czwartek, 19 września 2019

Wojciech Marczewski o sytuacji w polskim kinie


W portalu Wirtualna Polska pojawił się ciekawy wywiad z Wojciechem Marczewskim, w którym ten ceniony twórca przybliża sytuację panującą w polskim kinie, mówi ostro o powodach kryzysu wokół festiwalu w Gdyni.

Wojciech Marczewski powraca do procesu selekcyjnego tegorocznego festiwalu i złamania niepisanej umowy w Komitecie Organizacyjnym, według której do konkursu głównego miała trafić określona liczba filmów wskazanych przez komisję selekcyjną. Została ona złamana i jak mówi Marczewski zrobił to „Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego dyrektor PISF Radosław Śmigulski”. Co nie pasowało szefowi PISF? To nie były filmy polityczne, ani kłopotliwe dla władzy. Ale Śmigulski się uparł. Negocjacje z nim trwały kilka tygodni. W końcu Śmigulski zmienił decyzję. Ale to już była skaza – mówi Marczewski.

Okazuje się, że nie tylko „Solid Gold” mógł być wycofany z konkursu. PISF namawiał organizatorów festiwalu, aby nie włączali do niego także filmu „Pan T.”. PISF nas namawiał, żeby ten film też wycofać. Chodziło rzekomo o nieuregulowane prawa autorskie. Producent zapewnił nas jednak, że błędów prawnych nie ma. Wszystko wydaje się czyste – dodaje Marczewski.

O sytuacji z „Solid Gold” przewodniczący Rady Programowej festiwalu mówi: Ten film był już zatwierdzony przez Komitet Organizacyjny, w którym siedzi przedstawiciel TVP. Telewizja publiczna widziała ten film i znała go. Bilety zostały sprzedane i nagle się okazuje, że TVP przysyła mail, że oni, jako koproducent, chcą wycofać film, bo chcą w nim pewnych zmian. Ale Bromski nie zgadza się na te zmiany. To wygląda na rodzaj prowokacji ze strony TVP.

Na pytanie kto jest winien całej negatywnej sytuacji wokół festiwalu w Gdyni Marczewski odpowiada: Moim zdaniem PISF i jego dyrektor Radosław Śmigulski. Ja z nim prowadziłem parotygodniowy spór o przywrócenie pierwszych czterech filmów wyrzuconych z konkursu. To była arogancja, buta i pokazanie, kto naprawdę rządzi. Nie było argumentów politycznych, artystycznych. Raczej w stylu: "A ja zrobię tak i co mi zrobisz?". Jak w tym dowcipie o szatniarzu: "no, nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobisz?!". Motywy PISF nie są nawet polityczne. Są aroganckie: wy, twórcy, nie macie ostatniego zdania, bo ja mam. Śmigulski jest nominowany przez PiS. To są niezrozumiałe, uznaniowe decyzje. Pojawiły się nawet ze strony niektórych reżyserów sugestie, żeby bojkotować ten festiwal.

Jednak Marczewski nie namawia do bojkotu festiwalu w Gdyni. Najpierw usiądźmy do rozmów z PISF. Bojkot to ostateczność, która zaboli obie strony – mówi jeden z najważniejszych polskich reżyserów.

Cały wywiad znajduje się TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz