piątek, 9 maja 2014

"Kraina lodu". Moja recenzja wydania Blu-ray


Jeżeli ktoś zwątpił w animowany potencjał Disneya to najpewniej "Kraina lodu" rozwieje wszelkie jego wątpliwości. Po "Księżniczce i żabie", "Zaplątanych" oraz "Ralphie Demolce" jest to kolejny bardzo udany film tego studia. Tym bardziej jest to znaczący triumf, gdy popatrzymy jak powoli gaśnie potęga studia Pixar.


Konsekwencja uprawianej przez Disneya polityki względem produkcji animowanych opłaciła się zdecydowanie. Ciągle więc do podstaw scenariuszy wykorzystywane są przede wszystkim klasyczne bajkowe opowieści. Ta najnowsza czerpie garściami z "Królowej Śniegu", ale nie byłby Disney sobą, gdyby nie przerobił tej opowieści do swoich celów. Z klasyki pozostało więc niewiele, za to sama "Kraina lodu" stała się na swój sposób oryginalna.

Oto bowiem śledzimy historię dwóch sióstr splątanych losami przez magiczną przypadłość jednej z nich. Wyniknie z tego mnóstwo kłopotów, radosnych i smutnych historii, a cała opowieść nabierze niebanalnego charakteru. Wszystko oczywiście odpowiednio jest wymieszane za pomocą sprawdzonych elementów. Są więc sympatyczne (a czasami mniej) inne ludzkie postaci, wierny zwierzęcy towarzysz, stwory jak kamienie, przesympatyczny śniegowy bałwanek dostarczający uciechy starszym i młodszym widzom. Całość zaś opowiedziana została za pomocą uroczych i wpadających do ucha piosenek.

Wszystko to powoduje, że "Kraina lodu" jest animacją, może nie przesadnie oryginalną, ale na pewno ze wszech miar udaną i wciągającą widza w niezwykły świat. To co cieszy najbardziej przy tej produkcji to odwaga twórców, by opowiedzieć całą historię w mroźnej i chłodnej tonacji, czasami wręcz ponurej atmosferze. Opłaciło się zrezygnować z kolorowych bajkowych krajobrazów.

"Kraina lodu" stała się – bardzo zresztą niespodziewania – najbardziej kasową animacją w historii kina. Wpływy sięgają już grubo ponad 1 miliard dolarów, a to skutkuje szóstką pozycją na liście filmowych przebojów wszech czasów. Film zdobył dwa Oscary, które przypadły twórcom najlepszej piosenki (Let it Go) oraz za pełnometrażową animację.

Po latach kiedy klasyczne podejście Disneya do filmów nie budziło przesadnych zachwytów widzów, powrót do bajkowych korzeni okazał się decyzją ze wszech miar słuszną. Król wrócił na tron!

Dodatkowy punkt za polską wersję językową. Przede wszystkim zaś ukłon dla pracy jaką wykonał Czesław Mozil, który podkłada głos pod bałwanka Olafa. Ta sympatyczna postać to jeden z głównych atutów tej animacji i gotowy temat na telewizyjny serial.

Wydanie Blu-ray



Zachwytów nad obrazem i dźwiękiem nie byłoby końca. To już standard w dobie realizacji filmów na tak wysokim technicznym poziomie. Oryginalny angielski dźwięk przygotowano w formacie 7.1 DTS-HD Master Audio, polski dubbing otrzymaliśmy w 5.1 DTS Digital Surround. Są też polskie i angielskie napisy. Obraz lśni czystością i bielą. Zimowe klimaty sprzyjają wyostrzeniu warstwy wizualnej.

Wśród dodatków mamy przede wszystkim nominowaną do Oscara krótkometrażówkę "Koń by się uśmiał!". Jakby celowo Disney powrócił do klasycznych postaci stworzonych w swoim studiu, by podkreślić jak wielkie znaczenie dla firmy ma to tradycyjne podejście do animacji. Dzieje się w tym filmiku bardzo wiele, a przede wszystkim klasyka łączy się tutaj z nowoczesnością, czarno-białe zdjęcia przypominające pierwsze animacje z tymi najnowocześniejszymi. Urokliwe, technicznie perfekcyjne, ale nieco błahe. Ot, taka bieganina po ekranie.

Tylko Disneya stać jest na nakręcenie czegoś takiego jak "Tworzenie Krainy lodu" w formie musicalowej. Kilkuminutowy filmik za zadanie ma oprowadzić nas po studiu, ale więcej tutaj pląsów i tańców i przede wszystkim żartów z procesu powstawania animacji. Występują w nim gwiazdy filmu oraz jego współtwórcy, ale próżno szukać tutaj konkretów dotyczących realizacji. Miłe to jednak jest dla oka i podkreśla, że twórcy i studio potrafią zachować dystans do swojej pozycji w branży. Albo po prostu stać ich na tego typu zabawy.

"Odmrażanie: Od Hansa Christiana Andersena do Krainy lodu Disneya" to już rasowy materiał na temat produkcji filmu. Wszystko zaczyna się więc od wspomnienia klasyki i tradycji studia Disney. Gdzieś tam w zamierzchłych czasach był plan opowiedzenia o Królowej Śniegu według Andersena, ale dziś nikt nie wie czym miał być ten projekt. Po latach powrócono do tego pomysłu, a twórcy w zachwytach wypowiadają się o dziedzictwie Walta Disneya, które chcieli zaprezentować w swoim filmie. Niestety całość trwa tylko kilka minut i pozostawia niedosyt.

Sceny usunięte to miły element wydania. Te zaprezentowane nie są w pełni animowane. To raczej poklatkowa zabawa ze storyboardami. Twórcy zaś opowiadają dlaczego sceny te nie pojawiły się w filmie.

Kolejny dodatek to teledyski związane z filmem. "Let it Go" zdobyło Oscara dla najlepszej piosenki roku i tym samym utwór ten dołączył do wielu innych utworów z filmów Disneya uhonorowanych tą nagrodą. Twórcy wydania przygotowali nam cztery wersje tej samej piosenki zaśpiewanej po angielsku, hiszpańsku (śpiewa Violetta), włosku i malezyjsku. Ostatnim dodatkiem jest zwiastun kinowy filmu.

Wszystkie dodatki zostały przygotowane z polskimi napisami. Jednak ich obejrzenie zajmuje w sumie kilkanaście minut i jest to za mało dla tak znaczącej animacji. Być może wydanie zostało przygotowane dla młodego odbiorcy, którego szersze materiały po prostu by nudziły, ale nie szkodziłoby ukazać mu więcej tajników produkcji tak wymagającego filmu jakim była "Kraina lodu". Setki osób, kilka lat ciężkiej pracy...

(dla www.stopklatka.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz