Netflix w Szczecinie zorganizował
światową premierę serialu „Heweliusz”. Przedsięwzięcie przygotowane zostało
perfekcyjnie, kilkaset osób obejrzało dwa pierwsze odcinki na wielkim kinowym
ekranie i w kinowej jakości, ale pozostałe doświadczenie dostępne będzie już
tylko w domowym zaciszu mniejszych odbiorników. Premiera w Szczecinie
rozbudziła apetyt na więcej, bo pokazała tę produkcję z jak najlepszej strony,
z całą jej siłą i klasą. Jeśli wszystkie pięć odcinków utrzymają ten poziom, to
serial wejdzie do czołówki najważniejszych małoekranowych produkcji ostatnich
lat, a może i dekad.
Widzowie w Szczecinie (a dzień później w Gdyni i później jeszcze w Warszawie) zobaczyli dwa pierwsze odcinki serialu „Heweliusz” w reżyserii Jana Holoubka, mogli wziąć udział w spotkaniu z twórcami w sali Filharmonii, bardzo umiejętnie przygotowanej na takie wydarzenie. Staram się nie oceniać serialu bez obejrzenia całości, dziś więc tylko kilka myśli związanych z tym wydarzeniem.
Odczucia mam podobne do tych, z pokazów fragmentów „Heweliusza” na festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. To wybitnie zrealizowana produkcja, w której emocje trzymają widzów w ciągłym napięciu i zaciekawieniu. Dwa odcinki nie dają jeszcze wglądu w całość, ale już można wywnioskować, w jakim kierunku pójdzie cała narracja.
To spora umiejętność opowiadania historii z retrospektywami, odkrywanie jej kolejnych tajemnic i elementów fabuły. Znając tę historię z mediów i publikacji, wiadomo, że skrywa ona jeszcze sporo zwrotów akcji i ważnych fabularnych momentów. Walka o prawdę dopiero się zaczyna, sama katastrofa dawkowana jest widzom stopniowo. Montaż jest mistrzowski, zdjęcia powalają, a cała koncepcja prezentuje się bardzo filmowo.
Takich scen z efektami wizualnymi i specjalnymi jeszcze w polskiej produkcji filmowo-serialowej nie widziałem. Sceny zatonięcia promu i walka o przeżycie na morzu robią piorunujące wrażenie. Na pewno na dużym kinowym ekranie, a pytanie brzmi, czy będą równie imponujące na małych ekranach – nie do pomyślenia – telefonów, zegarków czy innych małych urządzeń? To oczywiście wybór samego widza i nic mi do tego. Wczytując się w napisy końcowe można było dostrzec, że ta strona produkcji nie powstała tylko w Polsce, że prace nad efektami powierzono też specjalistom zagranicznym. Tak jak czasami, nasi twórcy pracują przy filmach z Hollywood.
Serial „Heweliusz” 5 listopada trafi do blisko 200 krajów i będzie dostępny dla milionów widzów na całym świecie. W Szczecinie i Gdyni ta historia ma inny wymiar, tutaj odczuwamy jej wymiar w nieco inny sposób, ale jestem spokojny, że w innych zakątkach świata i wśród osób, które jej nie znają, „Heweliusz” będzie po prostu emocjonującą filmową opowieścią, o katastrofie, śmierci, życiu, walce o prawdę i sprawiedliwość, w czasach gdy walka o prawdę cały czas jest czymś wyjątkowym. Wiele wskazuje na to, że będzie to najlepszy polski serial 2025 roku.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz