„U Pana Boga w Królowym Moście” zanotował najlepsze otwarcie polskiego filmu od siedmiu miesięcy. Lekki powiew optymizmu? A może potwierdzenie, że w kinach rację bytu mają dziś tylko kolejne części znanych serii.
Pod koniec marca 2024 roku dokumentalny „Budda. Dzieciak ‘98” zadebiutował w polskich kinach gromadząc 268 tysięcy widzów. Tydzień wcześniej familijny „Za duży na bajki 2” wystartował gromadząc w weekend 109 tysięcy osób. Od tamtej pory w naszych kinach pojawiło się sporo polskich produkcji filmowych, ale żadna nie zbliżyła się do tych wyników.
W miniony weekend w polskich kinach zadebiutował film „U Pana Boga w Królowym Moście”, który w weekend zgromadził 81 tysięcy widzów. To najlepsze otwarcie polskiego filmu od siedmiu miesięcy.
Pokazuje to niestety dość mizerną sytuację polskich filmów w kinach, gdzie wiele obiecujących tytułów nie zyskało większego zainteresowania publiczności. Odczuł to m.in. bardzo przyzwoity „Kulej. Dwie strony medalu”, który na starcie przyciągnął nieco ponad 30 tysięcy widzów.
„U Pana Boga w Królowym Moście” w reżyserii Jacka Bromskiego tchnął nieco optymizmu w temat pokazywania polskich filmów w naszych kinach. Zapewne jeszcze lepiej poradzi sobie kolejna odsłona „Listów do M.”.
I to niestety daje obraz sytuacji polskich filmów na dużych kinowych ekranach. Popularnością cieszą się tylko kolejne odcinki znanych serii lub działające na podobnej zasadzie produkcje korzystające ze znanych marek. Kleks, Kargule z Pawlakami, Budda, Kogel z moglem, fuks, familijne historie czy to na podstawie znanej książki czy też sequel popularnego poprzednika.
Pierwsze oryginalne polskie produkcje znajdują się znacznie dalej, ale nie można odmówić sukcesu „Białej odwadze” czy „Kosowi”, bo oba zgromadziły po blisko 300 tysięcy widzów. Zapowiadane na wydarzenie „Czerwone maki” stać było na przyciągnięcie jedynie 200 tysięcy widzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz