niedziela, 4 października 2020

Nie ma Bonda, kina zamknięte, ludzie bez pracy

Działająca na całym świecie firma kinowa Cineworld (w Polsce Cinema City) planuje zamknięcie wszystkich swoich 543 sal kinowych w USA, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Decyzję taką podjęto dzień po przesunięciu na kwiecień 2021 roku premiery nowego filmu z Jamesem Bondem. Zamknięcie kin sieci Regal oznacza utratę pracy przez około 5500 osób. Czy odbije się to na Polsce?

Przesunięcie filmu „Nie czas umierać” na kwiecień 2021 roku to znacząca strata dla kin na całym świecie, które bardzo liczyły, że jesienią produkcja ta ściągnie widzów przed duże ekrany. Ciągle panuje więc sytuacja o znamionach absurdu. Producenci i dystrybutorzy przesuwają swoje premiery bo ludzie nie chodzą do kin, ci nie wracają przed duże ekrany, bo brakuje w nim stałego dopływu znaczących filmów z Hollywood. Niezadawalające wyniki „Tenet” i nawrót pandemii nie sprzyjają pozytywnemu myśleniu o przyszłości branży kinowej. Jednak decyzja producentów Bonda była szokiem dla sektora kinowego na całym świecie. I może zapoczątkować jego upadek.

Kina sieci Regal zostaną zamknięte w nadchodzącym tygodniu. Regal to druga co do wielkości sieć kinowa w USA, a Cineworld to największy operator kinowy w Wielkiej Brytanii. Sieć odmawia komentarza w tej sprawie, bowiem trwają zabiegi u premiera Borisa Johnsona i sekretarza kultury Olivera Dowdena, aby zwrócić uwagę na problem i zagrożenie utraty 5500 miejsc pracy w Wielkiej Brytanii. W różnych krajach, różnie próbuje się ratować rynek kinowych. Decyzja o zamknięciu kin w Wielkiej Brytanii nie jest jeszcze oficjalna, nie wiedzą o niej pracownicy. Związki zawodowe dowiedziały się o tym pomyśle z mediów i oczywiście zdecydowanie się mu sprzeciwiły.

Sytuacja kin na całym świecie jest dramatyczna. Rządy wyraźnie nie radzą sobie z Covid-19, a odpowiedzialność za rozwój pandemii pośrednio spada między innymi na kina, choć nie generują one oficjalnie zachorowań. Kina bowiem dobrze wywiązują się z zaleceń dotyczących bezpieczeństwa w salach kinowych. Co nie zmienia faktu, że liczba chorych na świecie rośnie, między innymi w Polsce. Wszyscy właściciele kin liczą straty i grozi im bankructwo.

Jak to wygląda na naszym rynku? W żadnym wypadku nie można mówić o dobrej sytuacji, ale na pewno z tygodnia na tydzień jest ona coraz lepsza – choć daleka od tej sprzed roku. Największa w tym zasługa polskich filmów, które ściągają widzów do kin. „Pętla” Patryka Vegi i „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” Jana Holoubka zbliżają się do granic pół miliona sprzedanych biletów, a wraz z kilkoma tytułami z Hollywood utrzymują jako tako kina w Polsce. Frekwencja weekendowa w Polsce sięga około 350 tysięcy sprzedanych biletów, co jest dalekie od tej sprzed 12 miesięcy, ale dobre i to. Warto w tym miejscu spojrzeć na rynek w Chinach, gdzie w ostatnich dniach sytuacja znacząco się poprawiła, a dzięki lokalnym filmom nastąpiło odrodzenie kin w tym w tym kraju.

Jednak sytuacja firmy Cineworld i jej decyzje mogą być dramatyczne dla całego sektora kinowego, także w Polsce. Może bowiem w tym przypadku zadziałać coś na kształt branżowego domina. Jeśli Cinema City w Polsce postanowi zamknąć swoje kina, a wraz z nią ograniczą swoje działania Helios i Multikino, to będzie to bardzo jasny sygnał także dla polskich producentów/dystrybutorów, którzy natychmiast wycofają swoje filmy z zapowiedzi kinowych (a kilka takich zapowiadanych tytułów może świetnie sobie w kinach poradzić). Bez polskich filmów automatycznie bliskie upadku będą kina prywatne, lokalne, zapewne samorządowe i wszystkie pomniejsze niezależne jednostki. Czy wszystkie będą miały tyle szczęścia, co szczeciński Pionier, który został wsparty społeczną zbiórką pieniędzy i otrzymał zapowiedź pomocy od prezydenta miasta?

Nie będzie filmów, nie będzie kin. Nie będzie kin, nie będzie filmów. „To bardzo niepokojące zjawisko pokazujące, że jesteśmy organizmem globalnym i ma to wpływ na cały nasz mały, lokalny rynek” – mówi Sławomir Fijałkowski z kina Charlie w Łodzi. „Łamie się światowy consensus dystrybucji filmów. Kultura kin społecznościowych i lokalnych jest zagrożona. O tym nikt nie myśli” - dodaje.

Problemu zdają się nie dostrzegać osoby i instytucje decydujące o polityce kraju. „Najstarsze kino świata ratuje zbiórka społeczna. Działające od ponad 100 lat kino, które poradziło sobie z dwiema wojnami, rozwojem TV, VHS ma szansę zostać pokonane przez COVID, bo branża filmowa nie jest w stanie wypracować systemowych rozwiązań i mechanizmów wsparcia dla kin. Nie chodzi tylko o realne subwencje, ale o osiągnięcie pewnej stabilności, by móc pracować nad rozwojem widowni. Od początku pandemii nie zanotowano ani jednego przypadku zakażenia w kinach, a przestrzeganie reżimu sanitarnego skrupulatnie sprawdzane jest przez Sanepid. Niemniej utrzymywane ograniczenia frekwencji do 50% (które nie obowiązuje np. w PKP i samolotach), pokusa zamykania kin w strefach czerwonych, niestabilny line-up premier kinowych, zarządzenia kuratoriów oświaty zakazujące edukacji filmowej w kinach, ale także medialny chaos informacyjny, wykreowania kin na siedliska zarazy, sprawiając, że frekwencja w kinach pozostaje na wciąż niezadowalającym poziomie, w wielu przypadkach niewystarczającym na pokrycie kosztów utrzymania obiektów” – pisała jakiś czas temu Marlena Gabryszewska, prezes Stowarzyszenia Kina Studyjne. „Poluzowanie obostrzeń frekwencyjnych do 75% da szansę kinom na większą sprzedaż, ale także będzie jasnym sygnałem dla widzów, że w kinach jednak jest bezpiecznie i warto do nas wrócić” – pisała pani prezes. Niestety pandemia w Polsce przybiera na sile i takie pomysły dziś trudno będzie przeforsować.

Kina są znaczącym i jednym z najważniejszych elementów całej struktury branży filmowej. Bez kin – większych czy mniejszych – nie będzie gdzie pokazywać filmów. Internet nie jest dla mnie sposobem na rozwiązanie problemu, to ciągle rynek jeszcze nie działający tak dobrze, jak rynek kinowy. Trudno sobie wyobrazić na małym czy średnim ekranie cyfrowego odbiornika seansów dużych i znaczących filmów, to nie do końca ta sama kultura oglądania filmów. Są tytuły, które świetnie sobie w internecie poradzą, ale są i takie filmy, które internet „zabije” (seans kinowy filmu „Proces siódemki z Chicago” był znakomity!). Kina w Polsce i na świecie potrzebują dziś ratunku, aby ten obecny ekosystem utrzymać, aby czekające nas wszystkich reformy wprowadzić z czasem. Nie ma wątpliwości, że dystrybucja filmowa ulegnie zmianom, ale to nie jest jeszcze czas na radykalne ruchy, zamykanie kin, niszczenia branży. Nie ma wątpliwości, że cała ta struktura kinowo-dystrybucyjna będzie podlegać przeobrażeniu, ale prace nad nią trzeba rozłożyć na nieco dłuższy okres czasu. Dziś branża potrzebuje pomocy i wsparcia czynników rządzących i kształtujących politykę gospodarczą kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz