Strony

niedziela, 24 listopada 2019

„1917” w drodze po Oscary


[SEZON NAGRÓD 2019/2020] Robi się coraz ciekawiej w oscarowym wyścigu. Wczoraj do gry oficjalnie włączył się wojenny fresk Sama Mendesa „1917”. I choć nie ufam tym „wczesnym reakcjom”, ten jeden film budzi moje wielkie zainteresowanie.

Co by nie mówić, na razie rywalizacja o Oscary zapowiada się bardzo ciekawie. Jest już wielu poważnych kandydatów, sporo ciekawych pretendentów, a wkrótce do tego grona dołączą „niespodzianki”. Tymczasem kampania Oscarowa nabiera rozpędu, co skutkuje między innymi zamkniętymi pokazami dla członków różnych organizacji przyznających nagrody. Te wkrótce zaleją blog „Spór w kinie”. O faworytach i kandydatach do Oscarów wkrótce napiszę więcej, a tymczasem… „1917”.

Sam Mendes to autor, który zdobył Oscara za „American Beauty”, autor „Drogi do zatracenia”, „Drogi do szczęścia” oraz dwóch poprzednich części przygód Bonda, z których „Skyfall” to film znakomity. Po czterech latach od „Spectre” Mendes nakręcił kolejny swój film, a widzów zabiera na pola bitewne I wojny światowej. O filmie pisałem więcej wcześniej.

W Nowym Jorku i Los Angeles odbyły się już pierwsze zamknięte pokazy filmu „1917” i zgodnie z informacjami, jakie pojawiają się w internecie (a są świetnie oczywiście nagłaśniane przez speców od promocji) film się udał. Hasła typu „najlepszy wojenny film od czasu Szeregowca Ryana” robią spore wrażenie, ale mnie przekonują bardziej te o „porywającej wojennej opowieści”. „1917” to jedna z tych produkcji, o klasie której decydować będą zdjęcia. Ich autorem jest Roger Deakins (14 nominacji do Oscara, jedna nagroda za „Blade Runner 2049”), który wraz ze swoją ekipą nakręcił film „jednym ujęciem”. Jest to podobno ujęcie nieco oszukane, ale oglądając film widz ma mieć takie wrażenie. Przygotowania i próby do realizacji „jednego ujęcia” trwały podobno sześć miesięcy. To czyni „1917” także projektem bardzo interesującym.

Te pierwsze opinie o „1917” donoszą, że film został wykonany z wielką starannością, a strona techniczna i realizacyjna są oszałamiające. Nieprzypadkowo nazwisko Rogera Deakinsa na pokazie w Nowym Jorku wywołało największy aplauz publiczności. Chwalona jest bardzo praca dźwiękowców i kompozytora Thomasa Newmana. Za montaż odpowiada Lee Smith, a to on praktycznie odpowiada za gotowe „jedno ujęcie” na ekranie. Amerykańska Akademia za podobny pomysł dała kilka lat temu Oscara autorom „Birdmana”.

Grający główną rolę George MacKay wykonał podobno świetną pracę, a wysiłek fizyczny widziany na ekranie porównywany jest do tego, który był udziałem Leonardo DiCaprio w filmie „Zjawa”. Nie jest to jednak rola, tak „widowiskowa”, jak ta będąca udziałem DiCaprio. [źródło Variety]

Czas pokaże, czy „1917” to film godny Oscarów. Czekam na polską premierę, ale ta niestety dopiero w drugiej połowie stycznia 2020.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz