czwartek, 28 listopada 2013

Kondrat u Skolimowskiego, a do tego Rutger Hauer i Andrzej Chyra



Zebrałem to w końcu w całość i stworzyłem informację. Wygląda na to, że "11 minut" Jerzego Skolimowskiego będzie jednym z najbardziej oczekiwanych filmów najbliższych lat... Skoro produkcja rusza w kwietniu 2014 to premiery należy oczekiwać w 2015 roku. A będzie na co czekać bo w obsadzie m.in. Rutger Hauer, Marek Kondrat i Andrzej Chyra a gatunek to "thriller katastroficzny".

***

Jerzy Skolimowski przygotowuje thriller katastroficzny zatytułowany „11 minut". Zdjęcia do niego mają się rozpocząć pod koniec kwietnia przyszłego roku w Warszawie. Obsada jest imponująca, a w jednej z ról zobaczymy Marka Kondrata.

Ale to nie koniec niespodzianek. Gwiazdą filmu będzie Rutger Hauer, którego najlepiej kojarzymy z roli w "Łowcy androidów". W obsadzie są także: Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Wojciech Mecwaldowski, Beata Tyszkiewicz, Eryk Lubos, Jan Nowicki, Arkadiusz Jakubik, Michał Piela i Katarzyna Figura.

Twórcy nie chcą zdradzać o czym opowiadał będzie ten film. Za to eksperci PISF ocenili ten projekt bardzo wysoko.


Film Point Group będzie dystrybutorem i współproducentem filmu. Produkcję wsparł m.in. Irlandzki Fundusz Filmowy, na razie w kwocie 150 tysięcy euro (tutaj też pozyskano część pieniędzy na „Essential Killing"). Cały budżet filmu to 8,78 mln złotych, z czego 3 miliony pochodzi z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.


***

W przeciwieństwie do wielu osób (głównie przyjaciół i znajomych) uważam "Essential Killing" za bardzo dobry film, ukazujący mistrzostwo reżyserskich możliwości mistrza. Widać wyraźnie, że Skolimowski lubi ostatnio mroczne klimaty, bo "Cztery noce z Anną" miały także charakter grozy wkomponowany w opowieść o facecie nieprzystosowanym do życia. Powolna narracja, osaczenie, mrok, narastające przerażenie... Już samo "thriller katastroficzny" brzmi przy opisie "11 minut" elektryzująco, bo jednego możemy być pewni, Skolimowski na łatwiznę nie pójdzie i szykuje dla nas mocne kino. Ciekawe czy akcja będzie rozgrywała się w Polsce (zdjęcia w Warszawie podpowiadają, że tak, ale...), w przyszłości (i jakiej?), jakiego rodzaju katastrofa się wydarzy (tutaj można sporo zaproponować) i czy wszyscy aktorzy będą mieli coś do zagrania (mistrzowski zestaw)? I tym razem reżyser uderza z produkcją, która dotrzeć może do widzów na świecie. Musi jednak być ostrożnym, bo "thrillerów katastroficznych" powstaje ciągle mnóstwo, więc trzeba zaoferować coś zdecydowanie niezwykłego. Osobiście trzymam kciuki i czekam.

środa, 27 listopada 2013

Nie będzie sporu tym razem. O wersji rozszerzonej filmu "Hobbit: Niezwykła podróż"


Dzięki edycji rozszerzonej pierwszej części „Hobbita" możemy w pełni docenić ogrom prac włożonych w ekranizację książki Tolkiena, która poprzedza wydarzenia z „Władcy Pierścieni" i łączy się z nimi nierozerwalnie. Warto obejrzeć „Niezwykłą podróż" ponownie i przed wyprawą do kina na „Pustkowie Smauga".

Spójrzmy jednak na historię. Edycje rozszerzone poszczególnych części „Władcy Pierścieni" to pozycje mistrzowskie i niedoścignione, prawdziwa uczta dla wielbicieli filmowej wersji słynnej książki mistrza Tolkiena. Wydania te były (i są do dziś) wspaniałymi uzupełnieniami wersji kinowych poszczególnych filmów. Zainteresowani tematem wiedzą doskonale, że rozszerzone edycje wydatnie przyczyniły się do rozbudowania filmowych światów stworzonych przez twórców „Władcy Pierścieni". W przypadku „trylogii" Peter Jackson miał jednak z czego wybierać, bo w wersji kinowej ze względu na ograniczony czas musiał z wielu ważnych wątków zrezygnować. Spełnienie przyszło wraz z wydaniami DVD, a filmy w tych wersjach okazały się zdecydowanie lepsze od oryginalnych wersji. W moim przypadku wygląda to tak, że dziś oglądam „Władcę Pierścieni" tylko w wersji rozszerzonej. Czy z „Hobbitem" będzie podobnie?

Z „Hobbitem" od początku był spory problem. Niewielka książka Tolkiena przeniesiona miała być do kina w dwóch częściach, a dziś już wiadomo, że będzie to nowa trylogia. Ekipa Petera Jacksona musiała znacząco rozbudować opowieść snutą przez Bilba Bagginsa. Wiadomo, że w tym celu korzystano z dodatków, napisanych przez Tolkiena i zamieszczonych w III tomie „Władcy Pierścieni". Czy jednak pomysł by i w przypadku „Hobbita" skusić się na wersje rozszerzone filmów, był dobry?

Kinowa wersja pierwszej części, czyli „Hobbit: Niezwykła podróż", nie jest niestety tak udanym filmem, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ponad dwugodzinny obraz na dużym ekranie nieco się dłużył i lekko rozczarował. Podkreślam, że lekko bo to przecież i tak znakomita rozrywka, świetnie nawiązująca klimatem do „Władcy Pierścieni". Jednak „Hobbit" nie ma już tej siły, co słynny poprzednik – przynajmniej po pierwszej odsłonie (na całość jednak trzeba będzie spojrzeć po premierze trzeciej części). Pamiętajmy przy okazji, że „Władca Pierścieni" - przy całej miłości do tego filmu – też rozwijał się powoli, a „Drużyna Pierścienia" pozostawiła pewien niedosyt po pierwszym pokazie kinowym.

A co oferuje nam wersja rozszerzona filmu „Hobbit: Niezwykła podróż"? Największą atrakcją jest tutaj oczywiście kilkanaście minut nowych scen, które cieszą nasze oczy. Niestety to zdecydowanie za mało by wyrazić swój bezwzględny zachwyt nad tą wersją. Zaprezentowane sceny nie dominują nad filmem, nie wnoszą aż tak wiele do budowy całej historii, nie jest łatwo w ogóle je wychwycić. Są ważne i cenne, ale tutaj są jedynie atrakcyjnym dodatkiem, a chciałoby się by odgrywały dużo większą rolę.

Warto jednak zauważyć, że niektóre nowe sceny mają spore znaczenie dla przebiegu akcji, budowy opowieści oraz związków z rozgrywającym się później „Władcą Pierścieni". Już w Prologu opisującym upadek Ereboru możemy zobaczyć dlaczego doszło do zniszczenia przyjaźni między elfami i krasnoludami (przyda nam się to gdy obejrzymy „Pustkowie Smauga" i bliżej poznamy króla elfów). Znacznie więcej scen ma miejsce w Hobbitonie, gdzie poznajemy m.in. młodego Bilba. Najwięcej na rozszerzonej edycji w filmie zyskują sceny mające miejsce w Rivendell. Jest tutaj m.in. nowa piosenka oraz zabawne sceny mające miejsce w trakcie posiłku i kąpieli nieokrzesanych krasnoludów. Dochodzi tutaj też do dodatkowych ważnych rozmów Elronda i Bilba oraz Elronda i Gandalfa. Rozbudowana została Narada u Elronda, która mocniej wiąże „Hobbita" z „Władcą Pierścieni". Świetnie też wypada niedługo potem duża nowa scena z udziałem Króla Goblinów. I to praktycznie wszystko. W sumie to jedynie kilkanaście minut, a oczekiwania były, rzecz jasna, zdecydowanie większe...

Ale wydanie rozszerzone pierwszej części „Hobbita" to nie tylko sam film, to także godziny materiałów dodatkowych przybliżających powstanie tej produkcji. Po tej wyprawie świat filmowego „Hobbita" będzie inny.

Wydanie Blu-ray
 
O ile sam film pozostawia lekki niedosyt, o tyle godziny materiałów dodatkowych spełniają wszystkie pokładane w nich nadzieje. Zachwytów nie będzie końca... Ekipa Petera Jacksona przygotowała dla widzów niemal 9 godzin genialnych dokumentów przybliżających powstanie tylko pierwszego z trzech „Hobbitów". Potwierdzam, że są one na poziomie i radują podobnie jak materiały dodatkowe w wydaniach rozszerzonych „Władcy Pierścieni". Nieprzypadkowo Peter Jackson już we wstępie do wydania rozszerzonego „Hobbita" wyjaśnia dlaczego płyty z dodatkami noszą numer 7. i 8. Są to bowiem kolejne części materiałów, które widzieliśmy oglądając „Władcę Pierścieni" i tworzące wspólnie wielką bibliotekę wiedzy o filmowych ekranizacjach prozy Tolkiena.

Wydanie, które oceniamy to pięciopłytowa edycja 3D. Dwa pierwsze dyski to filmy właśnie w wersji trójwymiarowej. Jackson nakręcił „Hobbita" w najnowocześniejszej technologii (48 klatek na sekundę), a 3D jest tutaj aż przesadnie ostre i podkreśla każdy prezentowany szczegół. Płyta 3. przynosi nam filmową wersję rozszerzoną w wersji 2D, a dwa kolejne dyski to wspomniane liczne dodatki.

Przyjrzymy się najważniejszym elementom wydania.

Płyta numer 3 posiada obok samego filmu już pierwsze materiały przybliżające realizację. To premierowe komentarze twórców oraz znany dobrze materiał „Nowa Zelandia: Dom Śródziemia", który jeszcze mocniej podkreśla jak ważną decyzją dla tej produkcji była realizacja filmów właśnie w tym „magicznym" miejscu.

Płyta numer 4 zatytułowana jest „Dawno oczekiwana podróż. Kroniki „Hobbita" - Część I" i można tutaj zobaczyć kilkugodzinny zestaw dokumentów ilustrujących krok po roku powstanie pierwszego filmu z tej serii. Twórcy szczegółowo przedstawiają widzom poszczególne etapy prac nad „Hobbitem". Są tutaj m.in. sceny z udziałem Guillermo del Toro, który miał na początku reżyserować filmy. Potem są przybliżane kolejne z etapów prac: projektowanie, budowa, castingi, realizacja i prace dwóch ekip oraz wiele, wiele innych cennych informacji na temat tej produkcji. A warto pamiętać, że od momentu nakręcenia „Władcy Pierścieni" minęło ponad 10 lat i technika poszła do przodu. Dziś inaczej więc powstawały ujęcia prezentujące bohaterów w różniej skali wysokości, inaczej pracowano nad stroną wizualną, inaczej nakręcono Golluma i inne postaci wirtualne. Na szczęście obok profesjonalnej pracy, nie brakuje tutaj ujęć zabawnych, szczególnie gdy ukazywano pracę z krasnoludami (nie przegapcie teledysku o krasnoludach występujących w filmie akcji). Całość to uczta obowiązkowa. Pierwsza z dwóch.

Płyta numer 5 to materiał noszący nazwę „Powrót do Śródziemia". Tutaj poświęcono miejsce głównym bohaterom oraz miejscom, w których rozgrywa się pierwszy film. Skupiono się więc nad postaciami krasnoludów, Bilba, Radegasta, Goblinów i Azoga. Od samego castingu zaczynając, poprzez charakteryzację, po sceny realizacji i post-produkcji. I tak każda z rodzin krasnoludów otrzymała osobny materiał, zgodnie z drzewem genealogicznym. Znakomicie przedstawiono na przykład prace nad poszczególnymi postaciami, ich projektowaniem na różnym etapie a później trudy w trakcie realizacji (polecam m.in. sposoby chłodzenia kostiumów krasnoludów). Najciekawiej wypada tutaj materiał poświęcony Azogowi, który na początku był postacią realną odpowiednio ucharakteryzowaną (pomysłów było kilka i wiele z nich widać na ekranie). Potem zmieniła się koncepcja i Azog stał się postacią całkowicie stworzą w komputerze, ale odwzorowaną przez aktora znanego z serialu „Spartakus". Wiele trudu przyniosły prace nad postaciami Goblinów. I tutaj Peter Jackson długo pracował z zespołem nad ich wizją, by odróżnić ich od orków.

Osobną sprawą są miejsce, w których kręcono film. Na nowo musiano zbudować Hobbiton, ale zdecydowano się na to samo miejsce. Dziś dzięki scenografom filmowym, właściciele tego miejsca (rodzina Alexander) stworzyła atrakcję turystyczną. Możemy też obejrzeć filmiki na temat Rhosgobel (siedziba Radegasta), Rivendell, Gór Mglistych i Miasta Goblinów.

Najcenniejsze jest w tym materiałach możliwość przyjrzenia się planom filmowym i pracy rzemieślników, którzy przenoszą do rzeczywistości pomysły Tolkiena, Jacksona czy twórców koncepcji wizualnej. Mi największą radość sprawiło obejrzenie dziesiątek przeróżnych rysunków, szkiców, planów tworzonych przez Johna Howe czy Alana Lee. Są one częściami filmowej opowieści, zmieniały się wraz z tym jak zmieniały się pomysł na film. Wspaniałe obrazy i wizje świata Tolkiena, jakby zaczerpnięte z wyobraźni samego mistrza. I co najważniejsze, genialnie odwzorowane na ekranie.

Ostatnim dodatkiem na tej płycie jest materiał poświęcony utworom muzycznym i pieśniom wykonywanym w filmie. Sporo też miejsca poświęcono piosence, która promowała pierwszego „Hobbita".

Nie sposób tutaj nawet w przybliżeniu opisać bogactwa zaprezentowanych materiałów. Twórcy ze szczegółami, i ku naszej radości, dzielą się swoją wizją filmowego „Hobbita", a dokładnie pierwszą z części. Są jednak momenty, gdzie dostrzec możemy elementy drugiej odsłony. Często jednak są one specjalnie zasłonięte by nie zdradzać czekających nas niespodzianek.

Po obejrzeniu niemal 9 godzin dodatków i zatopienia się w proces powstawania pierwszego filmu, zdecydowanie chce się go obejrzeć ponownie. Od teraz na „Hobbita: Niezwykłą podróż" spoglądać będę inaczej i zdecydowanie bardziej życzliwie.

Oprawa wydania

Wersja rozszerzona posiada oczywiście polskie napisy do wersji oryginalnej, ma też zwyczajowego lektora, ale nie usłyszymy tutaj dubbingu, który towarzyszył wydaniu DVD/BD wersji kinowej. Trudno sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać dogrywanie tych partii dźwięku, po takim czasie. Najbardziej oczywiście cieszą w całości przetłumaczone na nasz język materiały dodatkowe. Obraz prezentowany jest w formacie 1080 HD 16:x9 2.4:1 i nie można mu nic zarzucić. Dźwiękowo oryginalna wersja to już DTS-HD Master Audio 7.1, ale przy polskim lektorze otrzymujemy Dolby Digital 5.1.

Sporo zastrzeżenia mam do opakowania. O ile sama okładka, kartonowe pudełko z mieniącym się zdjęciem Bilba (lenticular), jest wspaniale wykonana, to niestety w środku czeka nas małe rozczarowanie. Po pierwsze nie ma tak pięknie wykonanej książeczki, która towarzyszyła wydaniom rozszerzonym „Władcy Pierścieni". Był to bardzo dobry przewodnik po wydaniu, a przede wszystkim przy opisach scen mieliśmy informację o tym, która ze nich uległa zmianie, uzupełnieniu lub została dodana. W „Hobbicie" by się o tym dowiedzieć, trzeba wejść do menu i zestawu poszczególnych scen, które zostały oznaczone w specjalny sposób. Samo plastikowe pudełko (w kolorze czarnym) i sposób jego zamykania też zawodzi, trzeba bowiem obchodzić się z nim bardzo ostrożnie, by nie złamać poszczególnych giętkich elementów.

Muszę jednak z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że te małe niedogodności w niczym nie umniejszają filmowej wyprawie Bilba, krasnoludów i Gandalfa, którą doświadczamy ponownie oglądając „Hobbita: Niezwykłą podróż". Za to znakomicie wyostrzają apetyt na kolejne części nowej trylogii Petera Jacksona.

Krzysztof Spór, Stopklatka 26.11.2013