czwartek, 10 czerwca 2021

Film Szumowskiej ze słabym startem w kinach

[BOX OFFICE] W poprzedni weekend w polskich kinach zadebiutował film Małgorzaty Szumowskiej „Śniegu już nigdy nie będzie”. Polski kandydat do Oscara nie zainteresował zbyt wielu widzów.

Oglądalność w weekend na poziomie 8,3 tysiąca widzów to rzecz jasna osiągnięcie rozczarowujące, ale chyba zgodne z oczekiwaniami dotyczącymi tego filmu, wprowadzanego w dodatku do kin w tym trudnym okresie. Poprzedni film Szumowskie, „Twarz”, ściągnął do kin ponad 40 tysięcy widzów, ale to były inne czasy…

„Śniegu już nigdy nie będzie” Szumowskiej to specyficzne kino, w wielu miejsca krytykowane, choć zyskujące też głosy poparcia. Czy jest to jednak film na czerwcową (czytaj: upalne dni) premierę i czy przypadkiem nie czekano zbyt długo z jego wprowadzeniem na duże ekrany? Ktoś napisze „Pandemia”, ale zastanawiam się dlaczego film nie trafił oficjalnie do kin w październiku 2020 roku, kiedy było o nim najgłośniej, po premierze w Wenecji i przed nominacjami do Oscarów. Nie wprowadzono też filmu po 12 lutego 2021 roku, kiedy na kilka tygodni ponownie otwarto kina. Już wtedy wydawało mi się, że to niewłaściwe postępowanie. Taki film, jak „Śniegu już nigdy nie będzie” potrzebuje pewnego rodzaju zamieszania, jakiegoś zewnętrznego wsparcia, zbudowania zainteresowania niekoniecznie za pomocą reklam i foto-story z premiery. Na przełomie roku jeszcze na ten film czekano, teraz czekano na… pogodę.

Film Małgorzaty Szumowskiej na pewno nie jest jej najlepszym przedsięwzięciem, ale jest bardzo ciekawą i intrygującą propozycją. Mnie ten świat wciągnął, zaciekawił i dzięki świetnemu aktorstwu oraz dobrej inscenizacji oglądałem film z zainteresowaniem.

Można też przypuszczać, że „Śniegu już nigdy nie będzie” został zwyczajnie spisany na „straty”. Czy wprowadzanie takiego artystycznego filmu w tak gorącym okresie, nie jest tego najlepszym dowodem? Pamiętać też należy o dotacji PISF dla dystrybutorów polskich filmów, a chodzi tutaj o spore zwroty. Warto do sierpnia wprowadzać polskie filmy, dla tych mniej rokujących na sukces, może być to szansa na odrobienie sporych strat z produkcji i dystrybucji.

Koniec końców ubolewam, że film Szumowskiej przeleżał na półce tyle miesięcy i że nie dane było widzom, zobaczyć go w momencie, kiedy mówiło się o nim najwięcej.

I napiszę to raz jeszcze: Źle się stało, że film wytypowany został, jako polski kandydat do Oscara. Były lepsze kandydatury i każdy, kto obejrzy propozycję Szumowskiej i jako tako porusza się po specyfice Oscarów, oczekiwań Akademii, ten rozpozna to bez większych problemów. Odsyłam do poprzednich wpisów na ten temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz