poniedziałek, 22 marca 2021

„Biała odwaga” Koszałki „lewacką prowokacją”?

Marcin Koszałka (z tyłu) na planie "Czerwonego pająka"

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro udzielił wywiadu tygodnikowi „Sieci”, w którym przedstawił swoje stanowisko w sprawie dofinansowania niektórych polskich produkcji przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Planowaną produkcję „Białej odwagi” Marcina Koszałki nazwał „lewacką prowokacją”. Wygląda na to, że minister ciągle uważa, że to rząd/państwo finansują polskie kino i chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że na wsparcie polskiej kinematografii daninę wnoszą przedstawiciele całej branży audiowizualnej.

Z wywiadu jasno wynika, że decyzja o wsparciu „Białej odwagi” jest powodem wewnętrznej politycznej walki w strukturach rządzącej koalicji. Brzydzę się polityką, ale żeby pewne sprawy wyjaśnić muszę tutaj o polityce napisać kilka słów. Pochodzący z Solidarnej Polski minister sprawiedliwości wykorzystał dofinansowanie dla „Białej odwagi” do ataku na ministra kultury i wicepremiera, pochodzącego z Prawa i Sprawiedliwości, Piotra Glińskiego. W tle walki o wpływy znajduje się polska kinematografia, która jest dziś wykorzystywana do politycznych celów. Niedawno dyrektor PISF bronił m.in. „Białej odwagi”, po tym jak wsparcie dla tej produkcji skrytykował jeden z wpływowych prawicowych dziennikarzy.

Minister sprawiedliwości w wywiadzie mówi: „Sprawa wydatków na kulturę jest dla nas ważna, bo również musimy się tłumaczyć wyborcom z tego, że finansujemy kolejne artystyczne i historyczne prowokacje lewicy”. I dalej wyjaśnia: „Jeżeli czytamy, że państwo polskie finansuje film o kolaboracji części górali z Niemcami w czasie II wojny światowej, to pytamy, czy finansuje jakiś film o udziale górali w Państwie Podziemnym lub o kurierach tatrzańskich? Czy powstaje jakiś film o dzieciach Zamojszczyzny? O niemieckim obozie dla polskich dzieci w Łodzi? Wreszcie: czy słyszeliście panowie, by Izrael finansował filmy o żydowskiej policji w gettach czy o Judenratach? To tylko wycinek wielkiej tragedii narodu żydowskiego, ale przecież też prawdziwy”. [źródło "Gazeta Wyborcza"]

Ten film o kolaboracji części górali z Niemcami w czasie II wojny światowej to „Biała odwaga” w reżyserii Marcina Koszałki. Film otrzymał wsparcie z PISF w wysokości niemal 6 milionów złotych.

Jak mówi reżyser filmu: „Poprzez moje zainteresowania Tatrami, jako wspinacz, taternik zawsze szukałem tematu górskiego i natknąłem się na Goralevolk, temat niezręczny, ukrywany w historii Polski. Na początku podszedłem to niego stereotypowo, byłem zaskoczony, nie uczy się tego w szkołach, że polscy Górale podhalańscy w trakcie okupacji w liczbie 40 tysięcy podpisało listę Goralnevolk, która dla lPN i wielu Polaków jest listą zdrady. O tej zdradzie trochę woleliśmy nie słyszeć, bo Góral jest symbolem kraju, takim trademarkiem, mógłby zastąpić Orła w koronie. Górale witają gości, Papieża, śpiewają, tańczą, są hipnotyczni, ich kultura, sztuka przyciąga. Zacząłem się wgłębiać w historię tych ludzi, i ta zdrada z każdym miesiącem była mniej zdradą, a bardziej ratowaniem własnej kultury. Co wydało mi się dobrym tematem na film. Jest to historia dzikiej, wybitnej górskiej społeczności, która żyje pod ścianą Tatr, która była odcięta od kraju, a po utracie niepodległości przez 100 lat rządzili nią Austriaccy”. Marcin Koszałka planuje aby bohaterowie filmu mówili w swoich językach. Polacy po polsku, Niemcy po niemiecku, Górale gwarą i po polsku”. [źródło Balapolis, producenta filmu]

Kolaboracja części górali jest faktem. Jak pisze dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”: Temat ten przez lata był jednak przemilczany. Zarówno według reżysera, jak i Radosława Śmigulskiego, szefa PISF (PISF podlega Ministerstwu Kultury, ale minister nie decyduje bezpośrednio o dotowaniu filmów), "Biała odwaga" może przynieść oczyszczenie góralom, na których ciąży wstyd za zdradę sprzed lat. Śmigulski, polemizując na łamach "Do rzeczy" z Rafałem Ziemkiewiczem, który także skrytykował dofinansowanie "Białej odwagi", tłumaczył, że "ważni przedstawiciele rodów góralskich widzą szansę, aby poprzez ten film obiektywnie pokazać prawdę o wydarzeniach z czasu drugiej wojny światowej".

Niestety wpływowy minister sprawiedliwości w swoich atakach idzie dalej i niestety używa mocnych sformułowań, które uderzają w wolność twórczą w Polsce. Takie hasła mogą trafić na podatny grunt polityków gotowych poświęcić polskie kino na rzecz własnych politycznych celów. W wywiadzie mówi: "Po co rządzimy? Czy chcemy zmieniać rzeczywistość, czy też akceptujemy ten świat i godzimy się na przypisywanie Polakom odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie, na robienie z nas narodu kolaborantów?" […]"Niemal cała produkcja filmowa w Polsce, obficie finansowana przez państwo, była przez długie lata wymierzona w drogie Polakom wartości (...) Fundusz Sprawiedliwości kiedyś finansował głównie środowiska feministyczne i LGBT. My tak go zmieniliśmy, że dziś te pieniądze idą na szlachetne, dobre cele, na walkę z przestępczością i pomoc ofiarom". Czy na pewno tylko na szlachetne cele i czy poprzednie wspomniane cele szlachetnymi nie były?

Można krytykować ten z gruntu niedorzeczny i podszyty nienawiścią wywiad ministra, ale w obecnej aurze politycznej, może on niestety przemówić do osób mających w rękach faktyczną polityczną władzę i myślących bardzo konserwatywnymi wartościami. To może być równia pochyła dla polskiego kina, które potrzebuje różnorodności, jak każda dziedzina sztuki. Jeśli ktoś chce filmów o kurierach, nie tylko tatrzańskich, to takie produkcje były i zapewne jeszcze powstaną. Jeśli taki projekt rokuje, to ja chętnie taki film obejrzę, a PISF zapewne taką produkcję chętnie wesprze. Minister sprawiedliwości nie dostrzega projektów, które takimi patriotycznymi historiami były, że wymienię „Kuriera”, „Dywizjon 303”, „Legiony”, „Piłsudskiego” i „Zieję”, a kilka innych jest w drodze. Polskie kino kręci takie filmy, ale potrzebuje też szerszej i odważniejszej rozliczeniowej perspektywy.

„Biała odwaga” ma szansę stać się filmowym wydarzeniem w polskim i światowym kinie. Jednym z tych rozliczeniowych filmów, które przez ból przynoszą prawdę i pojednanie. Wiele kinematografii z powodzeniem mierzyło się ze swoimi traumami, na takie kinematografie patrzy się wtedy z wielkim szacunkiem (dokonali tego Francuzi, Hiszpanie, Rumunii, Niemcy – czołówka światowa). Pan minister woli atakować przedsięwzięcie, którego nie widział, a nawet zapewne nie czytał scenariusza. Dla niego Polacy w czasie II wojny światowej byli tylko ofiarami lub bohaterami… Prawda jest nieco bardziej bolesna. Film Marcina Koszałki może rzucić światło na trudną historię górali w czasie II wojny światowej, szczerze wierzę, że nie będzie jednostronnym obrazem, że sięgnie głębiej i pokaże nam historię trudnych wyborów w czasie bezprawia i pożogi, obraz ludzi, którzy stanęli pod ścianą i musieli opowiedzieć się po jednej ze stron, a wygranych tutaj nie było. To czas wielkiej tragedii, cierpienia i niesprawiedliwości. Jednak „Biała odwaga” niesie nadzieję… na wielkie kino, nie możemy pozwolić politykom wtrącać się w wizję artystyczną. Na ocenę filmu przyjdzie czas po premierze. 

***

Po publikacji tekstu Marcin Koszałka napisał na Facebooku, że obecny tytuł filmu to "Przedpole".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz