Strony

środa, 7 lutego 2024

List w sprawie dyrektora PISF u ministra kultury

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, kilka tysięcy ludzi filmu podpisało się pod listem do ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Radosława Śmigulskiego. List kończy apel środowiska filmowego o przeprowadzenie w PISF działań kontrolnych i podjęcie "odpowiednich kroków naprawczych".

Jak pisze "Gazeta Wyborcza": Sygnatariusze przypominają, że w 2017 roku były minister kultury "zmusił do rezygnacji legalnie wybraną dyrektorkę i ustanowił na jej miejscu Radosława Śmigulskiego". Od tamtej pory PISF "popada w coraz większą ruinę organizacyjną, logistyczną, merytoryczną i moralną". I dalej: "pod apodyktycznymi rządami Radosława Śmigulskiego PISF całkowicie przestał wypełniać swoje fundamentalne zadania". Filmowcy wymieniają dziewięć najważniejszych zarzutów stawianych Śmigulskiemu:

 

- zniszczenie struktury organizacyjnej instytutu, skutkujące zablokowaniem prac nad kolejnymi projektami,

- wieloletnie wypełnianie politycznej agendy niedemokratycznego obozu politycznego,

- stosowanie cenzury i restrykcji wobec artystów, którzy przeciwstawiali się łamaniu demokracji w Polsce,

- arogancję wobec ludzi, nienawistny i pełen agresji język, działania noszące znamiona mobbingu,

- wywieranie nacisku na twórców,

- obstrukcję w rozliczaniu wniosków i dotacji, wieloletnie opóźnienia w rozliczaniu wniosków pod absurdalnymi powodami, co postawiło na skraju bankructwa wiele film produkcyjnych,

- zniszczenie systemu eksperckiego,

- nieprzejrzystość decyzji,

- zniszczenie mechanizmów kontrolnych w PISF.

 

Według „Gazety Wyborczej” pod listem podpisali się:

 

- Związek Zawodowy Reżyserów Polskich - Gildia Reżyserów Polskich - 110 osób,

- Związek Zawodowy Scenarzystów Polskich - Gildia Scenarzystów - 168 osób,

- Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych - 160 firm,

- Kobiety Filmu - 4,3 tys. osób,

- Studio i Szkoła Wajdy.

 

Zarząd Stowarzyszenia Filmowców Polskich prosi o sprostowanie nieprawdziwej informacji opublikowanej w „Gazecie Wyborczej” w artykule „Kilka tysięcy ludzi filmu pisze do Sienkiewicza w sprawie dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wypełniał wolę PiS”, autorstwa Arkadiusza Gruszczyńskiego (publikacja 6 lutego 2024), dotyczącym listu środowiska filmowego w sprawie dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosława Śmigulskiego.

W zdaniu „Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w ostatnich dniach do listu dołączyło, przy sprzeciwie Jacka Bromskiego, Stowarzyszenie Filmowców Polskich.” nieprawdą jest to, że odbyło się to „przy sprzeciwie Jacka Bromskiego”.

W rzeczywistości Zarząd Stowarzyszenia Filmowców Polskich w głosowaniu poparł podpisanie ww. listu. Żaden z członków Zarządu nie był przeciw.

„Gazeta Wyborcza” zapytała MKiDN, czy list dotarł do ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Oto pełna odpowiedź resortu: "Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego potwierdza otrzymanie listu. Po jego analizie zapadną decyzje odnośnie dalszego postępowania w tej sprawie".

 

***

Mój komentarz:

O szczegółowych działaniach dyrektora PISF wiadomo oficjalnie stosunkowo  niewiele, bo w czasie jego kadencji niewiele było osób, które otwarcie i publicznie miało go odwagę oceniać. Dostrzegalna była za to aktywność dyrektora na arenie międzynarodowej, bo gościł on na licznych zagranicznych wydarzeniach. Kilka otwartych spotkań z dyrektorem PISF na przykład na festiwalu w Gdyni, też niczego nie wnosiło. Aktywnie działający twórcy, otwarcie nie występowali przeciwko dyrektorowi, z obawy przed blokadą ich działalności. Do otwartej wymiany zdań, które docierały do opinii publicznej, dochodziło rzadko, a to najgłośniejsze to „starcie” dyrektora Śmigulskiego z Agnieszką Holland. Padły wtedy mocne słowa pod adresem dyrektora, za co Holland w mediach przeprosiła, ale jej reakcja była odpowiedzią na blokadę jej wniosku o wsparcie filmu o Franzu Kafce, którego dyrektor PISF nie chciał dofinansować, uznać projekt za „mało Polski” (jeśli dobrze pamiętam). I tu leży największy problem działalności PISF pod rządami dyrektora Śmigulskiego. Ma on pełną władzę, potrafi skutecznie uciąć projekt, nawet jeśli komisja ekspertów wystawi mu wysoką ocenę, do tego dochodzą znaczące opóźnienia, jeśli chodzi o formalności, wypłaty i rozliczenia. Kolejnym zarzutem, który znany jest zza kulisowych rozmów jest arogancja dyrektora i poczucie znaczącej wyższości nad przedstawicielami środowiska filmowego.

W dodatku niektóre opinie dyrektora Śmigulskiego są bardzo krzywdzące i kompletnie mijają się z rzeczywistością kinematograficzną w naszym kraju. I tu przytoczę historię mi najbliższą, czyli politykę dotyczącą dofinansowania festiwali filmowych. Na jednym ze spotkań z przedstawicielami festiwali, dyrektor Śmigulski raczył powiedzieć, że „festiwali jest za dużo”. I przełożył to w czyn… Znaczące środki od PISF otrzymują te najważniejsze festiwale, te mniejsze wydarzenia, także o zasięgu lokalnym, są traktowane przez niego jako „zło konieczne”, większość z nich w ogóle nie dostaje wsparcia, a jeśli ktoś je otrzymuje to są to kwoty na upokarzającym poziomie, nieadekwatne do potrzeb dotyczących organizacji festiwali, przeglądów czy wydarzeń. Dyrektor PISF przesuwał środki na działania festiwalowe i edukacyjne w kierunku wydarzeń o zabarwieniu prawicowym i patriotycznym. Dodam tylko od siebie, że festiwale w Polsce – mniejsze i większe, mają do odegrania kluczową rolę w edukacji filmowej naszego społeczeństwa. Wiele polskich filmów może zaistnieć tylko TAM i to TAM dochodzi do spotkań ludzi filmu z publicznością! Faktem jest, że PISF wsparł też wiele mniejszych wydarzeń, ale za nic nie mogę zrozumieć, na czym polega polityka dofinansowań festiwali i wydarzeń, cała ta procedura jest nieprzejrzysta. A jeśli ktoś narazi się dyrektorowi… to sytuacja robi się trudna, jak w przypadku Przeglądu „Kino na Granicy”, któremu cofnięto dotację, bez podania przyczyny, ale po tym, jak w programie pojawiła się retrospektywa twórczości Agnieszki Holland i jej rodziny.

Niestety większość opinii o dyrektorze PISF pochodzi zza kuluarowych rozmów i nie będą tu przytaczane. Jednak zawsze relacje te kończyły się określeniami, że były te spotkania bardzo nieprzyjemne lub co najmniej trudne. Jeśli w ogóle ktoś miał szansę się do niego dostać…

Temat jest bardzo poważny i niejednoznaczny. Dyrektor PISF ma też spore poparcie w branży, wielu producentów i twórców, może mu wystawić dobrą opinię, bo ze współpracy z nim są zadowoleni. Za kadencji dyrektora PISF polskie kino odniosło sporo sukcesów, ale to nie jest takie niezwykłe, kiedy w naszej kinematografii pracuje tak wielu utalentowanych twórców. Pytanie, czy nie mogło być lepiej? Ocen pracy dyrektora PISF i podlegającego mu instytutu, to zdecydowanie większe i bardzo skomplikowane zadanie.

Obecna kadencja dyrektora Śmigulskiego kończy się w 2027 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz