poniedziałek, 23 grudnia 2024

Reżyser filmu „Pomarańcza z Jaffy” o naciskach

„Wprost” publikuje wywiad z Mahommedem Almughannim, reżyserem z Gazy, którego film „Pomarańcza z Jaffy” może walczyć o Oscara, bo znalazł się na skróconej liście kandydatów do tej nagrody. O trudnościach w tworzeniu tego filmu i o sytuacji w Palestynie mówi reżyser.

Bohaterem filmu „Pomarańcza z Jaffy” jest Mohammed, młody Palestyńczyk z czasowym polskim dokumentem tożsamości, który usiłuje przedostać się przez izraelski checkpoint, żeby spotkać się z matką. Kolejni kierowcy odmawiają mu podwózki. Zgadza się życzliwy taksówkarz Farouk. Nie wie, że chłopak próbował już przekroczyć inny punkt kontrolny i został cofnięty. Sam śpieszy się na bardzo ważne spotkanie. Wojskowi szybko odkrywają prawdę, co dla obu mężczyzn oznacza bardzo poważne kłopoty. Zamknięci w samochodzie będą czekać na ostateczną decyzję. Trzymające w napięciu kino, blisko człowieka, ukazujące absurd konfliktu w skali mikro.

Film w 2023 roku zdobył Grand Prix na festiwalu w Clermont-Ferrand. Podczas tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego film zdobył Nagrodę dla najlepszego filmu europejskiego, wygrał też Konkurs Filmów Krótkometrażowych podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, doceniono go Grand Prix w kategorii Etiuda podczas Festiwalu Kamera Akcja.

Powstanie filmu przysporzyło sporo wyzwań, bo jak mówił w wywiadzie reżyser: Na zrobienie tego filmu dostałem stypendium. Nie mogłem jednak zarejestrować firmy, bo działo się to w czasie pandemii, przekazałem więc stypendium Studiu Filmowemu Indeks, działającemu przy łódzkiej Szkole Filmowej. Indeks podpisał niekorzystną dla mnie umowę z francuskim koproducentem, który nie tylko utrudniał mi pracę, ale próbował forsować zupełnie inną wizję tej opowieści. Francuzi chcieli też narzucić mi izraelskich aktorów, co było dla mnie nie do pomyślenia w filmie przedstawiającym ucisk, jaki stosuje Izrael wobec Palestyńczyków.

Producent naciska, żeby film funkcjonował jako koprodukcja polsko-francuska, a nie polsko-palestyńsko-francuska, pomimo tego, że ze strony palestyńskiej poszło dużo sprzętu, pieniędzy i pracy ludzi. Udział Gaza Films w produkcji jest pomijany ze względów politycznych i biznesowych, jest im to po prostu na rękę.

Nie zgadzamy się też w kwestiach promocyjnych. Francuski producent promuje film przede wszystkim w języku hebrajskim, angielskim, a dopiero w dalszej kolejności arabskim, choć ponad 90 proc. dialogów w filmie jest w tym języku. Co najgorsze, producent zniekształca opowieść o filmie, komunikując, że bohater porusza się po „granicy" czy też „pograniczu" izraelsko-palestyńskim bez właściwego pozwolenia. To jest celowa manipulacja – historia nie rozgrywa się na żadnej granicy, tylko w nielegalnym izraelskim checkpoincie postawionym niezgodnie z prawem na terenie Palestyny. W świetle prawa międzynarodowego bohater filmu nie potrzebuje żadnych zezwoleń na poruszanie się po Palestynie, a jednak one są wymagane i to jest oś fabuły. Jak widzisz Palestyńczyk zawsze musi stoczyć jakąś walkę, choćby o prawdę i prawo głosu w swoim własnym filmie.

Debiutujący reżyser tak mówi o wyróżnieniu Amerykańskiej Akademii Filmowej: Zawsze marzyłem, że moje filmy osiągną poziom międzynarodowy, a znalezienie się na short liście do Oscara to wielkie osiągnięcie, którym jednak niełatwo się cieszyć w pełni, bo dla nas, Palestyńczyków, są to trudne czasy. Palestyna dała mi do wyrażenia mnóstwo uczuć, dobrych i złych, a Polska nauczyła mnie wyrażać te uczucia i dała mi mocny głos do opowiadania naszych palestyńskich historii.

Cały wywiad znajduje się tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz