Strony

środa, 27 września 2023

Holland komentuje polski wybór do Oscara

Agnieszka Holland nie przebiera w słowach i choć trzyma kciuki za „Chłopów”, z jej słów wyłania się obraz sytuacji w polskiej kinematografii. „Z kulis obrad mogłoby na pewno powstać dobre kino moralnego niepokoju” - komentuje tę decyzję dla Onetu reżyserka „Zielonej granicy”. Czy są szanse tego filmu na inne nominacje do Oscara?

"Zielona granica" była prezentowana w konkursie głównym jednego z najważniejszych festiwali filmowych świata — w Wenecji — gdzie zdobyła nagrodę specjalną jury. Wybór tego tytułu do reprezentacji oscarowej (tak jak w ubiegłym roku uhonorowanego w Cannes "IO" Jerzego Skolimowskiego) wydawałby się naturalną decyzją, gdyby nie fakt, że od kilku tygodni Agnieszka Holland jest szkalowana przez najważniejsze osoby w państwie i kierowaną przez nich TVP. Ostatecznie decyzją Komisji Oscarowej pod przewodnictwem Ewy Puszczyńskiej (producentki m.in. "Idy") polskim reprezentantem do Oscara 2024 w kategorii międzynarodowej został film "Chłopi" twórców "Twojego Vincenta”.

Nie jestem zaskoczona, że nasz film nie został wybrany. Przypuszczałam, że to będą "Chłopi", choć ten tytuł i tak może kandydować w kategorii animowanej. Wie pan, strach gryzie duszę. Niewątpliwie zagłosowanie za "Zieloną granicą" wymagałoby ogromnej indywidualnej odwagi członków i członkiń komisji, którzy zależą od dotującego ich projekty Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. Nie pierwszy raz mamy w naszym kraju do czynienia z szantażem ekonomicznym – komentuje dla Onetu Agnieszka Holland. Jestem ciekawa, jak głosowano. Żałuję, że nie mogłam obserwować obrad. Z ich kulis mogłoby na pewno powstać dobre kino moralnego niepokoju. Gdyby nas wybrano, władza by tego nie odpuściła, wyciągnięto by konsekwencje personalne. Mielibyśmy III wojnę światową. Skończyło się banalnie, ale też najbezpieczniej. Nie płaczę, nie mam żalu. Nie mogę wymagać od ludzi, żeby działali wbrew swoim interesom. Dość długo żyłam w PRL-u, żeby takie konformistyczne rozwiązania mnie dziwiły - dodała.

Niestety to koniec walki o Oscara. Bardzo trudno, żeby taki mały film obcojęzyczny, bez wsparcia wielkiej platformy streamingowej, zdobył środki na walkę o główne nagrody, inne niż międzynarodowa. Żadne inne państwo z koproducentów nie mogło nas zgłosić, ponieważ zmienił się regulamin oscarowy – film musi mieć przeważający wkład kraju, który go zgłasza, a "Zielona granica" powstała z większościowym udziałem polskich twórców – tłumaczy Agnieszka Holland.

Trzymam kciuki za "Chłopów", których co prawda nie miałam jeszcze okazji zobaczyć, ale znam niezłe zagraniczne recenzje po pokazie w Toronto. Niech ten film zajdzie jak najdalej – puentuje.

Podczas konferencji prasowej ogłaszającej polskiego kandydata do Oscara, przewodnicząca Komisji Oscarowej Ewa Puszczyńska przeczytała oświadczenie, w którym Komisja wyraziła swoje oburzenie atakiem na „Zieloną granicę” i Agnieszkę Holland. „Do niedawna niewyobrażalne było to, żeby minister, premier i prezydent dużego państwa w środku Europy, zamiast ważnymi dla kraju sprawami, zajmowali się recenzowaniem filmu, używając przy tym niewybrednych i głęboko obraźliwych określeń, wykorzystując je w kampanii wyborczej. W imieniu wszystkich twórców nie zgadzamy się, aby politycy ograniczali i wykorzystywali naszą twórczą wolność” – mówiła producentka „Idy”.

Na konferencji prasowej padły pytania o pominięcie „Zielonej granicy”, która na świecie jest już tytułem rozpoznawalnym i szeroko omawianym przez światowe media, nie tylko filmowe. Myśmy naprawdę odbyli bardzo głęboką dyskusję rozważając wszelkie za i przeciw, a potem drogą głosowania tak zostało zdecydowane. Proszę mi wierzyć, ta komisja ciągle jest niezależna i wszyscy głosowali zgodnie ze swoimi sumieniami, wyciągając wnioski z tego, o czym rozmawialiśmy – mówiła Ewa Puszczyńska. „Chłopi” zostali polskim kandydatem do Oscara w wyniku głosowania i stosunkiem głosów 4:2.

1 komentarz:

  1. Czy Ewa Puszczyńska mogła celowo nie głosować na "Zieloną Granicę", aby nie konkurowała z jej "Strefą interesów" zgłoszoną przez Anglików?

    OdpowiedzUsuń