środa, 20 listopada 2024

Widziałem „Rust” i „September 5”

Na festiwalu Camerimage odbyła się światowa premiera filmu „Rust”, na planie którego zginęła autorka zdjęć filmowych Halyna Hutchins. To wydarzenie budziło emocje już od dawna. Polscy widzowie po raz pierwszy obejrzeli „September 5”, który jakoby zabiegać będzie o Oscary. Oba seanse okazały się doświadczeniami lekko rozczarowującymi.

Do „Rust” podejść należy oczywiście ulgowo. Ten film i cała jego ekipa przeżywała i przeżywa do dziś wielki smutek, wielka tragedia jest udziałem rodziny i przyjaciół Halyny Hutchins, która zginęła zastrzelona przypadkowo z ostrej amunicji na planie tego westernu. Poruszająca historia, którą poznamy za jakiś czas dzięki filmowi dokumentalnemu, który obecnie powstaje. Przed filmem uhonorowano minutą ciszy zmarłą Halynę Hutchins, głos zabrali organizatorzy, jej przyjaciółka oraz twórcy filmu. Wszyscy zapewniali o swoich dobrych intencjach i chęci zaprezentowania filmu właśnie na Camerimage, bo takie było życzenie Halyny Hutchins.

Mi niech przyjdzie ocenić tylko samo filmowe doświadczenie. „Rust” to bardzo klasyczny w formie i treści western. Jest śmierć, jest przeszłość, jest ucieczka i pościg. Są zasadniczo dwie strony konfliktu, które przewodzą tej opowieści, w obu są charaktery pozytywne i negatywne. To na swój sposób ciekawe. Niestety jest „Rust” tylko i wyłącznie bardzo klasycznie potraktowanym przedstawicielem swojego gatunku. Na szczęście jest dobrym przedstawicielem, bo historia toczy się zgodnie z prawidłowościami westernowych historii, postaci są dobrze przedstawione, zwroty akcji i kolejne elementy całej historii, zgrabnie przechodzą jeden w drugi. Całość po prostu trzyma dobry poziom. I nic poza tym.

Jeśli coś wyróżnia ten film to... zdjęcia właśnie. Bardzo wysmakowane, duże, z licznie pokazywanymi przestrzeniami dzikiego zachodu, a gdy skryte w pomieszczeniach, to zbudowane za pomocą półcieni, mroku, klimatu. I tutaj obie autorki zdjęć filmowych spisały się wyśmienicie. Dla nieżyjącej Halyny Hutchins to wielki hołd i zdecydowanie duża strata spośród osób zajmujących się budowaniem klimatu filmu za pomocą sztuki operatorskiej. Bo „Rust” ma rozmach dużego ekranu i przy odpowiedniej kinowej ekspozycji, zyskuje na swojej sile. Na pochwałę zasługuje też Alec Baldwin, bo w roli tytułowej wypadł bardzo dobrze. Nieprzypadkowo zresztą, skoro był pomysłodawcą tej historii i producentem filmu.

„Rust” nie wejdzie do kanonu westernów, ale też nie przynosi gatunkowi wstydu. To dobrze zrealizowany film, z mnóstwem rozpoznawalnych aktorów, z dobrze choć błaho nakreśloną fabułą, po prostu dobre kinowe doświadczenie.

Dobrym seansem okazał się też film „September 5”, bodajże najbardziej przeze mnie oczekiwany premierowy pokaz na Camerimage. Amerykańskie media próbują nam wmówić, że to film na Oscara w kategorii Najlepszy Film, ale dla mnie to duża przesada. Ten niemiecki film, nakręcony po angielsku i z amerykańskimi aktorami, nie ma emocji i siły, które dałyby mu najważniejszego Oscara. Za to na pewno dadzą widzom dobre filmowe doświadczenie.

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 roku palestyńscy terroryści porwali izraelskich sportowców. „September 5” to opowiedzenie tych wydarzeń oczami dziennikarzy amerykańskiej stacji telewizyjnej, którzy jej przebieg relacjonowali na żywo. Po raz pierwszy w historii świat śledził w telewizji, przebieg tak tragicznych zdarzeń, a film przybliża je od ciekawej strony.

W „September 5” wszystko jest na właściwym miejscu, ale zamknięcie niemal całej historii w ciasnych pomieszczeniach studia telewizyjnego, zwyczajnie męczy i nudzi. Czy było to zamierzenie celowe, aby nie robić sensacji i podbijać emocji przypominając tamte tragiczne wydarzenia? Nie wiem, ale domyślam się, że dzisiejsze relacje palestyńsko-izraelskie nie wpływają najlepiej na postrzeganie filmu.

Zabrakło mi tutaj filmowej „ikry”, zabrakło emocji, siły, dynamiki. „September 5” choć w dużej części stara się trzymać napięcie, to niestety nie jest w stanie wejść na jakiś wyższy poziom. Mi tego zabrakło, ale może był to zabieg celowy, jak pisałem. Sam nie wiem, za to oczekiwania po zwiastunie na pewno miałem większe.

Co nie zmienia faktu, że „September 5” to po prostu dobry film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz