Strony

niedziela, 24 września 2023

Polski kandydat do Oscara. Spekulacje, część II

Oto obiecana druga część spekulacji dotyczących wyboru polskiego kandydata do Oscara w kategorii Najlepszy Pełnometrażowy Film Międzynarodowy. Znam już głównych graczy tych zmagań i wybór wydaje się oczywisty.

W walce o polską nominację są moim zdaniem tylko dwa filmy – „Chłopi” i „Zielona granica”. Na tę chwilę znacznie większe Oscarowe szanse wydają się być po stronie filmu Agnieszki Holland. Tylko, że tutaj do głosu próbuje dojść także polityka. Najważniejsza kwestia dotycząca wyboru polskiego kandydata do Oscara. Czy Komitet Oscarowy, zaakceptowany przez ministra kultury, będzie działał w pełni niezależnie i bezstronnie?

Po obejrzeniu głównych Oscarowych graczy nie mam wątpliwości, że „Zielona granica” to najlepszy wybór. Nagroda w Wenecji, entuzjastyczne opinie światowej prasy, gorące przyjęcie za oceanem, wielkie poparcie świata artystycznego i branży dla Agnieszki Holland. To sprzyja „Zielonej granicy” i daje jej ogromną szansę na zdobycie nominacji, a potem samego Oscara. O tym filmie się mówi i pisze, jest na ustach filmowego świata, każdy będzie chciał go poznać. Te elementy są kluczowe dla Oscarowej promocji.

Niewystawienie „Zielonej granicy” do Oscara będzie błędem polskiej kinematografii, ale w tym roku to nie o jakość chodzi, ale o politykę i gigantyczny sprzeciw wobec Agnieszki Holland, który generują jej przeciwnicy.

„Zielona granica” na Oscarowej liście, to będzie spory problem dla władz rządzących, ale tylko do 15 października, bo po wyborach (wygranych lub przegranych) będą oni mieli „w nosie” Oscary i Agnieszkę Holland. I trzeba to sobie uświadomić, przepchnąć ten wybór, a po wyborach ruszyć z całą siłą po Oscara. Bo nasz kandydat na pewno będzie potrzebował silnego wsparcia finansowego, którego Polski Instytut Sztuki Filmowej nigdy filmom walczącym o Oscara, nie odmawiał. Dziś PISF trzyma się z daleka od „Zielonej granicy”. Czy nastroje zmienią się po 15 października, zależy w dużej mierze od nas samych.

Jeśli nie „Zielona granica” to do Oscara wystawieni zostaną „Chłopi”, animowana malarsko piękna wypowiedź twórców „Twojego Vincenta”. I ten film ma szansę na zauważenie przez Amerykańską Akademię Filmową, ale potrzebuje znacznie więcej pracy przy działaniach promocyjnych. Nie ma on też takiego międzynarodowego oddziaływania, jak „Zielona granica”. Dobre przyjęcie na festiwalu w Toronto, to dopiero początek drogi… Jury festiwalu w Gdyni odwróciło się od „Chłopów”, co też niedobrze wpływa na budowanie „legendy” filmu.

Liczy się tu i teraz, ważny jest aktualny przekaz, moc filmowej wypowiedzi i jej bezpośredni przekaz. „Zielona granica” jest właśnie takim filmem, odważnie mówiącym o problemie uchodźców i o problemach naszego świata. W ostatnich latach takie filmy były na Oscarach zauważane, co jest kolejnym argumentem za filmem Holland.

Jeśli tylko odłożymy kampanię wyborczą na bok, „Zielona granica” będzie miała znaczące szansę powalczyć o Oscara.

I jeszcze w skrócie:

Laureat festiwalu w Gdyni, film "Kos" nie będzie zabiegał w tym roku o Oscara. W gronie osób decydujących o tym wyborze jest jego producentka, film nie ma daty polskiej premiery, nie spełnia regulaminu Akademii.

Film "Strefa interesów", polska koprodukcja, został zgłoszony do Oscara przez Wielką Brytanię. W polskiej Komisji Oscarowej jest jego producentka, Ewa Puszczyńska.

"Chleb i sól" to znakomity film, o międzynarodowej renomie. Przy całym szacunku, dziś bez szans na nominację do Oscara.

Pojawią się plotki o możliwości ubiegania się o Oscara przez film dokumentalny "Pianoforte". To byłby śmiały wybór, ale film potrzebuje zmasowanej kampanii promocyjnej.

Wybór polskiego kandydata poznamy 25 września.

 

PIERWSZA CZĘŚĆ OSCAROWYCH SPEKULACJI

RECENZJA "ZIELONEJ GRANICY"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz