W miniony weekend w kinach zadebiutował film „Putin”, nowe przedsięwzięcie podpisane przez Patryka Vegę. Ponad 37 tysięcy widzów na starcie. W kinach wystartował też nowy film o panu Kleksie, ale szału nie ma.
Minęło prawie 2,5 roku od poprzedniego filmu Vegi, jego autobiograficznej „Niewidzialnej wojny”. Czy publiczność Vegi wróciła? Raczej nie. Poprzedni film tego twórcy w weekend otwarcia zobaczyło 30 tysięcy widzów. Frekwencja więc utrzymuje się na zbliżonym poziomie, tak jak na podobnym poziomie są jakościowe propozycje tego reżysera. Wszystko wskazuje na to, że nie wrócą już czasy milionowych frekwencji na filmach Vegi.
A może amerykański rynek poprawi sytuację „Putina”? Problem w tym, że nie są znane wyniki wyświetlania tego filmu za oceanem. W źródłach oficjalnych i wiarygodnych tytuł tego filmu nie występuje, a ostatni sklasyfikowany na liście film przyniósł 16 tysięcy dolarów wpływów, więc nawet takiego wyniku nie zanotował polski film?
Ten weekend w Polsce miał należeć do „Kleksa i wynalazku Filipa Golarza”, drugiej części „Akademii Pana Kleksa”. Przed rokiem film w pierwszy weekend wyświetlania zobaczyło 399 597 osób, a wraz z pokazami przedpremierowymi na jego koncie było 840 tysięcy widzów. Druga część filmu już nie zrobiła takiego zamieszania w kinach. W weekend film zobaczyło 142 tysiące widzów, a wraz pokazami przedpremierowymi 454 tysiące osób. To są osiągnięcia zdecydowanie słabsze od pierwszego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz