Strony

czwartek, 28 grudnia 2023

Było kilka pomysłów na powrót Kleksa

Już wszyscy widzą jak jest i każdy może sam ocenić nową wersję „Akademii Pana Kleksa”. Osobiście odbieram ten film niekorzystnie i dlatego z większą uwagą przyglądam się zarzuconym  pomysłom na nowego Kleksa. Swoimi wspomnieniami podzielili się Tomek Bagiński i Jakub Ćwiek. Obejrzałbym oba filmy.

Bo ochotę na sfilmowanie „Akademii Pana Kleksa” miało wielu ambitnych producentów i wiele osób mierzyło się z tą opowieścią. Tomek Bagiński zaproponował totalny odlot od klasycznej wersji, jedną z tych wizji, które wzbudziłyby totalne wzburzenie i zachwyt (zależnie od przywiązania do klasyki). Jego „Akademia Ambrożego K.” to wielki ukłon dla filmowego poprzednika, ale też znakomita zabawa z gangsterskim kinem gatunkowym. Niestety, podobnie jak śmiała wizja Powstania Warszawskiego w „Hardkor 44” i „setki innych pomysłów”, projekt upadł. Powód, pozyskanie praw autorskich od spadkobierców. Z tego samego powodu nie powstał projekt, w który zaangażowany był Jakub Ćwiek, który mierzył się z nieco innym medium, ale na horyzoncie był też element filmowy. Wygrała inna wizja i dziś wizję tę możemy oglądać w naszych kinach. O projektach porzuconych piszą zaangażowani w nie autorzy.

 

O całej sprawie, w bardzo fajny sposób pisze Tomek Bagiński na swoim profilu na Facebooku, oto ta historia…

 

Akademia Ambrożego K.

Mglisty, błotnisty poranek. Więzienie w Sztumie. Widzimy tył głowy pokryty tatuażami. To nasz Bohater. Idzie korytarzem. W tych tatuażach prawdziwa „historia przemocy” i zakręcony chiński smok.

Przed „głową” otwiera się krata. Strażnik pozdrawia skinieniem ręki. Bohater podchodzi do okienka. Urzędnik w środku wydaje jego rzeczy. Stary dowód osobisty. Miga nam imię Ambroży, ale nie widać nazwiska. Na zdjęciu mężczyzna z wielką brodą i paroma kolorowymi piegami na twarzy. (Znajomo wygląda). Poza dowodem parę monet sprzed denominacji i złożony fioletowy surdut.

Nasz bohater bierze rzeczy. Widzimy w końcu jego twarz. To łysy Fronczewski (oczywiście), siwa broda, związana w wikingowskie warkoczyki. Szyja, tak jak i głowa pokryte tatuażami. Wzrok Waltera White. Czerń w tych oczach. Ten człowiek przeszedł piekło i mu wpie*dolił.

Ambroży wychodzi przed bramę więzienia. Podchodzi do kosza. Wyrzuca surdut.

Później.

Noc. Komorów czy Magdalenka, w każdym razie, któraś podwarszawska wioska korporatów. Dom Jednorodzinny z ogródkiem. Ciepłe światło w środku. Wystrój bez wyrazu jak z folderu firmy meblarskiej. Po kuchni krząta się facet koło 30 razem z żoną. Widać dzieciaki. No kurde, reklama Kinder Bueno. Fajno. Słodko. Idealnie.

Facet dostrzega coś w oknie. Mówi żonie, że wyniesie śmieci. Bierze prawie pusty worek. Wychodzi do ogrodu.

W cieniu czeka Ambroży. Witają się. Ściskają. Młody ma wzruszenie na twarzy. I strach.

Ambroży stoi jak cień z przeszłości, która już nigdy nie miała wrócić. W końcu pyta:

- Adaś, kto zdradził?

BACH. Tytuł. Zaczyna się film.

Który miał być gangsterskim, jajcarsko-poważnym dialogiem z wersją Akademi Pana Kleksa Gradowskiego. Pomyśleliśmy z paroma znajomymi (Wydaje mi się, że był przy tym Krzysiek Noworyta i Krzysiek Piskorski), co by było gdyby stary film był bajkową mitologizacją znacznie bardziej pojechanej, brudnej historii, w której Ambroży Kleks jest bossem gangu młodocianych przestępców niczym z PRL’owskiego Oliviera Twista. Doktor Pai Chi Wo szmugluje dla nich z Azji surowce do produkcji piegów – które są po prostu halucynogennymi pigułami. A Akademia to de facto szkoła dla zawodowych złodziei. Pamiętam, że spotkaliśmy się  nawet z Piotrem Fronczewskim i też mu się spodobało. No ale jak zaczęliśmy kopać w prawach do filmu, to ukazał się taki labirynt, że się poddaliśmy. Maciej Kawulski kilka lat później przeszedł przez ten labirynt, zdobył prawa i zabrał się za robienie z rozmachem już swojej Akademi. Ja też poszedłem w innym kierunku. Bez żalu. Jeden z setek już projektów, które trzeba było zostawić za sobą.

Ale wspomnienie tego miksu Akademi, Vabanku i Breaking Bad też pozostało.

***

O swojej przygodzie z nową „Akademią Pana Kleksa” opowiada też Jakub Ćwiek. Oto, jak wspomina tę swoją historię ceniony pisarz:

 

Nie wiem czy już Wam to  pisałem. 

Zostałem kiedyś poproszony przez jedną z platform audio o napisanie scenariusza do zupełnie nowych przygód Ambrożego Kleksa.

W założeniu miał to być serial audio, słuchowisko, ale napisane  tak, by w razie czego sprawdziło się jako coś realizowanego filmowo/ aktorsko.  Pięć, sześć odcinków, z czego w całości miałem napisać jeden, by pokazać styl i klimat, a resztę w postaci plotline'u.

Napisałem i przyznam Wam, byłem zadowolony z efektu.

Sporo tam było klimatu samego Kleksa, bo dużo włożyłem w przygotowanie samej postaci, ale dużo było też wariactw na temat na przykład doktora Who. Generalnie podszedłem do retellingu książek Brzechwy jak kiedyś do "Chłopców". Zupełnie nowa opowieść, ale wynikająca z mocnego przemyślenia źródła.  Miks lekkiego SFu, baśni, sporej dawki humoru, przygody i grozy.

Pierwszy odcinek bardzo się mocodawcy spodobał i ogólnie padło nawet bardzo budujące hasło, że to jest to!

 Na zielone światło do dalszego pisania musiałem jednak jeszcze poczekać, bo sytuacja wyglądała tak, że zleceniodawca był ponoć dopiero na wstępnym etapie rozmów ze spadkobiercami i w ten pierwszy odcinek i plotline zainwestował sam z siebie, na własne ryzyko, by pokazać kierunek. 

Czekaliśmy więc na zielone światło, a to... nie nadeszło.

Z tego co wiem, nie dlatego, że projekt się nie spodobał. Nie wiem nawet czy został przez spadkobierców przeczytany.

Po prostu w międzyczasie przyszedł ktoś z wielkim workiem pieniędzy i ponoć zaproponował, że zrobi z Kleksa franczyzę na miarę Harrego P.

A z czymś takim trudno było konkurować.

Czy się wkurzyłem?

Nie, bo gdy ta decyzja zapadła — a nim to nastąpiło, trochę zeszło — przeszedłem już wszystkie fazy projektowej żałoby i byłem mocno osadzony w czymś innym. Ale nie ukrywam, było mi trochę szkoda. No bo wiecie, Kleks.

Od jakiegoś czasu wszyscy wiemy kto wtedy ten wyścig wygrał. A już teraz możecie się przekonać jak mu poszło 🙂

Ja tym razem — nie uwierzycie! — powstrzymam się od wyrażania publicznie swojej opinii 😁

***

A mi wolno wyrażać publiczną opinię i z każdym dniem coraz bardziej jestem niezadowolony z wizji, jaką zaproponowali twórcy nowej „Akademii Pana Kleksa”. Więcej pisałem TUTAJ. Nie jest też pewne, czy na etapie realizacji innych wersji, film nie zmieniłby się w jakąś karykaturę, poległ technicznie. Tego nigdy się już nie dowiemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz