niedziela, 13 września 2015

Kino dla czarnej widowni podbija box office

The Perfect Guy
Trochę z obowiązku i przywiązania dla tej części mojego bloga. Niestety w amerykańskim box office na razie bez wielkiego poruszenia, choć jest zdecydowanie lepiej niż przed tygodniem. Wygrał film "The Perfect Guy", ale przewaga nad "Wizytą" M. Night Shyamalana jest niewielka.

To piąty weekend w amerykańskich kinach kiedy na czele box office znajduje się film, w którym główne role grają czarnoskórzy aktorzy. Po sukcesach "Straight Outta Compton" (trzy weekendy) i "War Room" (zwycięzca sprzed tygodnia) przyszedł czas na sukces romantycznego thrillera zatytułowanego "The Perfect Guy". Film zarobił 26,7 mln dolarów przy bardzo wysokiej średniej na kopię, która sięgnęła 12 tysięcy dolarów. Większość widzów to oczywiście Afro-Amerykanie. Drugie miejsce zajął film/horror/thriller "Wizyta" M. Nighta Shyamalana (moja ocena w dziale Obejrzane), który zarobił 25,7 mln dolarów, ale przy średniej na kopię 8371 dolarów. Większość widzów na tym filmie to nastolatkowie i kobiety. "Wizyta" wystartowała też na świecie z 14 rynków przynosząc 3,8 mln dolarów (nr 1 w Hiszpanii).

Oba filmy są już dochodowymi przedsięwzięciami, bowiem kosztowały odpowiednio 12 i 5 mln dolarów. Różnica w box office nie jest duża, więc po dokładnym przeliczeniu filmy mogą zamienić się miejscami. Dla Shyamalana to nowe doświadczenie, bowiem do tej pory kręcił kosztowne hollywoodzkie produkcje, które szczególnie w ostatnich latach ponosiły spektakularne klęski.

Shyamalan to reżyser świetnego "Szóstego zmysłu", genialnego "Niezniszczalnego", dobrych "Znaków" i niezłej "Osady". Na złą opinię Shyamalan zaczął pracował wkrótce potem, kiedy kręcił jeden film gorszy od drugiego i kolejnego: "Kobieta w błękitnej wodzie", "Zdarzenie", "Ostatni Władca Wiatrów" i w końcu "1000 lat po Ziemi". Szansą na powrót był dla niego skromny horror, ale sprawcą sukcesu jest tutaj głównie Jason Blum, król tanich horrorów z USA, który tylko w tym roku wyprodukował około 10 takich filmów. Nie wszystkie się spodobały, ale przy małych nakładach zarobiły sporo pieniędzy, a takich producentów wielkie studia lubią najbardziej. W 2015 roku Jason Blum pracował przy takich produkcjach, jak: "The Boy Next Door", "The Lazarus Effect", "Area 51", "Naznaczony. Rozdział 3", "Szubienica", "Dar", "Sinister 2" i w końcu "Wizyta". I choć większość z tych filmów to dość przeciętne filmy, zyski mówią same za siebie. A przecież w tym roku w kinach pojawi się jeszcze jego flagowa produkcja, kolejna część "Paranormal Activity". Mnie cieszy, że Blum potrafi też brać udział w takich produkcjach jak "Whiplash".

Debiutem w USA jest też film "90 Minutes in Heaven" (skromne 2,2 mln dolarów). Skromnie wystartowały też "Time Out of Mind" z Richardem Gerem oraz "Sleeping With Other People".

W międzynarodowym box office rządzi "Mission: Impossible. Rogue Nation", który zarobił na starcie w Chinach 86 mln dolarów. Druga część "Więźnia labiryntu" też pokazała się od dobrej strony zarabiając 26,8 mln dolarów. Padło też znaczące osiągnięcie historyczne. "Minionki" stały się 2. najbardziej kasowym filmem animowanym w historii zagranicznego box office.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz