Strony

wtorek, 13 czerwca 2023

Wokół sprawy braku dotacji na nowy film Holland

Pojawiają się coraz bardziej szczegółowe informacje na temat braku dotacji na nowy film Agnieszki Holland. Wygląda na to, że reżyserka uraziła dyrektora PISF.

Jak pisałem kilka dni temu: Pomimo rekomendacji ekspertów, Agnieszka Holland nie otrzymała na nowy film pieniędzy z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dlaczego tak się stało? Światło na sprawę rzucają Radosław Śmigulski i Agnieszka Holland w rozmowie z dziennikarzami, a sprawę opisały onet.pl i interia.pl.

Gdzieś u podstaw problemu jest na pewno to, że Agnieszka Holland nie jest lubiana przez obecne władze i głośno krytykuje postępowanie rządu PIS. To pośrednio PIS kieruje poczynaniami Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, bo to partia rządząca wyznacza ministra kultury, który stoi na straży także działalności filmowej w naszym kraju.

Agnieszka Holland zakończyła niedawno zdjęcia do filmu „Zielona granica”, który opowiada o granicy polsko-białoruskiej. Temat ten jest dziś wielkim problemem dla polskich władz. Wicepremier Piotr Gliński oświadczył wprost, że "absolutnie ten film nie jest sponsorowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ani z żadnych innych instytucji powiązanych z MKiDN". Z kolei posłanka PiS Joanna Lichocka powiedziała w TV Republika, że film "Zielona granica" to "element walki z polskim rządem". Myślę, że posłanka Lichocka istnieje w parlamencie, żeby przynosić wstyd polskiemu parlamentaryzmowi, dlatego trudno mi jej słowa traktować bardzo poważnie. Pamiętam za to jej słynny gest, który pokazuje i innym posłom, i - w zasadzie - obywatelom. Może pojawiać się taki odbiór, ale trudno mówić o filmie, którego się nie widziało, więc nie wiem, jak ktoś ma czelność, żeby osądzać i etykietować film, zanim go zobaczy. Nigdy nie jest moim celem, żeby szkodzić polskim siłom zbrojnym ani ogólnie Polsce. Raczej jest mi bliskie podejście Żeromskiego, który sformułował takie zdanie: "Rozdrapujmy rany narodowe, żeby nie zarosły błoną podłości". Myślę, że ta błona podłości jest najbardziej niebezpieczna dla zdrowia moralnego i siły kraju - Agnieszka Holland powiedziała w rozmowie z Interią.

Film „Zielona granica” nie zabiegał jednak o dotację PISF. Za to Agnieszka Holland po wsparcie PISF zwróciła się z kolejnym projektem, filmem o Franzu Kafce. W ostatnim rozdaniu dotacji w PISF, film nie otrzymał wsparcia. Pomimo rekomendacji ekspertów (Filip Bajon, Tadeusz Lampka, Ewa Piaskowska, Jacek Raginis-Królikiewicz, Agata Szymańska) jako jedyna fabuła został skierowany do późniejszej decyzji.

W rozmowie z Onetem dyrektor PISF Radosław Śmigulski ostro wypowiadał się o polskiej reżyserce. "Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu spotkał się z taką dozą oszczerstwa, pogardy i nienawiści, jakie wobec mnie wypowiedziała pani Holland. Jest to dla mnie tym trudniejsze do zrozumienia, że przez cały okres mojej pracy w PISF wspierałem jej projekty, a sama reżyserka wciąż wskazuje konieczność poszanowania godności innego człowieka" - przekonywał.

"Dyrektor Śmigulski sprowokował mnie do niemądrej wypowiedzi. Usłyszałam od niego: 'Franz Kafka nie jest wart dofinansowania przez Polskę filmu o nim'. Później wbrew faktom pan dyrektor próbował dowieść niewystarczającego udziału polskich twórców. Film ma częściowo polską ekipę, a przede wszystkim jest autorskim projektem polskiej reżyserki i został wysoko oceniony przez komisję polskich ekspertów. Zawsze traktowałam dyrektora Śmigulskiego z należytym szacunkiem, tu spotkałam się z brakiem takiego pod adresem swoim i jednego z najważniejszych artystów XX wieku" - zapewniła w rozmowie z portalem Agnieszka Holland.

"Powiedziałam panu Śmigulskiemu coś nieprzyjemnego pod wpływem silnych emocji, czego nie ma sensu teraz powtarzać. Wypowiedziałam tylko jedno zdanie, które mogło być źle zrozumiane. Od razu przeprosiłam i jeśli pan dyrektor nadal czuje się urażony, ponawiam szczere przeprosiny. Ale wrażliwość dyrektora nie powinna decydować o tym, czy dany film otrzyma państwowe wsparcie" - dodała reżyserka.

"Urzędnicy PiS zachowują się, jakby publiczne pieniądze były ich prywatnymi, a polityczne czy osobiste sympatie mogły być rozstrzygające. Nie mam wątpliwości, że obecna władza mnie nie lubi. Wiem, dlaczego nie dostałam państwowych pieniędzy, miałam na ten temat przecieki z instytutu" - mówiła Holland, która w przypadku "Zielonej granicy" nie ubiegała się o dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

"Zwróciłam się za to do PISF o rutynowe zaświadczenie potwierdzające, że 'Zielona granica' to polska produkcja, coś takiego jest potrzebne do umów międzynarodowych. Dostaliśmy odmowę pod proceduralnym, nigdy niestosowanym pretekstem, czyli dano mi do zrozumienia, że nie jestem dostatecznie polska, mimo że, a może właśnie dlatego, że film mówi o polskiej współczesności, został zrealizowany w Polsce, po polsku, przez polskich twórców i z polską ekipą" - zdradziła Onetowi Agnieszka Holland.

No właśnie. Cały problem leży w tym, kto i jak ocenia działalność artystyczną. Czy teraz wsparcia nie otrzymają twórcy ambitnych filmów o zagranicznych postaciach historycznych? Nie chcieć wesprzeć filmu o Kafce, to duża arogancja. Mało polski? Bohater, reżyserka, projekt? No proszę…

Agnieszka Holland odniosła się też do wsparcia dla filmu o budżecie przekraczającym 200 mln złotych. Co ciekawe, jest to jedyny wspartym przez PISF film, pod którym nie podpisał się żaden reżyser. "To projekt znany wcześniej pod nazwą 'Ochotnik', praca nad nim prowadzona jest jeszcze od okresu przed COVID-19, a dotyczy historii W. Pileckiego. Nazwisko reżysera/reżyserki oraz odtwórcy głównej roli są mi znane, ale muszą pozostać tajemnicą do czasu zawarcia niezbędnych umów" - wyjaśnił w rozmowie z Onetem Śmigulski.

"Jak to możliwe, że film bez reżysera, z mało doświadczoną amerykańską producentką i bez publicznie znanych szczegółów o udziale Polaków dostaje bardzo duże dofinansowanie? Nie widzę powodu, dla którego publiczne pieniądze wydawane są po kryjomu. Jeden - również nietransparentnie produkowany projekt o Pileckim - pochłonął już, bez widocznego rezultatu, ogromne środki. Myślę, że ten wybitny polski bohater zasługuje na naprawdę wybitny film, tu - obawiam się - znowu nie ma na to gwarancji" - odpowiedziała dla Onetu Agnieszka Holland.

W artykule w Onecie powróciła też sprawa wstrzymania dotacji dla festiwalu Kino na Granicy. Agnieszka Holland była gościem specjalnym tegorocznej jego odsłony, ale  tuż przed rozpoczęciem festiwalu okazało się, że Polski Instytut Sztuki Filmowej wstrzymał dotację dla Kina na Granicy w wysokości 100 tys. złotych. W kuluarach mówiło się o tym, że stało się to między innymi z powodu nowego filmu (głównie tematyki) Agnieszki Holland "Zielona granica".

- Szczerze mówiąc, nie ma innego powodu wstrzymania tej dotacji. To jest mściwość obecnych władz, że karzą twórców albo naukowców, którzy im się nie podobają, ponieważ nie podzielają skrajnie nacjonalistycznej wizji świata. Karzą festiwal, nie przyznając mu środków finansowych, a dają miliardy na tak zwaną telewizję publiczną, a tak naprawdę partyjną - tak tę sytuację skomentowała Agnieszka Holland w rozmowie z Interią.

Sprawę braku dofinansowania dla festiwalu skomentowała Jolanta Dygoś, dyrektorka Kina na Granicy. "7 kwietnia na stronie PISF opublikowane zostały wyniki programu "Upowszechnianie kultury filmowej", do którego złożyliśmy wniosek o dofinansowanie. Przy naszym stowarzyszeniu widniała i widnieje nadal, mimo iż minęło półtora miesiąca od zakończenia przeglądu, adnotacja "Do późniejszej decyzji". Regularnie od wielu lat otrzymywaliśmy wsparcie PISF, które jest dla nas niesłychanie ważne, stąd decyzja była szokująco niezrozumiała.

17 kwietnia przekazaliśmy prośbę o podjęcie pozytywnej decyzji ze względu na zbliżający się termin rozpoczęcia przeglądu. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. 16 maja wysłałam do sekretariatu dyrektora Radosława Śmigulskiego prośbę o spotkanie, znów bez odpowiedzi. 29 maja znowu listem i znowu złożonym osobiście, przekazaliśmy prośbę o podjęcie pozytywnej decyzji ze względu na braki w tegorocznym budżecie (rok temu otrzymaliśmy dotację w wysokości 120 000 PLN). Teraz dociera do nas, iż najprawdopodobniej jest to związane z osobą Agnieszki Holland. Była ona, wraz z rodziną, bohaterką jednej w retrospektyw "Filmowy Klan". Agnieszka Holland jest przez nas niezwykle lubiana i podziwiana. Ponadto jak nikt inny łączy polską, czeską i słowacką kinematografią, które to są przedmiotem zainteresowania Kina na Granicy. Cały polsko-czeski zespół organizatorów był i jest dumny, że przyjęła nasze zaproszenie" - powiedziała Interii Jolanta Dygoś.

***

Z czym mamy tutaj do czynienia? Na usta cisną się bardzo mocne słowa. Obawiam się, że nad polską kinematografią zbierają się ciemne chmury, a słowo „wolność” będzie niedługo odmieniane przez wszystkie przypadki. Trwa już WIELKA GRA o przyszłość naszego kina i całej kinematografii, której przewodzi PISF. Filmy, wydawnictwa i dystrybucja, edukacja, festiwale, działalność międzynarodowa… Wiele już widać wyraźnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz