poniedziałek, 15 września 2014

Gdynia 2014. Dzień pierwszy: marzenia się spełniają


Festiwal w Gdyni dopiero się rozkręca, więc w konkursie na razie filmy znane już z ekranów kinowych. Jutro premierowe spotkanie z "Obywatelem", a tymczasem dziś wielkie filmowe przeżycie - wymarzony "Potop" na dużym ekranie, z kopii cyfrowo odrestaurowanej. Znacznie wcześniej odbyło się sympatyczne spotkanie z "Polskim gównem" i znacznie mniej sensowne spotkanie z "Heavy Mental".

Miałem spore wątpliwości co do projektu "Potop Redivivus" i potwierdziły się moje najgorsze obawy. To niestety nie jest to samo, boleśnie skrócony film zapewne przypadnie do gustu młodszej widowni, ale ja zdecydowanie wolę pięciogodzinną wyprawę z Andrzejem Kmicicem. Jednak za szansę obejrzenia tego filmu na dużym ekranie, po raz pierwszy w życiu, dziękuję.

Premiera w Gdyni spotkała się z gorącym przyjęciem publiczności, ale to specyfika tego miejsca i tego czasu. Jerzy Hoffman i Daniel Olbrychski na sali - to zobowiązuje. Decyzja o przemontowaniu "Potopu" jest jak najbardziej słuszna - trzeba młodych ściągnąć do kin. To i tak ciągle ponad trzygodzinny film, który może zmęczyć młodego widza. Jeśli nowe pokolenie życzliwie podejdzie do tego tematu, to czeka je wspaniałe przeżycie na jednym z najlepszych polskich filmów w historii.

A co ze mną? Cóż... Właśnie tak wyobrażałem sobie seans kinowy tego wielkiego filmu. To dzieło stworzone dla kina i tutaj jest jego miejsce. Żaden seans w telewizji nie odda tego rozmachu, wielkości "Potopu", z jego wspaniałymi scenami, wybitnymi kreacjami. Jeśli jednak miałbym coś zarzucić nowej wersji, to po prostu jest ona ZA KRÓTKA.

Już sama oryginalna wersja poddana był sporej skrótowości, w porównaniu z książką Sienkiewicza. Po 40 latach dokonano jeszcze większych cięć i są one niestety bardzo bolesne. Jeżeli zna się oryginalny film lepiej, to wielu scen po prostu będzie widzowi brakowało.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że montaż przeprowadzono znakomicie. Wszystkie sceny idealnie do siebie pasują, narracja przebiega gładko, tempo jest odpowiednie. W sumie miałem takie marzenie, by obejrzeć "Potop" w kinie i właśnie się ono spełniło - częściowo.

Mi pozostaje oczekiwać wydania Blu-ray z oryginalną wersją "Potopu" i obejrzenie jej w jakimś prywatnym, ale przestrzennym miejscu. Jeszcze mi się to uda!

Dziś w Gdyni zaprezentowano także "Polskie gówno", film który realizowany był przez wiele lat. Z takimi projektami nigdy nic nie wiadomo i były spore obawy, co do jakości tej propozycji. Bez obaw. Chłopaki bawili się świetnie obserwując polskiego artystę na dorobku, a co najważniejsze dobrze bawi się też sama publiczność. Jest tutaj kilka artystycznych scen, które mnie nie przekonały, ale jako całość film ma bardzo dobrze poprowadzoną historię i żywych bohaterów. Wstawki musicalowe dodają tej produkcji takiego absurdalnego charakteru, który w kinie osobiście lubię.

Za to niestety odrzucam całkowicie film zatytułowany "Heavy Mental". To też opowieść o artyście, ale kompletnie nie kupuję tego bohatera, jego losów, takiej historii. Nie moja bajka, oddaję film w ręce osób, które w kinie poszukują... Za to Piotr Głowacki to już bez wątpienia mój ulubiony polski aktor i tylko dla niego warto zmierzyć się z tym filmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz