niedziela, 21 lipca 2024

Jaka przyszłość FINA? Dyrektor zdradza i rozlicza

Tomasz Kolankiewicz, nowy dyrektor Filmoteki Narodowej – Instytut Audiowizualnego, w obszernym wywiadzie dla e-teatr.pl opowiedział o sytuacji w instytucji po jej przejęciu oraz o planach, dotyczących miejsca, którym kieruje. Czeka go gigantyczne zadanie i mam tylko nadzieję, że uda się odbudować znaczenie FINA, nie tylko w kraju, ale i na arenie międzynarodowej.

Pierwsze zaskoczenie, to pozytywna opinia Kolankiewicza na temat połączenia Filmoteki Narodowej z Narodowym Instytutem Audiowizualnym. Faktem jest, że u podstaw pomysłu stały złe pobudki, bo chodziło o wyrzucenie Michała Merczyńskiego, ale sama idea wydaje się Kolankiewiczowi słuszna, ponieważ zwiększa potencjał obu instytucji.

Filmoteka Narodowa była zawsze mocno niedofinansowana, nakładano na nią obowiązki w kwestii gromadzenia i zabezpieczenia zbiorów, zapominając, że trzeba na to przyznawać środki. W dodatku Filmoteka nie czerpała zysków z popularyzacji swoich materiałów, oddając je innym podmiotom. Z kolei Narodowy Instytut Audiowizualny rzeczywiście działał bardzo prężnie, prowadził działalność kuratorską, ale nie w oparciu o własne zbiory.

Zatem połączenie Filmoteki, która ma największe w Polsce, genialne zbiory filmowe i okołofilmowe, z Narodowym Instytutem Audiowizualnym - patrzącym szerzej, będącym instytucją w większym stopniu otwartą na współczesność - wydaje mi się sensowne, o ile faktycznie nastąpi i FINA zacznie pełnić funkcję nowoczesnego archiwum, które nie tylko gromadzi zbiory, ale też ożywia je, prowadząc działalność edukacyjną i popularyzatorską na polach audiowizualnych.

Jednak w ostatnich latach FINA zasłużyła na wiele słów krytyki. Wymiana kadr była prowadzona w sposób haniebny. Pracownice i pracownicy byli przesłuchiwani przez dyrekcję. Wypytywano ich o poglądy i kwestie wiary. Pod tym kątem prowadzono też rekrutacje. To skrajne łamanie przepisów o braku dyskryminacji. Nie można od pracowników wymagać konkretnych poglądów politycznych albo religijnych, bo to jest praca, a nie miejsce, gdzie będziemy spotykać się na modlitwy albo polityczne wiece. Nikogo nie obchodziło, czy oni znają się na tej pracy, jakie mają doświadczenie. I to są fakty, bo z FINA odeszło wiele fachowych osób, znakomitych specjalistów i specjalistek, ale lata pracy nad rozwojem tej instytucji, legły w gruzy. Tu Kolankiewicza czeka mnóstwo pracy i jak sam mówi, na wszystkie stanowiska w FINA będą od tej pory rekrutacje.

Koniec z polityką w FINA! FINA przez ostatnie lata prowadziła de facto działalność propagandową. Większość prezentowanych tutaj utworów wpisywało się w bardzo mocno prawicową optykę. Ja też mam poglądy polityczne, ale zostawiam je za drzwiami i nie zamierzam pod tym kątem prowadzić działalności. Ale to nie jest tak, że instytucja była wychylona na prawo, a teraz będzie wychylona na lewo. Po obu stronach sporu politycznego są osoby ciekawe i mniej ciekawe. Jedyne, co jest ważne, to wartość merytoryczna ich dzieł.

Za to na pewno, w FINA przeprowadzone zostaną audyty, bo wiele obszarów budzi poważne wątpliwości nowego dyrektora. I tu robi się ciekawie...

Mamy braki w magazynach, bo przekazano materiały fundacjom, które w ogóle nie zajmują się popularyzacją kina. [...]  Są również nieprawidłowości związane z procedowaniem umów. Mam wydrukowanych kilka książek, do których nie są zabezpieczone prawa autorskie. Kiedy widzę stawki, jakie oferowano zewnętrznym kuratorom, to łapię się za głowę. Pracuję na tym polu od 20 lat: te stawki i umowy opiewają czasem nawet na 10-krotność stawek rynkowych, są umowami o dzieło, a jednak zawarte są w nich długie wypowiedzenia. Nigdy nie widziałem takich praktyk. Nie muszę chyba dodawać, że tymi kuratorami były wyłącznie osoby o "jedynie słusznych" poglądach. Audyty będą konieczne. Chodzi o to, żeby określić stan zniszczeń, bo to są rzeczy zupełnie pozamerytoryczne. Nie wolno wynosić rzeczy z instytucji, przekazywać ich za darmo obcym podmiotom. Nie wolno publikować książek, nie mając podpisanych umów na prawa do nich. To jest złamanie podstawowych procedur.

Wiele wskazuje na to, że składane zostaną doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Pan Kaczmarek w wywiadach przedstawiał sytuację, jakby tu był układ, który trzeba rozbić – jakaś grupa, która nie wiadomo co kradnie, i nie wiadomo, jak niegospodarnie się zachowuje. A wychodzi na to, że on sam zrealizował pomysł stworzenia grupy obsadzonej po znajomości, z dużymi nierównościami płac. Dostałem "w spadku" umowy o pracę podpisane na preferencyjnych warunkach, jakich nigdy nie widziałem – z bardzo długimi, nawet półrocznymi okresami wypowiedzenia. Duża grupa osób nagle po moim powołaniu znalazła się na długoterminowym L4. Nie zabraniam ludziom chorować, ale wśród głoszących tezy o swojej niezłomności, oporze, honorze, jedynym słusznym podejściu do państwa widzę sporo osób, których honor – wydaje mi się - pozostawia sporo do życzenia, a podejście do kwestii państwowych pieniędzy jest bardzo dyskusyjne.

No i w końcu mityczne magazyny. Mityczne, bo ich budowę obiecywano od lat, poprzednia ekipa na tym budowała swoją misję, za to miała zostać zwolniona poprzednia ekipa FINA. Magazynów musi powstać kilka, także dlatego, że wymagają tego względy bezpieczeństwa. Te budynki muszą być odpowiednio oddalone od siebie, bo jeśli coś wydarzy się w jednym miejscu, w drugim musimy być zabezpieczeni. Jednak od lat 60. nikt takich magazynów nie wybudował. Tomasz Kolankiewicz o opinie w tej sprawie zwróci się do fachowców, od tego typu konstrukcji. W skład grupy wejdą pracownicy FINA, bo oni najlepiej znają zbiory, i osoby z zewnątrz - specjaliści od budowy magazynów i konserwacji zabytków oraz przedstawiciele środowiska międzynarodowego.

Decyzja, gdzie powstaną magazyny, jeszcze nie zapadła. Łódź jest brana pod uwagę. To pierwsza lokacja, którą odwiedziłem. Byłem przy ul. Łąkowej, gdzie mieści się budynek starej wytwórni, który mój poprzednik chciał przebudować. Moim zdaniem on nie nadaje się do przebudowy. Jest tam grzyb, budynek jest skażony mikrobiologicznie. Przebudowa byłaby droższa niż zburzenie budynku i postawienie nowego. Jednak sama lokalizacja ma tę zaletę, że jesteśmy właścicielem gruntu, więc możemy na nim coś zrobić. Czy odnowić budynek, czy zbudować nowy – zobaczymy. Na razie mam zbyt mało danych, żeby podjąć decyzję – mówi dyrektor FINA. Odwiedziłem też Stryków, gdzie mieści się tymczasowy magazyn zbiorów przeniesionych z ul. Łąkowej. Tam taśmy przechowywane są w stosunkowo dobrych warunkach. Jedyny problem jest taki, że ten najem kiedyś się skończy - dodał.

Ambitne plany, ale instytucja jest w dobrych rękach. Jak znam takie przestrzenie, nie wszystko niestety zależy od kompetencji samego dyrektora, jego wiedzy czy dobrej woli. Życzę Tomaszowi Kolankiewiczowi umiejętnej sztuki poruszania się „na salonach”, w przestrzeniach ministerialnych i rządowych i mam nadzieję, że będzie miał tam znacznie lepszą przestrzeń do działania, niż to miało podczas festiwalu w Gdyni, którym kierował trzy lata, a jak dziś już wiadomo, była to współpraca bardzo ciężka, w której znaczące role odegrali byli już dyrektor PISF i prezes SFP.

Cały wywiad znajduje się TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz