Strony

poniedziałek, 11 marca 2024

Oscarowa klęska producentów streamingowych

Tylko jeden Oscar dla Netfliksa, bez nagród dla Apple’a, producenci treści streamingowych są wielkimi przegranymi tegorocznych nagród Akademii. Czy to sygnał słabnącej miłości do wszechpotężnych internetowych producentów? I co nam to mówi na przyszłość?

Netflix traktuje Oscary tylko jako „zło konieczne” i element marketingowej polityki dotyczącej sprzedaży ich platformy i ich produktów. Spełniając regulaminy Akademii, wprowadza filmy na chwilę do kin i wcale się tym nie przejmuje, niedługo potem wpuszczając je na swoje platformy. Nie informuje o oglądalności, nie dzieli się danymi finansowymi. Tymi wartościami obraca głównie w swojej firmowej przestrzeni. Ich filmów w kinach praktycznie nie ma, a jak mówią szefowie Netflixa kinowa dystrybucja i prezentacja filmów na dużych ekranach, w ogóle ich nie obchodzi i jest to tylko droga do celu. Może więc warto zostawić takie kinowe doświadczenie w spokoju i nie mieszać dwóch filmowych światów?

Netflix zabił już kilka wybitnych filmowych doświadczeń, bo wiele wartościowych filmów na ekranie domowym zwyczajnie się nie broni (szczęśliwi, co mają kino w domu :). Szkoda przede wszystkim Davida Finchera, który bardzo wierzy w Netflix. Wiadomo, że chodzi o milionowe dotarcie do widzów, ale to tylko mit, bo twardych danych nie ma i dostajemy tylko promocyjno-marketingowy przekaz. „Zabójca” Finchera w kinie działa z dużą mocą, a w streamingu już niekoniecznie. Wiem co piszę, bo film widziałem i w kinie i w internecie.

Nie tylko jednak Netflix produkuje wartościowe filmy, ale też inni znaczący cyfrowi gracze, a działanie takiego AppleTV+ zasługuje na słowa uznania. Gdyby nie Apple, Martin Scorsese zapewne nie mógłby nakręcić takiego filmu, jak „Czas krwawego księżyca”. Apple to partner szanujący filmowe doświadczenie i najpierw wprowadził ten film do kin i to na długo przed premierą na swojej platformie. Za to należą się im brawa. Jednak to ciągle streaming, a tegoroczne Oscary dały wyraz zmierzchowi wsparcia dla takiego internetowego doświadczenia. Netflix, Apple, Disney+ mimo w sumie 32 nominacji, zdobyli tylko jedną nagrodę. Oscara otrzymała krótkometrażowa fabuła Wesa Andersona nakręcona dla Netflixa. Porażka tym boleśniejsza, że przed galą Oscarów, Netflix przewodził liście nominacji mając ich 19 (11 filmów), a Apple był na drugi miejscu z 13 nominacjami (w tym 10 dla filmu Scorsese).

Od 2017 roku Netflix zdobył w sumie 23 Oscary (m.in. „Psie pazury”, „Mank”, „Historia małżeńska”, „American Factory”, „Roma”, „Ikar”), ale nigdy nie zdobył nagrody dla najlepszego filmu roku. Sztuka ta, jako pierwszemu producentowi streamingowemu, udała się właśnie Apple’owi, który w 2022 roku zdobył najważniejszego Oscara za film „CODA”. Tylko, że film ten nigdy nie trafił do polskich kin, a mógłby tutaj odnieść duży sukces, podobnie jak tegoroczna „Amerykańska fikcja”, za którą stoi Amazon Prime. Tegoroczna porażka Netflixa jest tym boleśniejsza, że przed rokiem producent ten zdobył aż sześć Oscarów, w tym cztery dla „Na zachodzie bez zmian” i dla animacji „Pinokio”. Oba filmy to bardzo kinowe doświadczenia, ale poczuć to mogli nieliczni.

Podejście do treści internetowych i zmieniający się kształt tego biznesu jest zauważalny na całym świecie. Na czele stawki ciągle jest Netflix, a goniące go platformy wielkich medialnych korporacji nie mogą się do niego zbliżyć. Odczuwalne są problemy Disney+, Maxa czy Paramount+, a widać to w giełdowych liczbach, bo analitycy rynków finansowych nie kryją swojego rozczarowania tą formą, bardzo drogiej w utrzymaniu, rozrywki. Produkcji streamingowych jest sporo, ale czy ich jakość spełnia pokładane nadzieje? Większość z nich to filmy według schematów i algorytmów, a widzowie doskonale to dostrzegają.

Tym ratunkiem ponownie może okazać się kino, które odbudowuje swoją pozycję po pandemii i zeszłorocznych strajkach. Odbudowa się przeciąga, ale Oscary sugerują i dają nadzieję, że kierunek jest dobry. Zdecydowana większość nagród trafiła do filmów kinowych i do ludzi kochających kinowe doświadczenia, jak Christopher Nolan, Yorgos Lanthimos czy Jonathan Gazer.

1 komentarz:

  1. Skończył się czas lockdownów i widzowie wrócili do kin. Twórcy "Oppenheimera" dziękowali sieci kin IMAX, gdyż kręcili specjalnie w formacie dostosowanym dla ich ekranów.
    Co do Scorsese, nie wszyscy w Hollywood utożsamiają się z jego poglądami. Scorsese to przedstawiciel konserwatywnego skrzydła. W jego filmach króluje kultura heteroseksualnego samca, co nie odpowiada środowisku LGBT+. Do tego dochodzą tytuły stricte katolickie ("Modlitwa", a za chwilę film o Jezusie). Ciężko przez to zdobyć mu kolejnego Oscara.

    OdpowiedzUsuń