Strony

piątek, 14 czerwca 2019

Młodzi i Film 2019. Było warto!

Eastern
W sobotę 15 czerwca zakończy się 38. Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”. W sekcjach konkursowych zaprezentowano kilkadziesiąt tytułów, większość oczywiście w konkursie krótkometrażowym (65). Wśród 10 pełnych metraży pojawiło się kilka nowości, w tym jedna zdecydowanie się wyróżniająca. To także dla mnie najlepszy film festiwalu w Koszalinie.

W Konkursie Pełnometrażowym pojawiło się dziesięć filmów. Część z nich znana widzom z kin, w tym: „Juliusz”, „Nina”, „Underdog”, „Via Carpatia”. Kilka było też nowości, jak m.in. bardzo udany „Eastern”, ciekawy „Nic nie ginie” i kompletnie dla mnie niezrozumiałe „Warany z Komodo”. Listę konkursowych filmów uzupełniały „Moja polska dziewczyna”, „Dziura w głowie” i „Zgniłe uszy”, z którymi też się rozminąłem. Zestawienie filmów konkursowych wg „Spór w kinie” prezentuje się następująco:

1. Eastern
2. Juliusz
3. Nina
4. Via Carpatia
5. Underdog
6. Nic nie ginie
7. Moja polska dziewczyna
8. Zgniłe uszy
9. Dziura w głowie
10. Warany z Komodo

Moje ulubione filmy krótkometrażowe (uczciwie przyznam, że nie widziałem wszystkich) to: animowany „Mój dziwny starszy brat” Julii Orlik i dokumentalny „Mój kraj taki piękny” Grzegorza Paprzyckiego. Doceniam też: „Duszyczkę”, „Dziwora”, „Festyn”, „Pustostan”, „Ukąszenie”, „Metro” i „Bliskich”.

Do rzeczy…

Dlaczego „Eastern” w reżyserii Piotra Adamskiego? Spośród premierowych konkursowych propozycji, był to film najbardziej zaskakujący, w formie i treści. Trochę kino fantastyczne, choć bez żadnych charakterystycznych elementów takiego gatunku. Po prostu twórca swój film umieścił w alternatywnej rzeczywistości, w której prowadzona jest przerażająca gra śmierci. Dwie rodziny, dwie dziewczyny, honor, zemsta, krew. Oglądając zrealizowany w stylistyce westernowej „Eastern” widz jest na każdym kroku zaskakiwany i „wodzony za nos”. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę skręci oraz jakie niespodzianki przyniesie ta opowieść. To ciągle rzadki przypadek autorskiej wypowiedzi w polskim kinie, w którym twórca nie schlebia widzom, odważnie mówi własnym językiem, umiejętnie posługuje się kinem, potrafi zadbać o szczegóły, świadomie i odważnie konstruuje świat kamerą. Przesadą byłoby napisać, że to kino wybitne, ale na pewno bardzo stylowe i odważnie podpisane autorskim charakterem pisma. Mnie „Eastern” przekonał, bo lubię umiejętnie prowadzoną inteligentną grę z widzem. Takie filmy pamięta się długo, a że cierpię na niedostatek gatunkowego polskiego kina, to na taką ciekawą propozycję reaguję entuzjastycznie.

Kolejne pozycje na mojej liście zajmują filmy, które już wcześniej opisywałem. Komediowy „Juliusz” Alka Pietrzaka, niezmiennie wprowadza mnie w dobry nastrój i ciągle mnie śmieszy. W tym bardzo trudnym gatunku filmowym, o wywołanie uśmiechu wcale nie jest łatwo. „Nina” Olgi Chajdas to ciągle odważne autorskie kino, może nawet jedyne w swoim rodzaju, ale autorka nie lubi, gdy jej film wkłada się do szuflady. Napiszę więc ponownie, że to opowieść o trudnej miłości, o poszukiwaniu siebie, o relacjach z najbliższymi, o budzącym się uczuciu. Kino ciągle hipnotyczne, wciągające i osobne. Bardzo świadoma autorka, kapitalnie poruszająca się w trudnej filmowej materii. Podobnie jak twórcy „Via Carpatia”, którzy minimalnymi środkami powiedzieli więcej o dzisiejszym świecie, niż kosztujące miliony złotych wielkie produkcje. Mi ten minimalizm w polskim kinie bardzo odpowiada, to jakby sięgnąć w największą głębinę autorskiego podejścia do wypowiedzi filmowej. Szczególna propozycja, kolejny z oryginalnych głosów w polskim kinie. Zaś pierwszą piątkę zamyka „Underdog”, którego nie trzeba specjalnie przedstawiać. Środowisko MMA, Eryk Lubos, świetna realizacja, bardzo klasyczny scenariusz. Twórcy filmu odrobili lekcję z kina i dobrze zaadaptowali zachodnie wzorce na nasz rynek.

Kolejne pięć filmów niestety już tak dobre nie są. Broni się jeszcze „Nic nie ginie”, kolejny film dyplomowy studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. Zabrakło mi jednak tutaj większego zdecydowania, pójścia w konkretnym filmowym kierunku. Ma ten film znakomite momenty, ale to są chwile dla mnie ulotne. Autorka bardzo umiejętnie porusza się w tej przestrzeni, ale mam takie wrażenie, że scenariusz nie dał możliwości rozwinięcia skrzydeł, że drzemał w tej produkcji większy potencjał. Mam po prostu spory niedosyt. Jedno jest pewne, spośród wszystkich filmowych aktorskich dyplomów ze Szkoły Filmowej, „Nic nie ginie” to najlepsza propozycja.

Pozostałe filmowe propozycje są dla tej szóstki jedynie bladymi cieniami. Eksperymentalna w formie „Moja polska dziewczyna” nie porusza moich emocji i mija się z moim pojmowaniem kina. To już totalna artystyczna wypowiedź. Dostrzegam zamysł, widzę myśl, ale nie potrafię wejść w ten świat. Są tacy, którzy cenią ten film i ja to szanuję. Trudniej mi było odnaleźć wspólną drogę z twórcami filmów „Zgniłe uszy”, „Dziurę w głowie”, a przede wszystkim „Warany z Komodo”.

Festiwal „Młodzi i Film” będzie mi się kojarzył na szczęście z udanymi filmami, te przeważały wśród filmowych propozycji. Jutro dwa składy jury wypowiedzą się na temat poziomu prezentowanych tytułów.  Wybór wcale nie będzie łatwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz