czwartek, 13 czerwca 2019

Od 1 września państwowe studia będą razem



Na 1 września zapowiadane jest połączenie państwowych studiów filmowych: WFDiF, Studia Filmowego KADR, Studia Filmowego TOR, Studia Filmowego ZEBRA, Studia Miniatur Filmowych oraz Studia Filmowego KRONIKA. Informację taką podał wiceminister kultury Paweł Lewandowski.

We wtorek odbyła się konferencja "Polska Przyszłości", a jeden panel zatytułowany był "Jak zwiększyć konkurencję na rynku kinematografii". W spotkaniu wzięli udział także: dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski oraz dyrektor Studia Filmowego TOR, reżyser i scenarzysta Krzysztof Zanussi. Prelegenci dyskutowali o dwóch elementach reformy rynku filmowego, realizowanych przez MKiDN; planie połączenia państwowych instytucji kultury zajmujących się produkcją filmową (Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Studia Filmowego KADR, Studia Filmowego TOR, Studia Filmowego ZEBRA, Studia Miniatur Filmowych oraz Studia Filmowego KRONIKA) w jedną instytucję oraz o ustawie o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej, która weszła w życie w lutym 2019 r.

Kilka bardzo ważnych informacji, jakie pojawiły się na spotkaniu to:

- zapowiedzianego w grudniu 2018 r. połączenia państwowych studiów filmowych dojdzie 1 września 2019 r.
- resort kultury uzasadniał, że dzięki połączeniu "powstanie profesjonalny publiczny ośrodek produkcji filmowej, który będzie poważnym partnerem dla realizatorów wysokobudżetowych produkcji europejskich i amerykańskich. Nowa instytucja będzie również wspierać rodzimych i zachodnich producentów, szczególnie młodych twórców".
- minister Lewandowski mówił, że "konkurencyjność to inaczej atrakcyjność, a atrakcyjność znaczy mniej więcej tyle, że mamy zdolność przyciągania jakiegoś podmiotu do współpracy z innym". "My budujemy konkurencyjność poprzez tworzenie m.in. zachęt do produkcji audiowizualnych i poprzez to, że mamy bardzo wykwalifikowane kadry, doskonałą infrastrukturę, która jest atrakcyjna w naszej ocenie dla branży filmowej i jest w stanie przyciągać producentów z całego świata, by w koprodukcji z Polakami tworzyli wybitne dzieła znane na świecie".
- dopytywany, czy te wybitne dzieła miałyby być efektem konkurencyjności, odpowiedział: "oczywiście, bo konkurencyjność zawsze wpływa na jakość, sprawia, że jakość jest coraz lepsza, nie tylko jakość rozumiana jako kwestie odbioru w sensie kultury, ale także jakość rozumiana w sensie samego procesu produkcji, który jest coraz lepszy, sprawniejszy i coraz bardziej efektywny". Wskazał, że konkurencyjność "tworzy przestrzeń dla pojawienia się większej liczby prywatnych podmiotów na rynku, likwiduje się w ten sposób quasi monopol państwowy". "Mówię quasi monopol państwowy, bo mieliśmy kilka instytucji państwowych, które były finansowane i z budżetu państwa, i z obrotu prawami autorskimi dorobku kinematografii z kilkudziesięciu lat i jednocześnie występowały o te same środki do PISF co prywatne podmioty, to powodowało, że prywatne podmioty nie miały szans, jeśli chodzi o organizację i możliwości pozyskiwania środków". Ocenił, że "państwo nie powinno zastępować rynku". "W związku z tym chcemy, żeby było jak najwięcej rynku w kinematografii, bo to pozytywnie wpływa na jakość i efektywność produkcji" - zaznaczył wiceszef MKiDN.

- odnosząc się do głosów sceptycznych wobec planu połączenia studiów filmowych powiedział, że "komuniści zrozumieli, że konkurencyjność jest istotna dla podnoszenia jakości produkcji w kinematografii, dlatego stworzyli quasi konkurencyjne, państwowe studia filmowe". Jak mówił, "ich było 60 kilka, do dzisiaj dotrwało kilka, my tę pozostałość epoki komunizmu łączymy w jedną państwową instytucję, bo już dzisiaj, kiedy działamy na wolnym rynku, w wolnej Polsce - nie ma potrzeby tworzenia niby konkurencyjnych studiów filmowych, bo obywatele są w stanie sami się zorganizować i artyści sami są w stanie produkować swoje rzeczy przy wsparciu państwa, nie trzeba wsparcia organizacyjnego, wystarczy wsparcie finansowe".
- na zarzuty, że jedna, duża, państwowa instytucja też nie kojarzy się z konkurencyjność, powiedział, że jej "celem jest wspieranie innych podmiotów, a nie konkurowanie z nimi przy tworzeniu produkcji audiowizualnych". "Chodzi o to, żeby tam stworzyć bazę, infrastrukturę, centrum kompetencji dla podmiotów, które chcą same nabyć te kompetencje i w przyszłości już bez tego typu wsparcia funkcjonować na rynku" - podkreślił wiceminister kultur.

Do sprawy odniósł się Krzysztof Zanussi:
- reżyser powiedział, że ustawę o zachętach do produkcji audiowizualnych uważa za "naczelny sukces aktualnej administracji". "To było szalenie oczekiwane i jest ważne, natomiast jak ja słyszę, że w imię konkurencyjności zmniejsza się liczbę podmiotów" to - jak mówił - "uczył się jakiejś innej ekonomii". "Ja słyszałem, że konkurencyjność polega na wielości podmiotów, a tu jest pragnienie, żeby mniej było punktów decyzyjnych o tym, jaki scenariusz, jaki projekt zyska wsparcie" - podkreślił Zanussi.
- jego zdaniem, minister "zabija organizm, który funkcjonował 50 lat, wyrobił sobie pewną specyfikę". Podkreślił, że studia filmowe były pionierami iluś koprodukcji.
- zdaniem reżysera "samo słowo konkurencyjność nie jest wzięte z dobrego słownika". "Jakbyście apelowali państwo do Marii Dąbrowskiej, żeby była bardziej konkurencyjna w zderzeniu z Iwaszkiewiczem albo namawiali Pendereckiego, żeby był konkurencyjny, to budzi wesołość . To nie jest dobrze w ogóle pomyślane i nie o taką konkurencję chodzi. Tu chodzi o rząd dusz, co jest nieporównanie ważniejsze niż konkurencja, o to jaka myśl porywa innych, i jaka myśl w danej kulturze wypływa".

Dyrektor PISF ocenił, że w polskiej kinematografii "nie jest ani tak źle, ani tak dobrze" jak się mówi. Diagnozując, czego brakuje polskiemu rynkowi, wskazał na kapitał. "Najzwyczajniej w świecie brakuje pieniędzy na przygotowanie filmów. (...) Brakuje instytucji, które prywatnie wspierają produkcję filmową, które prywatnie zajmują się również kredytowaniem produkcji filmowej, ale nie w zakresie takiej inwestycji w stylu amerykańskim, że dajemy na produkcję i liczymy na zarabianie, bo to jeszcze nie ten rynek, ale brakuje wielu rozwiązań finansowych, które są znane w Europie kontynentalnej i Stanach Zjednoczonych" - podkreślił Śmigulski.

Wiceminister kultury pytany przez dziennikarzy, gdzie plasuje się Polska, jeżeli chodzi o platformy streamingowe, zdradził, że "w tej chwili trwają rozmowy telewizji publicznej z platformą Netflix o udzielaniu licencji na produkcje, które byłyby wspierane przez telewizję publiczną, ale często też byłyby wspierane z budżetu państwa". "Dla nas jest bardzo ważne, żeby jak największy udział europejskiej produkcji był także na tego typu platformach, bo europejska produkcja to jest też polska produkcji i my byśmy chcieli wchodzić w taki układy tylko wtedy, kiedy będziemy mieć gwarancję, że europejska, w tym polska produkcja, będzie dostępna na Netfliksie na całym świecie" - zaznaczył. [źródło PAP, film.dziennik.pl]

***

Ciągle nie wiadomo, jak przebiegać będzie połączenie państwowych studiów filmowych w jeden twór? Kto straci stanowiska, a kto będzie kierował całym tym przedsięwzięciem? Co stanie się z nieruchomościami i gruntami. Jak będą dysponowane prawa do filmów, do klasyki? Przede wszystkim nie wiadomo jednak, jak działo będzie to jedno państwowe studio. Czy będzie ono bezkonkurencyjne na rynku, biorąc pod uwagę jakimi zasobami dysponuje? Co z decyzyjnością i niezależnością. Czy rzeczywiście będzie to struktura konkurencyjna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz