Strony

poniedziałek, 4 maja 2020

„Sala samobójców. Hejter” do Oscara? Tak!


Niedawna wygrana filmu Jana Komasy „Sala samobójców. Hejter” w Nowym Jorku pozwala z nadzieją wypatrywać kolejnej oscarowej szansy dla tego twórcy i polskiej kinematografii. Sprzyja tym rozważaniom także sytuacja panująca na świecie. „Hejter” to dziś idealny kandydat do reprezentowania naszego kraju w wyścigu o Oscara 2021 w kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy.

Pierwsi znaczący oscarowi kandydaci pojawiliby się wkrótce wraz z festiwalem w Cannes, ale ten nie odbędzie się w maju i nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie do skutku. Na widzów czekało tam podobno sporo wartościowych filmowych premier, a wiele z nich ubiegałoby się zapewne o Oscary. Nadzieje na znakomite autorskie i artystyczne kino wiązać dziś należy z jesienią.

Kwalifikacje do nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej praktycznie już trwają, choć nikt jeszcze na poważnie o nich nie myśli. Kina nie działają, premiery opóźniono lub przeniesiono do internetu. Akademia zmieniła niedawno regulamin i dopuściła do oscarowych zmagań te z filmów, które do kin nie trafiły, a miały pokazy w internecie. Taki stan rzeczy potrwa do otwarcia kin i uruchomienia całego rynku.

Życie nie lubi próżni, branża filmowa czeka w blokach startowych, a często podejmuje działania, które choć trochę mogą zniwelować te problemy. Wiele wydarzeń przeniosło się do internetu, w tym m.in. Festiwal Filmowy Tribeca w Nowym Jorku, który pod koniec zeszłego tygodnia przyniósł główną nagrodę w konkursie międzynarodowym filmowi „Sala samobójców. Hejter”. Jan Komasa ma wspaniałą passę, a po nominacji do Oscara za „Boże ciało” pokazał widzom na świecie kolejny wartościowy projekt, różniący się od poprzedniego i przede wszystkim bardzo aktualny. Nie kryli tego jurorzy festiwalu Tribeca, a Danny Boyle napisał do reżysera: „Z głębi serca gratuluję reżyserowi jakże aktualnego i niepokojącego filmu. Czym Nixon i Watergate byli dla Coppoli, gdy kręcił Rozmowę, tym Facebook i fake newsy są dla twórcy Hejtera”. I tutaj dostrzegam poważny argument przemawiający za kandydaturą tego filmu do Oscara międzynarodowego. Problemy wymienione przez Boyle’a są dziś szeroko komentowane i analizowane, ich wpływ na życie społeczne i polityczne jest nie do przecenienia. Mówi o tym film Jana Komasy, który doskonale jest i będzie rozumiany pod każdą szerokością geograficzną. To bardzo ważny i w moim odczuciu decydujący argument!

Jeśli regulamin Akademii nie ulegnie zmianie, kandydować do Oscara międzynarodowego będą mogły filmy, których premiery w rodzimych krajach miały miejsce od 1 października 2019 do 30 września 2020. Sporo jeszcze czasu do tej granicy, ale ciągle nie wiadomo jakie filmy zostaną ukończone na festiwal w Gdyni, albo zmieszczą się z premierami (lub specjalnymi pokazami) w wyznaczonym terminie. „Sala samobójców. Hejter” premierę kinową miała na początku marca, grana była tam przez pięć dni, a potem trafiła do internetu. Akademia spojrzy na tę niedogodność zapewne przychylnym okiem.

Czy „Hejter” ma dziś na naszym rynku realnych konkurentów, w rywalizacji o miano „polskiego kandydata do Oscara”? Aby to sprawdzić trzeba przejrzeć kalendarz premier w polskich kinach po 1 października 2019 roku. Na pewno nie wstydzilibyśmy się udziału w rywalizacji o Oscara filmu „Supernova” Bartosza Kruhlika, w kinach pojawiły się też m.in.: „Proceder”, „Żelazny most”, „Pan T.”, a na początku 2020 roku jeszcze „Wszystko dla mojej matki”. Skromny to wybór. Sięgałbym raczej po tytuły, które do kin dopiero trafią. I tu zaczynają się „schody”. Pandemia nieco pokrzyżowała plany producentom i nie do końca wiadomo, które z filmów uda się ukończyć zgodnie z planem i będą miały szansę zaistnieć we wrześniu czy październiku w kinach.

Z informacji, które udało mi się uzyskać, są filmy, które uniknęły bezpośrednio pandemii, zdjęcia do nich ukończono i obecnie znajdują się w post-produkcji. Przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności, filmy takie powstają obecnie w zaciszu biur/firm, a specjaliści pracują nad ich ostatecznym kształtem. Jest takich produkcji od kilku do kilkunastu, a dotyczyć to może takich filmów, jak m.in.: „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, „Magnezja”, „Mistrz”, „Wonder Zenia” (wcześniej „Masażysta”), „Orzeł. Ostatni patrol”, „Broad Peak”, „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”. Pandemia na pewno wprowadziła zamieszanie w tych produkcjach i znacząco pokrzyżowała ich plany. By filmy te mogły startować do Oscara 2021, musiałby mieć siedmiodniową otwartą dystrybucję do końca września 2020 roku. Większość z nich nie spełni tego warunku, ale to nie premiera jest tutaj kluczem do sukcesu.

Każdy kandydat do Oscara musi mieć za sobą jakieś międzynarodowe osiągnięcia, wpływają one bowiem znacząco na rozpoznawalność tytułu i pomagają w jego promocji do tej nagrody. „Boże ciało” zauważono w Wenecji i Toronto, co otworzyło filmowi drogę do nominacji. Wspomniane przed chwilą polskie filmy nie mają jeszcze oficjalnie zagwarantowanej takiej promocji, a biorąc pod uwagę niepewną sytuację, może zabraknąć czasu na odpowiednie przygotowanie filmu do tak znaczących zmagań. Stawiam więc na „Salę samobójców. Hejtera” i powracam do wątku opisanego na początku.

Jan Komasa ma za sobą nominację do Oscara i udział w tych zmaganiach w sezonie 2019/2020. Polski twórca i jego ekipa wspaniale (a często na luzie) reprezentowali nasz kraj w rywalizacji o nagrodę, a przegrana z koreańskim „Parasite” może nawet podkreślać siłę polskiego filmu. „Boże ciało” przegrało bowiem w bezpośredniej rywalizacji z najlepszym filmem roku!

Zmagania o najbliższego Oscara będą wyglądał inaczej. Już dziś Akademia przewiduje, że w kategorii Film Międzynarodowy pojawi się znacznie mniej kandydatów. Polski film leży na tacy, jest praktycznie gotowy do rywalizacji o Oscara. Jan Komasa zapewne zbladłby na twarzy na taką wiadomość... Perspektywa ponownego przechodzenia przez cały proces promocji, ta gonitwa, wyjazdy, spotkania, to wysiłek gigantyczny, a już przy „Bożym ciele” Komasa znacząco odczuł to obciążenie. Patrząc na to z boku, można mówić „warto było”, ale co o tym myśli reżyser i czy będzie chciał ponownie podjęć to wyzwanie?

Jest wiele czynników przemawiających za kandydowaniem „Sali samobójców. Hejtera” do Oscara. Przede wszystkim polski twórca drugi rok z rzędu mógłby zabiegać o tę nagrodę, co jest przecież sprawą niezwykłą i wyróżniającą na tle innych propozycji. Członkowie Akademii na pewno zwrócą na to uwagę. Podobnie, jak na to, że Polska ma szansę na trzecią z rzędu nominację do Oscara w kategorii Film Międzynarodowy. Media na świecie na pewno będą o tym pisały! Amerykańskie media lubią takie ciekawostki i rekordy.

„Sala samobójców. Hejter” to film doceniony na festiwalu w Nowym Jorku, na jednym z najważniejszych wydarzeń filmowych na kontynencie północnoamerykańskim. Nie wiadomo, jak wyglądał będzie tegoroczny rok festiwalowy za oceanem, wiele wydarzeń jest odwoływanych i przenoszonych. Tribeca może stać się ważnym punktem w oscarowych zmaganiach.

Najważniejszym argumentem przemawiającym za „Hejterem” jest jednak to, że porusza bardzo aktualny temat. Trafnie opisał to William Hurt, członek jury festiwalu Tribeca: „Pragnę Panu podziękować za wspaniały film. Inspirujący. Moralnie potężny. Wnikliwy. Istotny. Przepełniony głębokim zrozumieniem i współczuciem. To właśnie ten szczególny rodzaj empatii przesądza o sile filmu, stając się autentycznym wyrazem sumienia artysty. To empatia, która opiera się naciskom. Jest szczera. Sprzyja zrozumieniu. Dziękuję wszystkim  współtwórcom tego wielkiego dzieła: dzieła sumienia” – napisał w liście do Jana Komasy.

Oscarowa promocja polskiego filmu praktycznie już się zaczęła. Nie widzę dziś na horyzoncie innego polskiego kandydata do tej nagrody.

1 komentarz:

  1. Moim zdaniem film Hejter mocno średni dużo lepszy był Sala Samobójców

    OdpowiedzUsuń