Strony

poniedziałek, 11 marca 2024

Glazer dedykuje Oscara poznanej Polce

Kim była Polka, której Jonathan Glazer zadedykował swojego pierwszego Oscara? Podczas blisko 10-letniej pracy nad „Strefą interesów” reżyser w pewnym momencie poczuł, że ta pełna zła historia opierająca się na codzienności rodziny Hössów potrzebuje kontrapunktu. Światło i nadzieję przyniosła historia łączniczki Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk, która jako nastolatka dostarczała więźniom jedzenie i leki. To jej pamięci zadedykowano „Strefę interesów”, jak i otrzymaną ostatniej nocy nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej.

W swoim najnowszym filmie „Strefa interesów” Jonathan Glazer przygląda się codzienności komendanta obozu Auschwitz-Birkenau Rudolfa Hössa i jego rodziny. Podczas blisko 10-letniej pracy nad tym projektem reżyser w pewnym momencie poczuł, że ta pełna zła historia potrzebuje kontrapunktu. Światło i nadzieję przyniosła historia łączniczki Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk, która jako nastolatka dostarczała więźniom jedzenie i leki. To jej pamięci zadedykowano „Strefę interesów”.

Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk urodziła się 26 lipca 1927 roku w położonych kilka kilometrów od Oświęcimia Brzeszczach. Jej rodzina miała wielopokoleniowe tradycje górnicze. Ojciec – patriota walczący na Śląsku Cieszyńskim pod komendą Hallera – przed wojną był mierniczym na kopalni w Brzeszczach. Po wybuchu II wojny światowej przebywał w obozach pracy, najpierw w Dachau, później w Gusen. W czasie niemieckiej okupacji Aleksandra wraz z siostrą dożywiała więźniów, organizowała lekarstwa i przenosiła grypsy. Wstąpiła do konspiracyjnej formacji ZWZ-AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki. Działała pod pseudonimem „Olena”.

Zanim twórcy odkryli przeszłość i świadectwo łączniczki „Oleny", Jonathan Glazer czuł, że opowiadana przez niego historia zła uosabianego przez Rudolfa i Hedwigę ma w sobie tyle mroku, że potrzebuje przeciwwagi. Rozpoczął poszukiwanie – jak określa w wywiadach – „światła”.

Na historię Bystroń-Kołodziejczyk po raz pierwszy natknął się koproducent „Strefy interesów” Bartek Rainski. – W Muzeum Auschwitz-Birkenau pracowała pani, która zajmowała się filmowcami. Przed przystąpieniem do zdjęć Jonathan Glazer chciał spotkać się z jak największą liczbą ocalałych więźniów. To od niej otrzymaliśmy kontakty do osób z Oświęcimia i okolic, które przebywały w obozie. Któregoś dnia ta pani wspomniała, że ma jeszcze jedną osobę, która co prawda nigdy więźniarką nie była, ale mieszka w Brzeszczach i ma niesamowitą historię, którą powinniśmy poznać. Wtedy szukaliśmy z Jonathanem – jak my to nazywamy – światła. Trafiliśmy do Aleksandry, która opowiedziała nam całą swoją historię. W ten sposób znaleźliśmy nasze światło – opowiedział Rainski w trakcie Q&A po specjalnym pokazie „Strefy interesów” w Muzeum Auschwitz-Birkenau.

W swoim świadectwie łączniczka opowiedziała o tym, jak wyglądało zaangażowanie młodych Polek w pomoc: – Ja, podobnie jak i inne dziewczyny, byłam łączniczką w AK. Człowiek nie wiedział, co jest w kopercie. Koperty była zapieczętowane. Trzeba je było tylko dostarczyć na rozkaz i tyle. Niewykonanie rozkazu powodowało usunięcie z organizacji lub coś gorszego. Za pomoc więźniom można było trafić do obozu, jak Helena Płotnicka z Przecieszyna. Zostawiła sześcioro dzieci, a ją wykończyli w obozie w przeciągu miesiąca. Najłatwiej było pomóc więźniom w terenie, w miejscu ich pracy. Tam, gdzie nie dało się w dzień podrzucić jedzenia czy lekarstw, szło się nocą – czytamy w świadectwie udzielonym stowarzyszeniu Auschwitz Memento.

To właśnie w scenach nocnych obserwujemy bohaterską postawę Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk. W ekranową „Olenę" wciela się Julia Polaczek. W scenach z jej udziałem zmienia się zupełnie warstwa wizualna filmu. Te sekwencje zostały zrealizowane wojskową kamerą termowizyjną. Za zdjęcia do filmu odpowiada Łukasz Żal.

W jednej ze scen aktorka ma na sobie letnią sukienkę. To autentyczna, pochodząca z czasów II wojny światowej sukienka, którą na strychu Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk odnalazła kostiumografka Małgorzata Karpiuk.

– Potajemnie dla AK przygotowywałam też listy więźniów obozu. Imię, nazwisko więźnia, numer obozowy i kraj, z jakiego pochodził zapisywałam na karteczkach, które chowałam do rękawa. A jeśli to był Żyd, to się dopisywało: jude. Wieczorami w domu z tych karteczek przygotowywałam listy, które potem wysyłano je do Wielkiej Brytanii – opowiadała Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk w swoim świadectwie.

W „Strefie interesów” postać Aleksandry nie tylko dostarcza więźniom pożywienie, ale i odbiera od nich zaszyfrowane wiadomości. Jedną z nich jest ukryty zapis nutowy. Ten wątek zainspirowany został prawdziwa historią. Jak udało się ustalić, była to kompozycja z 1943 roku autorstwa przebywającego w Auschwitz-Birkenau Josepha Wolfa. Bystroń-Kołodziejczyk była tak zaangażowana w pomoc Żydom przebywającym w Jawischowitz – nazistowskim podobozie Auschwitz-Birkenau – że przylgnął do niej pseudonim „Judentante” (żydowska ciotka), z którego wówczas i po latach była bardzo dumna.

Szczególną odwagą wykazała się, gdy jawnie sprzeciwiła się katowaniu jednego z więźniów pracujących na kopalni. Było to w czasach, gdy sama pracowała w markowni kopalni Brzeszcze-Jawischowitz. Wspomnieniem tym podzieliła się z Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej Sabina Senkowska: – Pewnego dnia [Bystroń-Kołodziejczyk] zobaczyła, jak przy wydawaniu marek esesman katował jednego z więźniów. Był to Żyd pochodzenia belgijskiego. Nie mogła na to patrzeć. Odważyła się wówczas zatelefonować do komendanta podobozu Jawischowitz – Kowola i poprosiła go o interwencję w sprawie maltretowanego więźnia. Zaznaczyła ponadto, że jeśli nie pomoże, to w przyszłości nie dopisze na raportach żadnych dniówek, gdy będzie ich brakowało w rozliczeniach. Szantaż podziałał. Kowol kazał przyprowadzić tego więźnia do markowni. Jej odważna interwencja ocaliła mu życie.

Jonathan Glazer spotkał się z Aleksandrą Bystroń-Kołodziejczyk w ostatnich latach jej życia. Zmarła w 2016 roku w wieku 89 lat.

– To dzięki niej tu siedzimy, bo wiemy, że jest w ludziach coś więcej niż tylko mrok. Dobro istnieje, nawet w takich momentach. Ona pokazała mi to w taki sposób, że poczułem się pobłogosławiony – powiedział o Aleksandrze Bystroń-Kołodziejczyk Jonathan Glazer. [źródło: gutekfilm.pl]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz