wtorek, 15 kwietnia 2025

Reżyser „Kevina...” chce usunąć Trumpa

Chris Columbus twórca m.in. dwóch części przygód Kevina-samego, nie jest szczęśliwy z epizodycznego udziału Donalda Trumpa w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” i chciałby go wyciąć. Niestety, reżyser ma obawy.

Ciąży Columbusowi udział Trumpa w tym filmie, choć epizod ten trwa tylko kilka sekund. Nie jest to zaskoczenie, skoro obecny prezydent swoimi decyzjami stawia świat na głowie, a z Hollywood jest mu zdecydowanie nie po drodze. Chris Columbus nazywa epizod Trumpa „ciężarem”.

W wywiadzie dla San Francisco Chronicle Columbus opisał sytuację, jako stałe źródło dyskomfortu. „Stało się to dziwaczną klątwą” – powiedział. „Chciałbym móc się jej pozbyć”. Columbus urodził się w USA i mieszka w San Francisco, ale przekornie żartuje, że zapewne za wycięcie tej sceny, byłby deportowany. „Biorąc pod uwagę to, jak sprawy wyglądają, prawdopodobnie zostałbym deportowany z powrotem do Włoch lub coś w tym stylu” - powiedział filmowiec, który ma włoskie pochodzenie.

Rozmowy o epizodzie Trumpa trwają od lat. Już wcześniej Columbus powiedział Business Insider, że udział Trumpa w sequelu „Kevina...” z 1992 r. był warunkiem dopuszczenia produkcji do kręcenia w słynnym hotelu Plaza, który wówczas należał do Trumpa. Trump, jak twierdził reżyser, zasadniczo wykorzystał swoją własność, aby wstawić się do filmu. „Wdarł się tam siłą” - wspominał Columbus. „Powiedział nam, że jedynym sposobem, aby tam kręcić, jest to, że zagra on rolę w tym filmie”.

Trump inaczej to widzi i w trakcie kampanii prezydenckiej mówił w jednym z wywiadów, że „produkcja błagała go wręcz o udział w filmie”, co miało podnieść jej wartość. Columbus uważa, że Trump mija się z prawdą.

Początkowo Columbus rozważał wycięcie Trumpa w montażu „Kevina samego w Nowym Jorku”, ale po pokazie próbnym w Chicago, gdzie publiczność entuzjastycznie zareagowała na cameo, postanowił je zostawić. „Byłem oszołomiony, że ludzie uznali to za zabawne” - powiedział. „Nigdy nie sądziłem, że ta mała scena stanie się tak kultowa, lub tak żałosna”.

Usunięcie Trumpa z tego filmu to nie jest nowy pomysł. W kanadyjskiej telewizji wyemitowano wersję bez tej sceny, ale wtedy oburzenia nie kryli fani Trumpa.

„Czuję się uwięziony” – przyznał Columbus.

Z całym szacunkiem dla reżysera, jego film to już klasyka... Mi ten Trump w filmie zwyczajnie nie przeszkadza, to po prostu zapis pewnej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz