Strony

niedziela, 9 października 2022

Almodovar: Telewizor jest częścią dekoracji w domu

Cytowany w tym wpisie na blogu wywiad w „The Guardian” pojawił się kilka miesięcy temu, ale słowa wypowiedziane przez Pedro Almodovara o sytuacji kin i ich przyszłości, wydają mi się cały czas aktualne. Zgadzam się bowiem ze słowami mistrza i dziś chciałbym się nimi podzielić z czytelnikami bloga „Spór w kinie”.

 

The Guardian: Chcę Cię zapytać o stan kina. To niebezpieczny moment dla sztuki, którą kochasz. Pandemia przyspieszyła dominację serwisów streamingowych. Wydaje się, że widzowie inteligentnych filmów, które operują niuansami i złożonością, niechętnie wracają do kin. W ciągu ostatniego miesiąca lub dwóch filmy głównych reżyserów – Paula Thomasa Andersona, Guillermo del Toro, Kennetha Branagha, a nawet Stevena Spielberga – poniosły porażki w kinach. Tylko Spider-Man był w stanie przekonać ludzi do pójścia do kina.

 

Pedro Almodovar: [Znużony] Spider-Man był jedynym wyjątkiem.

 

The Guardian: Co o tym myślisz?

 

Pedro Almodovar: Czuję się okropnie, bardzo źle. Bo masz rację i jest to bardzo zaskakujące, że pokolenie, które porzuciło kino – a wygląda na to, że na zawsze - jest pokoleniem kinofilów. Miałem nadzieję, że zawsze znajdą się ludzie, którzy co tydzień muszą przyjść do kina, ale wygląda na to, że przyzwyczaili się do oglądania filmów w domu. Nie wiem, czy jest to odwracalne. To naprawdę tragedia. Na przykład w Hiszpanii frekwencja w kinach spadła o 70 procent, a zwłaszcza na filmach niezależnych i kinie repertuarowym. I włączam w to filmy takie jak „Zaułek koszmarów” del Toro. Mimo że jest to film wysokobudżetowy, to wciąż jest filmem artystycznym.

 

The Guardian: To film gatunkowy z wielkimi gwiazdami Hollywood, a mimo to ludzie nie chodzą go oglądać. A „West Side Story” z pewnością jest głównym nurtem. Te filmy były w większości dobrze recenzowane. To samo z „Belfast” i „Licorice Pizza”. Niestety ludzie trzymali się z daleka.

 

Pedro Almodovar: To samo ze „Spencer” Pabla Larraina. Są też filmy, takie jak „Macbeth” Joela Coena, „Being the Ricardos” czy „The Power of the Dog” Jane Campion, które nie zostały odpowiednio wydane, ponieważ zostały stworzone przez i dla serwisów streamingowych. Efektem pojawienia się tych filmów na małym ekranie, jest to, że niszczą teksturę, która jest tak specyficzna dla kina. Cykl życia filmu został zachwiany. Nie jestem przeciwko streamingowi, dają tyle miejsc pracy, tak wielu ludziom. Ale naciskam na koegzystencję kina i streamerów. Filmy potrzebują ekskluzywnej premiery kinowej.

***

Tak to widzi Pedro Almodovar. Od wywiadu przeprowadzonego wiosną tego roku niewiele się zmieniło. Kino ciągle ma pod górę, a praca nad powrotem widowni przed duże ekrany trwa. Inaczej wygląda ta sytuacja w dużych miastach, a inaczej w mniejszych. Inaczej w kinach prywatnych, a inaczej w kinach ze wsparciem samorządów lokalnych. Inaczej w multipleksach, a inaczej w kinach lokalnych i studyjnych. Faktem jest, że kina i ich właściciele szukają własnej i nowej drogi do widza. Czasami pojawiają się pozytywne obrazy sytuacji w kinach, kiedy indziej są one przygnębiające. Cieszy sukces w kinach „Johnny’ego”, ale martwią porażki innych filmów, które rokowały na sukces. Sukcesy „Spider-Manów” to tylko duża zasłona dymna, niedająca pełni obrazu w kinach. W zbudowaniu sensownego systemu koegzystencji kina i filmowego internetu nie pomaga wysoka inflacja, niepokoje na świecie, gospodarcze problemy. Trwa ciągle okres przejściowy, powolny proces odbudowy zaufania i budowy świadomości dotyczącej wartości seansu na dużym kinowym ekranie.

 

I jeszcze jedna myśl Almodovara, który wyjaśnia dlaczego jego „Matki równoległe” warto oglądać na dużym kinowym ekranie, dlaczego film o walorach artystycznych, autorski głos, ambitny projekt, zasługuje na spotkanie widza w ciemnej sali kinowej.

 

Pedro Almodovar: Nie chodzi tylko o walory produkcyjne, choć na małym ekranie są one oczywiście mniejsze. Oglądanie cierpiącej Penélope [Cruz, aktorka z „Matek równoległych” - KS] z bliska na dużym ekranie to uczucie, którego po prostu nie da się odtworzyć na ekranie telewizora. Telewizor jest częścią dekoracji w Twoim domu. Nie pochłania cię w ten sam sposób. To cię nie porwie! W kinie zostajesz porwany. Bardziej cierpisz, jesteś bardziej poruszony. W domu jest tak wiele rzeczy, które mogą cię rozpraszać. Odbierasz telefon, idziesz po jedzenie, idziesz do toalety. To nie tylko problem z „Matkami równoległymi”. Zachód słońca jako gatunek domaga się bycia widzianym na dużym ekranie. Takie filmy zamieniają się w telewizji i są po prostu mniejsze. Ludzie, którzy tworzą te filmy, chcą, aby ich filmy były doceniane tak, jak powinny. [Na dużym ekranie! - KS]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz