osób. Można było oczekiwać więcej, ale też podobno same kina nie wierzyły w potencjał filmu. Dużo lepiej poradził sobie przed dwoma laty film Roberta Glińskiego „Kamienie na szaniec”, a i szkoły lepiej go przyjmowały.

Ratunkiem ma być apel, który nie jest jednak wprost zabiegiem o zwiększenie sprzedaży filmu. Twórcy skupili się na patriotycznym charakterze „Historii Roja” i jego wartościach. W dodatku wskazują na wielkie zainteresowanie tytułem w serwisach internetowych oferujących nielegalne oglądanie filmów.

Jak czytamy w komunikacie producentów: „Film, który powinien zobaczyć każdy Polak, zasługuje na to żeby obejrzeć go w kinie”. Chwilę potem dodają: „Polacy zasługują na to żeby powstawały filmy o prawdziwych Bohaterach. Jednak, żeby to było możliwe, każdy z nas powinien zamanifestować swoją wizytą w kinie potrzebę tworzenia tego typu obrazów”. Kończą zaś swój apel hasłem „WSZYSCY DO KINA”.


A może po prostu film ten nie zainteresował tłumów widzów, ponieważ jest nieudany i daleko odbiega od standardów, do jakich przyzwyczajona jest dziś publiczność? Twórcy powiedzą, że nakręcili film na jaki mieli środki, a nikt ich nie rozumiał i raczej chciano ten projekt pogrzebać. Z drugiej jednak strony, może wydarzenia z tamtego okresu zasługiwały na znacznie lepszy film? Dziś apeluje się do naszego patriotyzmu, chcąc w ten sposób ściągnąć widzów do kin. Nie podoba mi się takie podejście. Stoi za nim niestety jedynie chęć zarobienia na filmie, a wszelkie wielkie hasła, jakie się przy okazji pojawiają, to tylko zwyczajna „zasłona dymna”.

W tym kontekście przyszłość „Smoleńska” jawi się ciekawie. Zwiastuje mu się milionową widownię, ale przecież publiczność nie jest głupia i na marnej produkcji pozna się bez większych problemów. Do ratowania sytuacji potrzebne będą pielgrzymki widzów, ale czy warto za propagandowe produkcje płacić ponad 20 złotych za bilet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz