Powód realizacji trzeciej części „Soku
z żuka” jest dość jasny. Chodzi przede wszystkim o pieniądze. Tylko, czy do tego
nie można byłoby dorzucić świetnej filmowej opowieści? Druga część udała się
umiarkowanie, może tym razem będzie lepiej? Przed nami „Beetlejuice Beetlejuice
Beetlejuice”.
Po sukcesie kasowym filmu zatytułowanego „Beetlejuice Beetlejuice” (450 mln dolarów wpływów) było niemal pewne, że powstanie trzeciego filmu z serii to tylko kwestia czasu. Według oficjalnych doniesień studio Warner Bros. dopina jeszcze umowy, ale wiadomo, że nie będzie tego filmu bez Tima Burtona, Michaela Keatona i Jenny Ortegi.
Prezentowany niedawno w kinach „Beetlejuice Beetlejuice” sukcesem okazał się połowicznym, ale nie jestem obiektywny, bowiem uważam oryginalny „Sok z żuka” za rozrywkę znakomitą i zdecydowanie trafiła ona wtedy w swój czas i w moje oczekiwania. Trudno porównywać tak odległe produkcje.
Dlatego druga część to była przede wszystkim rozrywka skierowana ku współczesnemu młodemu odbiorcy, który oryginał zna lub nie, ale na pewno kojarzy Jenny Ortegę. Sprytnie połączono dwie grupy odbiorców, do reżyserii powrócił Tim Burton, w głównej roli znowu Michael Keaton i powstał taki po prostu fajny dla oka film rozrywkowy. Na szczęście mało bolesny i warty obejrzenia. Bez szału...
W rozmowie z Deadline szefowie Warner Bros., Mike De Luca i Pam Abdy, ujawnili, że wkrótce rozpoczną się prace nad trzecią częścią "Soku z żuka". De Luca zaznaczył jednak, że "umowy mogą jeszcze nie być podpisane", sugerując, że finalizowanie szczegółów umowy jest w toku, ale projekt jest już w fazie przygotowań.
Ten film powstaje dla zysków, ale byłoby fajnie gdyby powstał też dla frajdy odbiorców i był po prostu udanym filmem, który dobrze wpisze się w ten filmowych wszechświat.
Zgadzam się, że „Sok z żuka” po tylu latach mógłby zostać odświeżony w ciekawy sposób, ale tak jak piszesz, często w takich projektach chodzi po prostu o kasę. Tim Burton stworzył coś naprawdę unikalnego, co nadal bawi i zaskakuje. Ciekawe, co by się stało, gdyby twórcy spróbowali odwołać się do pierwotnej magii tego filmu, zamiast po prostu szukać kolejnego „hitowego” podejścia.
OdpowiedzUsuń