poniedziałek, 3 czerwca 2019

Zmarł Maciej Parowski


W wieku 72 lat zmarł Maciej Parowski, krytyk, pisarz, scenarzysta komiksowy, redaktor „Fantastyki” i „Nowej Fantastyki”. Wielki popularyzator fantastyki naukowej w Polsce. Człowiek legenda w środowisku miłośników tego i pokrewnych mu gatunków.

O zmarłym Macieju Parowskim pisze pięknie Kamil Śmiałkowski, pozwolę sobie oddać mu głos:

Odszedł Maciek Parowski - wielki demiurg polskiej fantastyki i okolic. Nie sposób sobie wyobrazić polskiej kultury popularnej bez niego. To on przed dekady - jak garncarz - kreował kształt polskiej fantastyki literackiej. A przy tym nie zaniedbywał też komiksu czy publicystyki filmowej. Stanął na drodze (i prawie zawsze popychał do przodu) setek osób jakoś związanych z fantastyką. Uwielbiał te osoby łączyć w teamy z których coś wynikało. I równie mocno uwielbiał to wszystko rejestrować - jego zdjęcia z imprez z lat 80. i 90. to kronika (często jedyna istniejąca) tamtych czasów i ludzi. Dziś pstrykają wszyscy, Maciek pstrykał zawsze.
Gdzieś byłem wśród tych setek ludzi. Związały nas oczywiście komiksy. Spotykaliśmy się na imprezach gdzieś od początku lat 90., czasem ja przyjeżdżałem do red. na Mokotowską, czasem on bywał w mojej krakowskiej kawalerce na Komandosów. I tak to trwało - gdy w krakowskiej Rotundzie na Akademickim Forum Kultury udało mi się przekonać wszystkich, że komiks to również dziedzina kultury i należy ją też prezentować (obok piosenki, kabaretu, teatru czy kina) to właśnie jego ściągałem z Warszawy do multimedialnego jury, to on wtedy - ćwierć wieku temu nazwiskiem, autorytetem, poważnym redaktorem ze stolicy. W życiu bym się nie spodziewał, że będę miał po latach swój epizod jako szef "Nowej Fantastyki" i będę jego przełożonym... Choć oczywiście niczego to nie zmieniało - redaktor Parowski był w tym układzie nestorem, opoką i gościem, który więcej zapomniał niż ja się kiedykolwiek nauczę.
Maciek to po prostu ktoś, kto istnieje. Jak fundamenty, o których nie trzeba pamiętać. One po prostu są. Gdy nie wpuszczono go na pokaz nowych "Gwiezdnych Wojen" (bo nie było go na liście - ktoś mu powiedział o pokazie więc przyszedł, ale akurat trzeba było się wcześniej potwierdzić mailowo i tak powstała lista dla pani, która wpuszczała) był rwetes na całą Polskę. Bo jakże to tak - Parowskiego nie wpuścić? Wtedy sam mi przyznał, że to tak naprawdę przecież jego wina i nie ma co się unosić. Żyjemy w czasach list i potwierdzeń. I tyle. W końcu Maciek był gościem, który żył z obserwowania tego jak wszystko wokół nas się zmienia. On z tym nie walczył - on to lubił na różne sposoby opisywać i podsumowywać. Maciek był zawsze - jeszcze w podstawówce czytałem jego opowiadania i eseje. Jest zawsze - pod telefonem, gdy czy on, czy ja potrzebowaliśmy sobie coś przypomnieć czy na nowo opowiedzieć (przecież niedawno z nim rozmawiałem na potrzeby książki, którą teraz piszę). Będzie zawsze. Przynajmniej póki żyją te setki osób na które wpłynął.
Pamiętam jak wiele razy, gdy pokazywałem mu coś co opublikowałem o komiksie, fantastyce, popkulturze, kartkował to pobieżnie, zaglądał szybko do indeksu (jeśli takowy był) i z uśmiechem pół żartem, pół serio pytał "A napisałeś coś o mnie?" Dziś odpowiadając na zaś - w tej najbliższej książce będzie o Tobie sporo. I pewnie w niejednej następnej. Na razie.

***

W punkt. Osobiście poznałem Macieja Parowskiego, gdy razem zasiedliśmy w jury Niezależnych Filmów Fantastycznych i Horrorów w Bielawie. Czuć było mistrzostwo, wiedzę, klasę. W jego obecności człowiek zdawał sobie sprawę, jak wiele ma jeszcze do obejrzenia czy przeczytania, ale nigdy nie czuł się gorszy czy inny. Ja poznałem twórczości Parowskiego czytając komiks „Funky Koval”, do dziś wybitne dzieło polskiego komiksu. Parowski pozostawił po sobie mnóstwo prac, warto sięgać po nie, warto pamiętać o jego wpływie na fantastykę w Polsce. Wielu z nas będzie za nim tęskniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz