Strony

wtorek, 15 grudnia 2020

25 lat od premiery „Gorączki”. Zachwyt nie słabnie

25 lat temu, 15 grudnia 1995 roku, do szerokiej dystrybucji w USA wszedł film Michaela Manna zatytułowany „Gorączka”. To do dziś jeden z najlepszych filmów sensacyjnych w historii kina, z genialnym aktorskim pojedynkiem Roberta De Niro i Ala Pacino oraz plejadą gwiazd w rolach drugoplanowych. 13 kwietnia 1996 roku film pojawił się w Polsce i byłem jednym z widzów tamtego pokazu. Od prawie 25 lat mój zachwyt „Gorączką” nie słabnie.

Nie wiem, co jest najlepsze w tym filmie. Takie kino sensacyjne jest pamiętane przez lata i rzeczywiście, chwilę po pierwszym seansie „Gorączka” utkwiła mi w pamięci. Kilka seansów później, jest ciągle jednym ze szczytowych osiągnięć w swojej dziedzinie. Wpłynęło na to kilka czynników.

Aktorski pojedynek

Robert De Niro i Al Pacino po raz pierwszy w historii na wspólnym planie filmowym spotkali się dopiero właśnie w „Gorączce”. Nie rozumiem dlaczego wcześniej nikt nie doprowadził do tego spotkania. Czyżby słabszy okres w karierach obu aktorów zachęcił ich do wspólnego występu? Co prawda panowie wcześniej zagrali w „Ojcu chrzestnym II”, ale nigdy we wspólnych scenach. Historia kina potrzebowała takie aktorskiego spotkania na szczycie. Wspólnych momentów w „Gorączce” De Niro i Pacino też nie mają wiele, ale każdy z nich zapada w pamięci. Szczególnie spotkanie w restauracji i rozmowa o filozofii swojego życiowego credo. Aktorzy w tych kreacjach wypadają znakomicie, obaj grają fachowców najwyższej klasy, ale niestety po dwóch stronach barykady. Nie zmienia to faktu, że gliniarz i złodziej darzą się wielkim szacunkiem. To na ekranie widać i czuć i jest to jeden z tych elementów, które zachwycają.

Aktorzy w drugim i dalszym planie

„Gorączka” zbudowana jest też na kreacjach drugoplanowych. Generalnie podzielone są one na dwie drużyny. Przestępcami dowodzi Neil McCauley (De Niro), a jego najważniejszymi partnerami w zbrodni są Chris Shiherlis (Val Kilmer), Michael Cheritto (Tom Sizemore), Trejo (             Danny Trejo) i pośrednio Nate (Jon Voight). Jest też oczywiście kobieta, a nawet dwie. Pierwsza z nich to obiekt westchnień McCauleya, czyli Eady (Amy Brenneman) oraz żona Chrisa, Charlene (Ashley Judd). Po drugiej stronie zespół detektywa Vincenta Hanny (Pacino), w skład którego wchodzą: Drucker (Mykelti Williamson), Casals (Wes Studi), Bosko (Ted Levine). No i kobiety, Justine (Diane Venora), partnerka Hanny oraz jego pasierbica Lauren (Natalie Portman). W tle pojawiają się też sprawcy wielu wydarzeń: Roger Van Zant (William Fichtner), Kelso (Tom Noonan), Waingro (Kevin Gage), Hugh Benny (Henry Rollins), Donald Breedan (Dennis Haysbert) i jeszcze kilka innych postaci. I teraz najważniejsze, dzięki genialnemu scenariuszowi wszystkie te większe i mniejsze role w pełni wybrzmiewają na ekranie, są bardzo ważnymi elementami fabuły, często ją napędzają. Każdy najmniejszy nawet dialog brzmi wiarygodnie, popycha akcję, napędza oś historii. Scenariusz jest perfekcyjny!

Sceny akcji

„Gorączka” posiada kilka tylko scen akcji, ale te które oglądamy budzą zachwyt. Ta najważniejsza to oczywiście napad na bank i uliczna strzelanina. Choreograficznie dopracowana do najmniejszych szczegółów, brutalna, bardzo dynamiczna, pełna dramatycznych momentów, krwi i śmierci. Jest też kilka mniejszych scen, ale też ważnych. Chociażby ta ukazująca napad na ciężarówkę oraz scena na parkingu kina samochodowego. Za to „Gorączka” na pewno nie jest zdominowana przez ten element gatunku, a Michael Mann dawkuje akcję w sposób przemyślany, nie jest natrętny, nie przesadza i prowadzi nas przez pełną napięcia opowieść.


 Muzyka

„Gorączkę” buduje strona muzyczna. Jest oczywiście oryginalna ilustracja podpisana przez Elliota Goldenthala, pełna elektronicznych dźwięków, przeciągłych i świdrujących głowę wysokich tonów. Do tego słyszymy w filmie kilka innych utworów. Najważniejszym dla mnie jest "Always Forever Now", podpisane przez U2 i Briana Eno. Są też utwory: Kronos Quartet, Einstürzende Neubauten, Moby’ego i Lisy Gerrard. To jedna z tych płyt z muzyką filmową, do której powracam zdecydowanie za rzadko, ale odświeżenie jej z okazji rocznicy filmu to prawdziwa rozkosz.  

Dziedzictwo

Michael Mann stworzył kilka wybitnych i bardzo udanych filmów. Przydarzyły mu się też wpadki. Jednak „Gorączka” to jego najwybitniejsze dzieło, dopracowane do najmniejszych szczegółów, staranne, prowadzone bez pośpiechu, przyglądające się postaciom, a kiedy trzeba brutalne i dynamiczne. Mann prowadzi całą tą reżyserką operacją pewną ręką mistrza filmowej opowieści i wznosi kino sensacyjne na szczyt. Szczyt, na którym jest od 25 lat…

Post Scriptum

Gdyby „Gorączka” powstała dzisiaj byłaby w gronie najlepszych filmów roku, a Oscary dla najlepszego filmu, za role, montaż, zdjęcia, dźwięk byłby w jej zasięgu. Tymczasem przed 25 laty, Akademia kompletnie nie zauważyła tego arcydzieła, nie doceniła filmowego mistrzostwa, raz jeszcze przegapiła wielki film. Po 25 latach od premiery „Gorączka” to dzieło kultowe, ale ciągle wymagające uwagi i skupienia. Pokazywana w telewizji traci swoją moc, ale ciągle zachwyca kolejne rzesze odbiorców. Co tylko podkreśla siłę tego filmu. [Ocena 10/10]

2 komentarze:

  1. Specialnie wstrzymuję się z odświeżeniem tego dzieła, aż uzbieram na na kino domowe. Jeśli sąsiedzi nie zawiadomią policji o strzelaninie to znaczy, że mam za słaby sprzęt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracam do tego filmu regularnie. Jak dla mnie arcydzieło. I ta muzyka...

    OdpowiedzUsuń