poniedziałek, 18 marca 2019

Pasikowski o widowni i filmach 30 lat po debiucie


Najnowszy film Władysława Pasikowskiego jest już w kinach. Do „Kuriera” nie mam niestety serca, ale reżyser to ciągle dla mnie świetny fachowiec. Jak patrzy na kino po 30 lat od swojego debiutu? Odpowiedzi takiej udzielił w wywiadzie dla „Wprost”.

Krzysztof Kwiatkowski w wywiadzie we „Wprost” przypomina Pasikowskiemu takie zdanie wypowiedziane przez Andrzeja Wajdę po premierze „Psów”: „Pasikowski wie o widowni coś, czego ja nie wiem”. Co dziś wie o publiczności twórca „Jacka Stronga”?

Tyle wiem, że ekspertem od dzisiejszej widowni jest pan Patryk Vega... To jest zupełnie inna publiczność niż ta sprzed 30 lat, gdy ja zaczynałem. Wtedy 100 pierwszych miejsc na liście najpopularniejszych filmów zajmowały filmy amerykańskie. Z wyjątkiem „Krzyżaków”, oczywiście. Zadaliśmy sobie wtedy z Pawłem Edelmanem pytanie „dlaczego?” i wyszło nam, że, w przeciwieństwie do polskich produkcji, są dobrze zrobione, czyli skonstruowane dramaturgicznie, sfotografowane i zmontowane. No i miały zdecydowanego bohatera – białego mężczyznę w wieku 35 lat z karabinem maszynowym w dłoni. Postanowiliśmy zrobić film jeden i drugi według tej recepty, i to się o dziwo nam udało. Dziś pierwszych 100 pozycji na liście najpopularniejszych zajmują polskie filmy. Zadaliśmy sobie z Pawłem Edelmanem pytanie „dlaczego?” i wyszło nam, że nie wiemy. Dlaczego „Sicario” albo „Blade Runner”, albo „Dunkierka” ma gorszy wynik niż „Planeta Singli 3”? Bo to gorsze filmy są? Mam intuicję co do widowni, że jej gustu nie kształtują już amerykańskie profesjonalne filmy, tylko YouTube. Inny gigant polskiego kina, Wojtek Smarzowski, nakręcił „Drogówkę” aparatem telefonicznym… Milion widzów! Więc nic nie wiem o dzisiejszej widowni na pewno, same domniemania.

Oglądając „Kuriera” mam takie właśnie przemyślenia. Pasikowski stracił kontakt z widownią, czego dowodem był już zeszłoroczny „Pitbull”. Wiem też, że Pasikowski nie powinien podążać drogą Patryka Vegi. „Kurier” to film „starej daty”, trzyma się w całości, ogląda się nieźle, ale tylko jako kolejny  odcinek serialu „Czas honoru”, albo podobnych produkcji. Od Pasikowskiego oczekuję więcej, bo to jeden z tych reżyserów, którzy mają możliwość kręcenia odważniejszych i lepiej opowiedzianych filmów. Dlaczego „Kurier” to tak przeciętne kino? I odpowiem sam sobie. Bo powstał film na zamówienie, z określonymi celami do zrealizowania, z bezpiecznym podejściem do widza.

A przecież można inaczej i Pasikowski to potrafi. „Jack Strong” to było właśnie takie kino, świetnie opowiedziane, umiejętnie zainscenizowane, dynamiczne i wiarygodne. W kolorowe obrazki/obrazy w „Kurierze” nie wierzę, estetyka kina szpiegowsko-sensacyjnego jest zrealizowana w sposób bardzo prosty, a nawet za prosty. Tutaj Pasikowski zbliża się do Vegi, bo inscenizacyjnie niewiele ma do powiedzenia. Sporo uproszczeń, brak finezji realizacyjnej, bez większego napięcia, bardzo to wszystko nijakie. Taki jest dla mnie „Kurier”, co do którego miałem jednak nadzieje na mocne, rasowe i nowoczesne kino. To prosty i edukacyjny film dla szerokiej szkolnej widowni, na poziomie „Dywizjonu 303”. I tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz