niedziela, 3 czerwca 2018

58. KFF. Moje najlepsze filmy


To był intensywny tydzień z polskimi filmami dokumentalnymi i krótkimi metrażami. Co prawda moje odczucia nieco odbiegają od gustów jurorskich, ale generalnie werdykt jest fajny, filmy w dużej części udane, Krakowski Festiwal Filmowy niezmiennie kocham. Oto moje krótkie podsumowanie festiwalu, kilka ocen filmów i 10 najlepszych tytułów, jakie tutaj zaprezentowano.

Najpierw słów kilka o samym laureacie Konkursu Polskiego. Zmagania te wygrał film „Miłość bezwarunkowa” w reżyserii Rafała Łysaka, który opowiada o sobie i swojej babci, nie do końca godzącej się z homoseksualną orientacją swojego wnuczka. Ten film to bardzo szczery i naturalistyczny portret mierzenia się z tą sytuacją, obraz zmieniających się relacji między bohaterami, próby ich ratowania czy „prostowania”. Reakcje babci są przede wszystkim prawdziwe, jej życie przedstawiono 1:1, reżyser nie ściemnia i nie koloryzuje. To kino ma moc opowiadania przede wszystkim przez swój mocny przekaz, ale nie przez formę. Tutaj jury zdecydowanie zabrało stanowisko. „Miłość bezwarunkowa” nie jest bowiem nakręcona w sposób przesadnie wirtuozerski, z jakąś nowoczesną kreacją czy oryginalnym spojrzeniem na kino. Reżyserowi zapewne nie o to chodziło, a jury zachwycił ten świat, ta historia, ta bohaterka w takiej właśnie surowej formie. I ja to szanuję, ale na pewno „Miłość bezwarunkowa”, choć ciekawa, w mojej czołówce tegorocznego festiwalu, by się nie znalazła.


Niedawno pisałem o filmach, które obejrzałem w pierwsze dni festiwalu. Kolejne dni przyniosły pokazy kilku kolejnych znakomitych tytułów.

Na pierwszym miejscu mojej listy najważniejszych doświadczeń tego festiwalu jest przejmujący film Małgorzaty Imielskiej „Miłość i puste słowa”, opowiadający o radzeniu sobie z chorobą najbliższej osoby. Ktoś powiedział „to już było”, a ja napiszę, że na mnie to zbliżenie do bohaterów, ich uczucie, trud, ale przede wszystkim miłość, przywiązanie i odpowiedzialność, zrobiły wielkie wrażenie. Pani reżyser mogła potraktować tę historię różnie, ale wybrała jakiś rodzaj ciepła, który w kinie wcale nie jest łatwy do przybliżenia. Niektórych takie kino wzruszy i porwie, innych tylko zaciekawi, ale nie zachwyci. Doświadczenie życiowo-filmowe, wrażliwość odbiorcy, spojrzenie na świat, mają w przypadku odbioru takich opowieści bardzo duże znaczenie. Móc zbliżyć się do problemu i postaci, móc poznać bliżej chorobę Alzheimera, patrzeć na walkę i powolne „odchodzenie”, było dla mnie seansem niezwykle cennym.

Drugim bardzo mocnym filmem festiwalu był „Over the Limit” Marty Prus, która przez kilka lat przyglądała się rosyjskiej gimnastyczce, w jej przygotowaniach do Olimpiady. Kamera reżyserki jest blisko bohaterki, a przez to my widzowie otrzymujemy bardzo cenny obraz z wnętrza rosyjskiego świata sportowego. To co trenerki robią z zawodniczką, jak wiele trzeba włożyć wysiłku w pracę, jak twardym trzeba być, by przetrwać w tym świecie, to bolący obraz sportowego życia. Marta Prus spogląda na swoją bohaterkę, także poza pracą, a my spotykamy piękną ale często smutną dziewczynę, która poświęcić musi bardzo wiele, by spełnić oczekiwania swoich najbliższych. W „Over the Limit” udało się wejść twórcom do środka tego świata, przedstawić jego bezwzględne zasady, ale zrobić to na filmowy sposób, dyskretnie.

I trzeci z moich ulubionych filmów ostatnich dni Konkursu Polskiego tegorocznego festiwalu w Krakowie. To „Mała zagłada” Natalii Korynckiej-Gruz, która za pomocą ciekawej formy rysunkowo-dokumentalnej, przypomina losy rodziny doświadczonej podczas II wojny światowej. Z jednej strony ciepły obraz bohaterki, która wspomina swoich najbliższych, z drugiej strata, trauma i zniszczenie tamtego świata. Jeszcze jedna taka opowieść, ale tym razem treść + ciekawa inscenizacja działają w sposób niezwykle wartościowy. Przeszłość i teraźniejszość ze sobą się spotykają, pacyfikacja polskiej wsi, opis wydarzeń, próba ich rekonstrukcji, robią piorunujące wrażenie. Odwiedzenie tych miejsc jest doświadczeniem ważnym, nie tylko dla bohaterów, ale też dla widzów. To wspomnienie boli na ekranie. I tak sobie myślę, że wcale nie jest łatwo o takim świecie opowiadać i w dodatku robić to tak umiejętnie, z taką siłą i taką prawdą.

Jaki był tegoroczny festiwal? Na pewno filmowo intensywny, z programem, którego nie uda się niestety w całości ogarnąć. Wybory selekcjonerów zawsze budzić będą jakiś uwagi i trzeba z tym żyć. My konfrontujemy się z zastanym obrazem filmowego świata. Na kilkadziesiąt propozycji, odnalazłem w programie wiele świetnych filmów, wiele wartościowych opowieści, kilka utalentowanych twórców. Były i te mniej trafione wybory, ale to przecież rzecz normalna. Krakowski Festiwal Filmowy wyróżnia atmosfera, wspaniali ludzi, świetni goście, wyrobiona publiczność. Te cechy powodują, że lubię tutaj przebywać, oglądać, rozmawiać. Ten festiwal to także liczne branżowe wydarzenia, z których w przyszłości mają szanse powstać wartościowe filmy, a choć polski dokument jest w dobrej formie, zawsze może być przecież lepiej.

MOJE TOP 10 NAJLEPSZYCH FILMÓW KONKURSU POLSKIEGO 58. KFF

1. Miłość i puste słowa
2. 1410
3. Over the Limit
4. Siostry
5. Mała zagłada
6. III
7. Chrystus Narodu
8. Ostatnia lekcja
9. Mrówka wychodzi za mąż
10. Córka / Atlas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz