Strony

poniedziałek, 27 maja 2019

59. KFF. Cienie przeszłości

Duszyczka
Mój pierwszy dzień na 59. Krakowskim Festiwalu Filmowym minął pod znakiem podróży do przeszłości, wspomnień i rozliczeń. Wydarzeniem dnia były bardzo głęboko wchodzące w świat bohaterów: dokument krótki zatytułowany „I znów będziemy szczęśliwi” oraz dokument długi „Diagnosis”. W Krakowie pokazano też animację „Duszyczka”, która kilka dni temu została wyróżniona w Cannes – bardzo słusznie zresztą!

Świat ukazany w dokumentalnym i bardzo osobistym filmie „I znów będziemy szczęśliwi” głęboko porusza. Producenci z Warszawskiej Szkoły Filmowej jeszcze przed pokazem w Krakowie pisali: „Z uwagi na trudny charakter sprawy wokół filmu Krzysztofa prosimy w miarę możliwości o nierobienie autorowi filmu zdjęć podczas spotkań z publicznością”. Krzysztof Wołżański przedstawia bolesne i do bólu szczere rodzinne problemy, z którymi zmagają się on sam i jego najbliżsi. Autor zaproponował krótkie filmowe spotkanie, w formie znanej wcześniej widzom z chociażby „Takiego pięknego syna urodziłam” Marcina Koszałki czy „Tarnation” Jonathana Caouette’a. To prywatne nagrania rodzinne, które głęboko dotykają osobistych spraw, bardzo bolesnych i smutnych. Umierająca matka, czuwające przy niej dzieci i gdzieś w oddali ojciec-despota. Wołżański obnaża cierpienie najbliższej mu osoby, wyraźnie za nią tęskni i tę miłość czuć na ekranie. Nie ma jednak litości dla swojego ojca, którego sylwetka pojawia się na ekranie tylko na chwilę. I myślę, że właśnie to jest kwestia problematyczna dotycząca filmu. Postawa ojca przedstawiona jest w sposób negatywny, odrzucający i przede wszystkim jednostronny. Reżyser manifestuje w ten sposób swoją postawę i stanowisko w sprawie, nie przybliża nam rodzinnego konfliktu, nie próbuje przedstawić złożoności tej historii. Jest tu i teraz, ból i zniszczenie, pamięć i cierpienie. To wszystko czuć i widać na ekranie, a ja szanuję dużą umiejętność poruszania się w obszarze tak delikatnym i osobistym. Szanuję takie kino, wierzę autorowi, potrafię dzięki filmowi poczuć bliskość tego świata. Mocny film, choć boli!

Z osobistymi problemami zmagają się też bohaterowie, głośnego i docenianego już, filmu dokumentalnego „Diagnosis” w reżyserii Ewy Podgórskiej. Tutaj obok ludzi, szczególną rolę odgrywa też miasto, w którym żyją. Łódź to miejsce szczególne, intrygujące, warte odkrycia i poznania (wiem coś o tym). Opowieść dotyczy szczególnego rodzaju psychoanalizy i proszę mi wybaczyć, ale jej przybliżenie zdecydowanie mnie przerasta. Jednak odkrycie takiego rodzaju radzenia sobie z problemami potrafię uszanować. Oto na kozetce francuskiego psychoanalityka pojawia się kilkoro „zwyczajnych” mieszkańców Łodzi, który otrzymują wiele bardzo osobistych pytań o swoje życie. Bohaterowie zaczynają się otwierać, zaczynają patrzeć na swój świat i zaczynają „czytać” miasto. Psychoanaliza poprzez życie w danym miejscu, odniesienia do najbliższego sercu miasta, z jego bolesnymi sprawami dnia codziennego. To wybitnie sfilmowana, bardzo mądrze przemyślana opowieść o ludziach i samej Łodzi. Mam takie wrażenie, że autorka bardzo długo pracowała z materiałem, aby naszym oczom ukazać Łódź, w tak niezwykły i nieoczywisty sposób. Zdjęcia lotnicze, zwolnione tempo, w bardzo dobrych momentach pojawiająca się przestrzeń miejska. Kapitalna praca operatorów i dźwiękowców przynosi głęboki portret miasta szczególnego i ludzi – w taki czy inny sposób - zranionych przez życie.

O osobistym świecie opowiada też dokument zatytułowany „Złota” Tomasza Knittela, film zaglądający do jednej z warszawskich kamienic, którą po latach odzyskali przedwojenni jej właściciele. Opowieść o właścicielu kamienicy, Krzysztofie, który wyraźnie cierpi żyjąc we współczesnej Polsce. Jest Żydem, dostrzega antysemityzm, chce wyjechać do Danii. Taki to film, ale ja wolałbym wejść nieco głębiej w świat niezwykłego miejsca, którego dotyczy ta historia. Krzysztof zwyczajnie mnie nie obchodzi, ma swoje przemyślenia i doświadczenia, ale film nie zbliża mnie do niego. Nie potrafię mu współczuć, nie potrafię go zrozumieć, to nie jest mój świat. Ja to wszystko wiem, znam, czytam. I co z tego? Filmowo nie zostałem przekonany, niczego nowego się nie dowiedziałem, bohaterowie niczym szczególnym się nie wyróżniają. Nieco lepiej sprawa ma się z jego partnerką Idą, ale i tutaj nie poczułem żadnej więzi, emocji… kina. Najlepiej „Złota” prezentuje się gdy bohaterem staje się miejsce, niezwykłe nawet jak na Warszawę, odgrywające ważną rolę w pamięci o holocauście. Tylko, że zapewne reżyser nie chciał ponownie realizować filmu o miejscu, tylko spojrzał na dylematy człowieka, właściciela kamienicy, jego najbliższych. Wątków jest więcej, ale wszystkie one składają się na obraz świata mało poruszający moje emocje. Tomasz Knittel przed rokiem pokazał dokument „Universam Grochów” i ja zdecydowanie wolę takie kino.

Nie bronię się przed eksperymentami i odważnymi filmowymi wyzwaniami. Animowana „Duszyczka” Barbary Rupik zdecydowanie się wyróżniała wśród dzisiejszych propozycji. Można ulec magii tak opowiedzianej historii. Oto z rozkładającego się ciała wychodzi duszyczka i rozpoczyna wędrówkę przez krainę naznaczoną śmiercią. Wiele tutaj niezwykłych odniesień, które czytać można na wielu płaszczyznach, a które pokazane zostały w niezwykłej i na swój sposób przerażającej formie. Co jednak zaskakujące, ma ten styl niesamowitą aurę grozy i mocno wciąga widza. Bardzo ciekawa koncepcja i wykonanie, kapitalna zabawa kolorami, dźwiękiem, a przede wszystkim odważna postawa autorki zasługują na uznanie. „Duszyczka” otrzymała jedno z wyróżnień w sekcji Cinefondation tegorocznego festiwalu w Cannes. I proszę mi wierzyć, łatwo jest zachwycić się tym filmowym małym dziełem sztuki.

Spośród krótkich metraży zwrócę jeszcze uwagę na fabularny „Pustostan” w reżyserii Agaty Trzebuchowskiej, drugi film tej autorki po – moim skromnym zdaniem – chybionym „Skwarze”. Tym razem dostałem świetne kino, dobrze wymyślone i sprawnie przeprowadzone. Można tutaj znaleźć koncepcję z „Okna na podwórze”, ale polska autorka nie idzie tą drogą. Jej bohaterka (świetna Agnieszka Podsiadlik) sama jest tajemnicą i na swój sposób przepracowuje traumę. Jednak pomysł patrzenia na bliskich z boku przynosi kilka fajnych rozwiązań fabularnych. Może i pod koniec mocno się to wszystko gmatwa i autorka zaczyna kombinować z historią, ale jest w „Pustostanie” napięcie, jakieś oczekiwanie na rozwój wypadków, odkrywanie kolejnych elementów układanki, które pozwalają mi wierzyć w reżyserski talent młodej autorki.

59. Krakowski Festiwal Filmowy potrwa do 2 czerwca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz