Strony

niedziela, 19 września 2021

„Bo Burnham. Inside” – one man show i wielkie show

Po zeszłotygodniowym triumfie podczas nagród Emmy postanowiłem przyjrzeć się bliżej filmowi „Bo Burnham. Inside”. I doznałem olśnienia. Niczego lepszego ostatnio nie widziałem.

Słusznie opisywana jest ta produkcja, jako mieszanka dokumentu, filmu, stand-upu, dramatu, teatru, musicalu, społecznego komentarza. Bo Burnham, zamknięty w izolacji przez rok w swoim domu,  napisał scenariusz, wyreżyserował i wykreował, zmontował i zagrał w swoim przedsięwzięciu. Jak niewiele potrzeba, aby zrobić coś genialnego, a ja minimalizm tego typu uwielbiam.

Biorąc na warsztat wiele problemów współczesnego świata, komentując obraz rzeczywistości zdominowanej przez technologie i socialmedia Bo Burnham mierzy się z własnymi demonami i bardzo szczerze opowiada o tym wszystkim, co go dziś uwiera i prowadzi na krawędź choroby. Nagrody Emmy za muzykę, reżyserię i scenariusz specjalnego programu rozrywkowego są jak najbardziej uzasadnione.

Bo Burnham jest przede wszystkim komikiem muzycznym i jak czytam w różnych źródłach ma spory dorobek w tej dziedzinie. Ze swoimi dokonaniami odbył kilka tras koncertowych, sprawdził się w świecie stand-upu, ale też zaczął chorować i dopadały go na scenie ataki paniki. Około 2016 roku wycofał się z występowania, zaczął kręcić filmy, w tym całkiem udany „Eighth Grade”, wystąpił w „Obiecującej. Młodej. Kobiecie”. Jak mówi w „Inside”, w 2020 roku planował powrócić do większej aktywności zawodowej i wtedy… „zdarzyła się najzabawniejsza rzecz”.

Zamkniecie i izolacja podczas pandemii skutkowały realizacją  „Bo Burnham. Inside”, który powstał w jego domu w Los Angeles bez udziału ekipy i publiczności. Produkcja ujrzała światło dzienne na Netflix pod koniec maja, nie była poprzedzona kampanią promocyjną, nie była specjalnie nagłaśniana... i stała się fenomenem. To nie mój świat, ale dobrze poinformowane źródła (dzięki dzieciaki) donoszą, że piosenki Burnhama odniosły w mediach społecznoścowych wielki sukces, a na Tik-Toku stały się zjawiskiem i były na różne sposoby przerabiane (piosenka o Jeffie Bezosie rządzi!).

Czym dla mnie jest ten program? „Bo Burnham. Inside” to nic innego, jak bardzo trafna krytyka współczesnego świata i wielu bardzo niepokojących zjawisk, z internetem na czele. Daje temu wyraz Burnham kilka razy w swoim programie, gdy śpiewa piosenkę o FaceTime czy Instagramie, gdy wyśmiewa różnego rodzaju programy edukacyjne, YouTuberów, gry wideo czy randki w internecie, a przede wszystkim potrzebę ludzi, aby wypowiadać się w internecie na każdy temat. Tutaj komik trafia w punkt, ale przecież tak samo robi wielu innych utalentowanych artystów. To co wyróżnia Burnhama to skierowanie wzroku widzów i swojej kamery na siebie samego, dotknięcie sfery prywatności, opowiedzenie o własnych troskach i problemach – także zdrowotnych, bo mówienie o samobójstwie (nawet „chwilowym”) to już nie są żarty.

Przez film przebija smutek, przebija obraz samotności, a wraz z rosnącą brodą Bo Burnhama coraz mocniej wchodzimy w świat jego izolacji, zamknięcia, pustki, osamotnienia. Nie wiem na ile jest to samotność prawdziwa, ale wierzę bardzo w szczerość przekazu artysty. Ataki paniki jakich doświadczał kilka lat wcześniej były prawdziwe, depresja jest faktem, a izolacja spowodowana koronawirusem dopełniła dzieła i dotknęła przecież nie tylko jego, ale wielu naszych bliskich czy dalekich.

Bo Burnham to bardzo utalentowany człowiek, porusza się znakomicie po różnych dziedzinach sztuki nowych mediów, jest bystrym obserwatorem dynamicznych przemian na świecie i potrafi je perfekcyjnie i zabawnie skomentować. Tacy artyści to skarb dla współczesnej kultury, także w kontakcie z młodym odbiorcą, który zawsze wie lepiej i widział więcej. Bo Burnham nie moralizuje, nie sili się, aby nadać swoim występom i piosenkom jakikolwiek edukacyjny charakter, jest sobą i przez siebie mówi o tym, co go uwiera, a co uwiera tak wielu odbiorców dzisiejszego świata. W mojej opinii, jak nikt inny dzisiaj, stylem i treścią stał się genialnym komentatorem, dotknął często słabo analizowanych aspektów życia społecznego, zjawisk, zagrożeń i ludzkiej głupoty. Mistrz!

Program dostępny jest na Netflix, niczego lepszego tam nie znajdziecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz