Strony

poniedziałek, 26 września 2016

„Ostatnia rodzina” czy „Powidoki” do Oscara?


Dziś jeszcze pytanie ze znakiem zapytania, bowiem polskiego kandydata do Oscara poznamy lada dzień. W mojej ocenie w grze są dwa tylko filmy. Z jednej strony „Ostatnia rodzina”, zdobywca tegorocznych Złotych Lwów na festiwalu w Gdyni, z drugiej „Powidoki” Andrzeja Wajdy. Czy komisja oscarowa, w skład której wchodzą między innymi Agnieszka Holland i Sławomir Idziak postawi na debiutanta czy na mistrza?

W tegorocznej komisji oscarowej znajdują się: Agnieszka Holland, Sławomir Idziak, Katarzyna Mazurkiewicz, Magdalena Sroka, Paweł Mykietyn, Ola Maślik, Anna Biedrzycka-Sheppard, Jacek Bromski i Jakub Duszyński. Polskiego przedstawiciela poznamy już niedługo i na razie typuję takiego kandydata nieoficjalnie. Jest kilka przesłanek, które przemawiają za „Ostatnią rodziną”, a tą najważniejszą nie jest wcale triumf na festiwalu w Gdyni. Podobnie sprawa ma się z „Powidokami”.

Sporo do myślenia dała mi mała wzmianka w mediach na temat tygodniowych przedpremierowych pokazów „Ostatniej rodziny” w warszawskim kinie Kultura. Zapis w regulaminie oscarowym mówi, że kandydat w kategorii Film Nieanglojęzyczny musi mieć w swoim kraju zapewnioną siedmiodniową dystrybucję na otwartych płatnych pokazach. „Ostatnia rodzina” do kin wchodzi 30 września i nie mogłaby spełnić tego warunku, bez zorganizowania pokazów przedpremierowych. Czy seanse dla publiczności w kinie Kultura w Warszawie, które notabene należy do Stowarzyszenia Filmowców Polskich, zorganizowane zostały z myślą o Oscara?

Za „Ostatnią rodziną” przemawia jeszcze wiele innych argumentów. Najważniejszym jest oczywiście to, że mamy do czynienia z bardzo udanym kinem, które bez większych problemów zostanie zrozumiane poza granicami naszego kraju. Jeśli nawet nazwisko Beksińskich nie jest tak bardzo kojarzone poza kręgami miłośników sztuki, to z pewnością ich rodzinne losy mogą być z powodzeniem odczytane na całym świecie. Warto też pamiętać, że „Ostatnia rodzina” zadebiutowała na festiwalu w Locarno, skąd Andrzej Seweryn przywiózł nagrodę aktorską, a twórcy mnóstwo pozytywnych opinii. Triumf na festiwalu w Gdyni potwierdza tylko wartość filmu i umacnia jego pozycję w walce o miano reprezentowania Polski w rywalizacji o Oscara nieanglojęzycznego. Mało tego, w kontekście hollywoodzkim pamiętać należy, że Tomek Beksiński to niedościgniony tłumacz filmów o Bondzie i wielki fan tego kina…

O możliwość reprezentowania polskiego kina w oscarowej rywalizacji zabiega zapewne także producent „Powidoków” Michał Kwieciński. Premiera na festiwalu w Toronto, sporo pozytywnych opinii stamtąd napływających i pozycja mistrza mocno przemawiają za tą kandydaturą. Nie bez znaczenia są też 90. urodziny Andrzeja Wajdy, dla którego zgłoszenie do Oscara byłoby zapewne miłym prezentem. Bardzo lubię film Wajdy o Władysławie Strzemińskim. Jego twórczość nie będzie zapewne kojarzona zbyt mocno w Hollywood, ale ciężki los artysty w kraju totalitarnym będzie doskonale odbierany z dzisiejszej perspektywy. To uniwersalna opowieść, mająca dziś wydźwięk nie tylko ważny dla naszego kraju, ale dla wszystkich artystów tworzących w krajach, gdzie politycy decydują o kształcie sztuki. Wielkie kino, znakomicie zrealizowane, z kolejną w polskim kinie świetną rolą aktorką Bogusława Lindy. To 40. film w karierze Andrzeja Wajdy, ale niestety rocznice w Akademii niewiele znaczą.

Pozostaje więc zasadne pytanie tylko rzeczywiście „Powidoki” mają szansę odnieść sukces oscarowy? Andrzej Wajda mając na swoim koncie Oscara honorowego oraz kilka nominacji za filmy, będzie osobą zdecydowanie bardziej rozpoznawalną od młodego Jana P. Matuszyńskiego. Z drugiej strony obserwując kategorię Film Nieanglojęzyczny jestem przekonany, że nazwisko twórcy nie ma decydującego znaczenia przy wyborze filmów do skróconej listy oscarowej, a potem nominacji. W ostatnich latach w tej kategorii liczy się sam FILM i jego dotarcie do członków Amerykańskiej Akademii Filmowej! Za filmem Wajdy także przemawiają zorganizowane w Kinie Atlantic w Warszawie pokazy przedpremierowe, które spełniają wymóg regulaminu Akademii. Oficjalnie w polskich kinach „Powidoki” pojawią się 13 stycznia 2017.

Trzeba też pamiętać, że klasyczne w formie, bardzo przez nas lubiane filmy niekoniecznie zyskują uznanie oscarowych selekcjonerów w Akademii. Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj rola amerykańskiego partnera, najlepiej dystrybutora, który zakupił i pokazuje film na terenie USA. Niestety w tym roku mamy niewielką listę polskich tytułów, które pokazywane były w amerykańskich kinach.

Jednym z takich filmów jest „Demon” Marcina Wrony, który na kilku amerykańskich festiwalach spotkał się z wielkim zainteresowaniem widzów, a dziś jest pokazywany w tamtejszych kinach. Po trzech weekendach od premiery film grany jest jedynie na 10 ekranach, z których w miniony weekend przyniósł około 10 tysięcy dolarów, a od premiery wpływy wynoszą 50 tysięcy dolarów. Szału nie ma, ale pożegnanie z kinem Marcina Wrony cieszy się sporym uznaniem krytyków i miłośników kina grozy. Może więc warto postawić na oryginalność?

W tej samej kategorii mieszczą się na pewno „Wszystkie nieprzespane noce” Michała Marczaka, które docenione i zauważone zostały w tym roku na festiwalu Sundance, a to przecież powinna być przepustka na salony. Świetny polski film nawet w naszym kraju ma trudności w zyskaniu należytego mu uznania, a brak nagród na festiwalu w Gdynie mnie osobiście bardzo smuci. Zdaję sobie też sprawę, że forma filmu może być kompletnie niezrozumiana dla członków Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale myślę też, że dobrze byłoby pokazywać na świecie także tak oryginalne polskie kino.

Osobiście postawiłbym na „Córki dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej, której niezwykły film spodobał się tak bardzo zagranicznej publiczności, a forma i styl budzą podziw tak widzów, jak i branży. To byłaby prawdziwie odważna decyzja polskiego komitetu oscarowego.

W tym roku polskie kino na świecie jest mocno reprezentowane także przez „Zjednoczone Stany Miłości”. Nagroda za scenariusz na festiwalu w Berlinie, kilka pomniejszych wyróżnień na międzynarodowych festiwalach, a teraz jeszcze pięć nagród w Konkursie Głównym w Gdyni. Za filmem przemawia historia osadzona w bardzo ciekawych czasach oraz grupa kobiecych bohaterek, próbująca odnaleźć się w tym świecie. To też kino uniwersalne, przypominające rumuńskie dramaty, ale pamiętajmy, że choć są one cenione w Europie, to nie przedzierają się do oscarowych nominacji.

Wybór polskiego kandydata do Oscara to dopiero początek bardzo trudnej drogi do zauważenia przez Amerykańską Akademię Filmową. Przypadek „Idy” ciągle jest odosobniony. Nie mamy bowiem w tym roku tak silnego kandydata, o którym pisałaby prasa w USA, który zyskiwałby popularność w kinach i uznanie branży amerykańskiej. To praca, która jest jeszcze do wykonania, na którą potrzebne będą spore środki finansowe i wsparcie z wielu stron. Po wyborze kandydata trzeba niezwłocznie znaleźć renomowanego przedstawiciela w USA, który zna rynek i mechanizmy dotyczące wyboru nominowanych do Oscarów. W uprzywilejowanej pozycji są oczywiście zagraniczne filmy mające dystrybutora w USA, ale i to niczego nie gwarantuje. Najważniejsze by film po prostu trafił w swój czas, znalazł odbiorcę, zrozumienie, porwał widza i go zachwycił – na różnych poziomach.

W ostatnich 10 latach polskie kino otrzymało trzy nominacje do Oscara nieanglojęzycznego, a przypadły one w udziale „Katyniowi” Andrzeja Wajdy (2007), „W ciemności” Agnieszki Holland (2011) i właśnie „Idzie” Pawła Pawlikowskiego (2014). Przed rokiem naszym kandydatem był film „11 minut” Jerzego Skolimowskiego, ale zabiegi o nominację skończyły się niepowodzeniem.

Polska kinematografia otrzymała w sumie 10 nominacji do Oscara w kategorii Film Nieanglojęzyczny. W kolejności były to:
1963: „Nóż w wodzie” reż. Roman Polański
1966: „Faraon” reż. Jerzy Kawalerowicz
1974: „Potop” reż. Jerzy Hoffman
1975: „Ziemia obiecana” reż. Andrzej Wajda
1976: „Noce i dnie” reż. Jerzy Antczak
1979: „Panny z Wilka” reż. Andrzej Wajda
1981: „Człowiek z żelaza” reż. Andrzej Wajda
2007: „Katyń” reż. Andrzej Wajda
2011: „W ciemności” reż. Agnieszka Holland
2014: „Ida” reż. Paweł Pawlikowski [OSCAR!]

W tym roku wiele krajów już zgłosiło swoich kandydatów. Są tutaj m.in.: „Śmierć w Sarajewie” Danisa Tanovica (Bośnia i Herzegowina), „Koniec świata” Xaviera Dolana (Kanada), „Land of Mine” Martina Zandvlieta (Dania), „Zagubieni” Petra Zelenki (Czechy), „Toni Erdmann” Maren Ade (Niemcy), „Ma’ Rosa” Brillante Mondozy (Filipiny), „Sieranevada” Cristiego Puiu (Rumunia), „Julieta” Pedro Almodovara (Hiszpania). Dziś poznamy kandydata z Francji, a na liście kandydatów jest film „Niewinne”, polska koprodukcja z m.in. Agatą Kuleszą i Agatą Buzek.

Termin zgłaszania kandydatów do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny upływa 3 października. 17 stycznia 2017 poznamy skróconą listę kandydatów, 24 stycznia ogłoszone zostaną nominacje, a 26 lutego odbędzie się ceremonia rozdania Oscarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz