sobota, 2 grudnia 2023

Disney szuka winnych za porażkę „Marvels”

W tym tekście odwołam się do publikacji World of Reel, bo ja też obserwuje zamieszanie wokół „Marvels”, najnowszego filmu z uniwersum Marvela i dostrzegam w całej tej sprawie coś niestosownego. Gdy przyszła tak wielka porażka, korporacja Disneya szuka winnego i oczywiście nie jest to najwyższe kierownictwo tej firmy.

Zasada jest prosta, gdy mamy sukces kolejka chętnych do przyjęcia gratulacji jest bardzo długa, gdy pojawia się porażka, nikt nie chce wziąć za nią odpowiedzialności, a szefowie szukają winnych wśród swoich pracowników. Dość oczywista praktyka, pod każdą szerokością geograficzną.

Filmem „Marvels” Disney poniósł nie tyle porażkę, co klęskę. Największą w historii swoich produkcji z uniwersum Marvela. Ten film nie zbliży się nawet do 100 milionów dolarów wpływów z amerykańskich kin, co oznacza totalną kompromitację. Disney ma bardzo zły rok, bo żadna z jego komiksowych produkcji nie odniosła przekonującego sukcesu, widzowie wyraźnie odwrócili się od tych propozycji. W Disneyu trwają analizy dotyczące powodów takiego stanu rzeczy, poszukiwani są winni.

„Marvels” to taki przykład, który wyciekł do mediów, a jego analiza nie wystawia dobrej opinii korporacji Disneya, która przed pandemią była potęgą kinową, a dziś radzi sobie średnio i straty liczone są w setkach milionów dolarów. Jeśli informacje są prawdziwe, to na czterech ostatnich premierach kinowych Disney stracił miliard dolarów…

Kampanię mającą na celu minimalizowanie strat prowadzi szef Disneya Bob Iger, ale jego postępowanie oceniane jest bardzo krytycznie. Firma jest dla niego najważniejsza, ludzie nie są tutaj istotni i zapewne Iger wielu z nich poświęci dla utrzymania ceny akcji Disneya. Bob Iger już obiecał „mniej progresywnego przekazu” w przyszłych produkcjach tej firmy, nie będzie żadnych eksperymentów produkcyjnych, liczy się tylko zysk. Ostatnio Disney stał się wyczulony na zmiany w świecie, wyrównywanie szans dotyczących rasy czy płci. I chyba zaczyna tego żałować.

Pierwszą do odstrzału jest reżyserka „Marvels” Nia DaCosta, pierwsza czarnoskóra twórczyni, która podpisała film MCU. Iger nie zrzucił na nią bezpośrednio winy, ale między wierszami mówi, że w czasie pandemii nad produkcją filmu nie było należytej kontroli. Nieoficjalne źródło w Disneyu (wyciek kontrolowany?) powiedziało dziennikarzom „Variety”, że gdy film ten był w post-produkcji, Nia DaCosta nie angażowała się w jego realizację, ponieważ pracowała już nad kolejnym przedsięwzięciem. Źródło powiedziało: „Jeśli reżyserujesz film wart 250 milionów dolarów, to trochę dziwne, że reżyser odchodzi na kilka miesięcy przed premierą”. Sama DaCosta nie daje za wygraną i mówi, że Disney wiedział o jej planach wcześniej.

Inny atak nastąpił w przecieku do The Hollywood Reporter, w którym ktoś z Disneya powiedział, że Nia DaCosta nie pojawiła się na specjalnym zamkniętym pokazie filmu „Marvels” dla ekipy i obsady. DaCosta szybko odpowiedziała, twierdząc, że nigdy nie została zaproszona na ten pokaz.

Bardzo łatwo jest zrobić kozła ofiarnego z Nia DaCosty, bo ta już wiele miesięcy temu mówiła w wywiadach, że nie miała żadnej kontroli twórczej nad filmem, którą przejął Kevin Feige. Wygląda na to, że reżyserka uderzyła w czuły punkt…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz