środa, 15 września 2021

„Diuna” w kinach w Europie od dziś

Fantastyczna wiadomość dla fanów „Diuny”. Film jest już na kilku znaczących europejskich rynkach kinowych, na kilka kolejnych trafi lada dzień. Niestety nie ma na tej liście Polski! Film pojawi się w naszym kraju dopiero 22 października, gdy będzie już dostępny oficjalnie i nieoficjalnie w internecie. Dlaczego się tak dzieje?

Po dobrym przyjęciu na festiwalu w Wenecji „Diuna” wchodzi do kin w Europie, na ponad miesiąc przed premierą hybrydową filmu w USA. Film pojawił się dziś 15 września m.in. w Belgii, Francji, Norwegii, Szwecji, a w najbliższych dniach pojawi się m.in. we Włoszech, Danii, Niemczech, Holandii, Rosji, a nawet na Ukrainie i Litwie! W sumie będzie to 24 międzynarodowych rynków, a analitycy box office spodziewają się wpływów z kin na poziomie 20 mln dolarów, czyli niewiele mniej niż poprzedni film Denisa Villeneuve’a „Blade Runner 2049” i podobnie, jak tegoroczna „Czarna Wdowa”.

No i co z tego skoro filmu tego nie będzie w Polsce, a na premierę poczekać będziemy musieli ponad miesiąc! Na dzień dzisiejszy „Diuna” wejdzie do naszych kin 22 października, dokładnie w tym samym dniu co w USA, a co za tym idzie w dniu premiery nielegalnych kopii filmu w internecie. I choć oglądanie „Diuny” poza kinem to nieporozumienie, na pewno nie zniechęci to wielu osób do sięgnięcia po nielegalne kopie filmu. ZE SZKODĄ DLA POLSKICH KIN!

Skoro premiery odbywają się w tak wielu krajach w Europie zasadne pozostaje pytanie, dlaczego musimy tak długo czekać na kinową premierę „Diuny” w Polsce? Pytanie takie zadałem polskiemu dystrybutorowi i oficjalną odpowiedź zamieszczę w tym poście, gdy tylko takową otrzymam.

Nurtuje mnie pytanie, „dlaczego?” Może być tak, że polski rynek kinowy ciągle postrzegany jest jako „ubogi krewny” wymienionych rynków europejskich i nasze kina nie generują tak znaczących osiągnięć, jak te we Francji i Niemczech. Dla Warnera niewielkie ma znaczenie, że przed pandemią polski rynek kinowy był w 20. najbardziej dochodowych na świecie.

Pamiętać także należy, że ciągle trwa pandemia, filmy nie osiągają zawrotnych wyników, kinom daleko do sytuacji sprzed pandemii. Także w naszym kraju w kinach notuje się dość przeciętne wyniki. Czy to było powodem ustalenia polskiej daty premiery aż na miesiąc po premierze w Niemczech, Francji czy na Ukrainie?

Szybsza premiera „Diuny” wydawałaby się pod wieloma względami sensowna. Przede wszystkim dlatego, że 1 października na ekranach w Polsce pojawi się „Nie czas umierać” i widowisko SF miałby czas na dobre zgranie w kinach. Z drugiej strony „Diuna” teraz w naszych kinach rywalizowałaby m.in. z nowym filmem Patryka Vegi, nadchodzącymi „Najmro” i „Żeby nie było śladów”. Ok, polskie filmy są na wygranej pozycji, ale to innego rodzaju propozycje.

Można też przypuszczać, że dystrybutor liczy na to, że sytuacja w polskich kinach przez miesiąc się poprawi, widzowie powrócą w większej liczbie i „Diuna” byłaby w lepszej sytuacji. Niestety liczba zachorowań na koronawirusa w Polsce rośnie i nie wiadomo, jaka będzie sytuacja kin w Polsce za ponad miesiąc. Wchodząc do kin 22 października, film mija się „Weselem” Smarzowskiego (premiera 8 października), trafia na „Venoma 2”, „Ostatni pojedynek”, „Gierka”. Pod tym względem ustalenie daty na 22 października może być dobre, ale perspektywa dostępu do pirackich kopii „Diuny” bardzo mnie uwiera.

A przede wszystkim, ja po prostu chciałbym już obejrzeć „Diunę”. Trudno jest mi pogodzić się z myślą, że koledzy i fani z wielu innych krajów Europy będą już mogli się cieszyć tym filmem, a ja i my… musimy czekać jeszcze ponad miesiąc. Mieszkam od Berlina tylko jakieś 150 km… :)

1 komentarz: