sobota, 19 listopada 2022

Szkice z EnergaCamerimage 2022 #2

Dziś dobiega końca 30. Festiwal Autorów Zdjęć Filmowych EnergaCamerimage, a za mną sporo ciekawych seansów filmowych, w tym kilka tytułów, które ocierają się o kino wybitne. "Wieloryb" i "Living" zostaną ze mną na długo.

„Living” to jeden z tych małych filmów, które po seansie zamieniają się w wielkie doświadczenie. Oparty na klasycznej pracy Akiry Kurosawy, ale przeniesiony do powojennego Londynu, film jest początkowo przewidywalną i prostą historyjką, aby po chwili okazać się piękną i przejmująco mądrą opowieścią o człowieku (świetny Bill Nighy), który zmierza do końca, ale który zmienia swoje i innych podejście do życia i śmierci. Rzadko spotykana, a bardzo przeze mnie poszukiwana w kinie wrażliwość, delikatność, skupienie. Pod wieloma względami ciekawie prowadzona filmowa opowieść, która prawdziwie chwyta za serce, potrafi zaskoczyć, a przede wszystkim czyni nas nieco lepszymi. Warto iść za głosem serca… zawsze! Dla mnie hit, ale nie mam pewności czy film trafi do naszych kin. Patrzę jednak na to, że Oscarowe szanse „Living” rosną, a bardzo zasługuje on, aby znaleźć się w filmowej czołówce tego roku. Autorem scenariusza jest Kazuo Ishiguro, laureat literackiej Nagrody Nobla, twórca słynnych "Okruchów dnia".

„Bardo, fałszywa kronika garści prawdy” na Oscary nie zasługuje, a na pewno nie zasługuje na to, aby zająć miejsce „Living”. Jednak nazwisko Alejandro G. Inarritu otwiera wiele drzwi. Netflix pozwolił Inarritu „zaszaleć”, a ten z takiej możliwości w pełni skorzystał. Mam takie wrażenie, że ta totalna swoboda, zaprowadziła Inarritu w obszary, które dla niego są bardzo ważne, a które nie każdego przekonają. Mnie nie porwała ta propozycja, mogę nawet powiedzieć, że w wielu momentach miałem ochotę wrzeszczeć. To ten rodzaj kina, które doprowadza widza (mnie na pewno) na granicę wytrzymałości. Trzeba jednak przyznać, że Inarritu pięknie opowiada obrazami i ma naprawdę niezwykłą wyobraźnię. Co z tego, skoro „Bardo” jest przeraźliwie długi, tak bardzo męczy i tak niewiele po sobie pozostawia.

„Cicha dziewczyna” jest jednym z mniejszych filmów na festiwalu. Irlandzki kandydat do Oscara, po irlandzku zrealizowany i posiadający sporo dziecięcej delikatności. Przegrywa w porównaniu z „Małą mamą”, ale niesie ciągle bardzo ważne spojrzenie na relację dziecko-dorosły. To realistyczny film, który potrafi zaboleć, ale który w finale okazuje się wielkim humanistycznym doświadczeniem.

„The Angel in the Wall” to konkursowa propozycja z Włoch i jeden z tych nieoczywistych mniejszych filmów, które mogą zachwycić jurorów i widzów. Zamknięty w swoim utraconym mieszkaniu pewien staruszek, buduje fałszywą ścianę, w nocy krąży po pokojach, a przede wszystkim obserwuje nowych lokatorów i jest postrzegany przez małą dziewczynkę, jako… anioł stróż. Kamera pracuje w bardzo ciasnych pomieszczeniach, ciekawie to wszystko jest oświetlone i wykreowane. Pierre Richard nie mówi ani słowa, ale koniec tej opowieści i na to niesie odpowiedź. Bo zdecydowanie warto czekać na finał tej przejmującej i mądrej historii o smutku, samotności i bolącej przeszłości.

„Wieloryb” to na ten moment jeden z najlepszych filmów 2022 roku. Brendan Fraser może już szykować miejsce na aktorskiego Oscara. NIC MU TEJ NAGRODY NIE ODBIERZE. Bo Fraser stworzył kreację tak wybitną, że widzów wbija w fotel, a mnie przyprawił o tak wielkie wzruszenie, że… było blisko łez. Trudno ruszyć się z kina po takim doświadczeniu, tak jak trudno jest poruszać się bohaterowi tego filmu. I nie jest to jakiś tani sentymentalizm, nie jest to naciągana historyjka, a złożenie jej z kilku wątków, mądrze prowadzenie kilku postaci, przynosi w finale bardzo dobry efekt. Darren Aronofsky powrócił z filmem, który na poziomie emocji trzyma za gardło przez dwie godziny. Bardzo sobie cenię takie doświadczenia w kinie, dawno nie byłem tak blisko człowieka i jego świata. Świetne kino, pełne bólu, ale też nadziei, pełne przebaczenia, miłości, strachu, wstydu, a przede wszystkim piękna opowieść o relacji ojca z córką oraz bohatera ze światem.

„Syn” to nowy film twórcy „Ojca” i ponownie ekranizacje jego własnej sztuki. To już znacznie cięższe doświadczenie, tym razem zdecydowanie klasycznie opowiedziana historia, gdzie główną rolę gra depresja. Cała historia przyprawia o dreszcz, bo opowieść jest bardzo blisko naszej codzienności. Ta ekranowa prawda, to największa siła tego filmu. To nie jest doświadczenie na kilka seansów, ale już po jednym obejrzeniu pozostanie na długo z odbiorcą. Ze mną na pewno.

"Armageddon Time" od Jamesa Graya, to jeden z tych filmów, których sens powstania poddaję w wątpliwość. Kolejna spowiedź z dzieciństwa, ale bez mocy, bez siły, do bólu nudna i nic niewnosząca do życia... mojego. Zdecydowanie strata czasu.

***

Obejrzałem wszystkie 12 filmów biorących udział w Konkursie Głównym EnergaCamerimage 2022. Korzystając z okazji pozwolę sobie wskazać trzy tytuły, które najbardziej moim zdaniem zasłużyły na nagrody. Po jury z Lechem Majewskim na czele oczekiwać należy werdyktu bardzo oryginalnego i artystycznego, ale ja pozwolę sobie wskazać trzy tytuły, które zdjęciami i historią zrobiły na mnie największe wrażenie.

ZŁOTA ŻABA: Na zachodzie bez zmian (ale KINO! szkoda, że to Netflix)

SREBRNA ŻABA: Elvis (Hollywood w najlepszym wydaniu!)

BRĄZOWA ŻABA: Tar (bardzo lubię tę surowość, a zdjęcia służą historii)

Bardzo klasyczny werdykt i nie mam wątpliwości, że bardzo przewidywalny. Po prostu mój...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz