W kinach IMAX w Polsce zaprezentowano
na pokazach przedpremierowych film „Dziki”. Zwiastun wyglądał obiecująco, jak
wypada całość? I dlaczego Sebastian Fabijański zdemonizował/zdominował ten film?
Odczucia mam mieszane i niejednoznaczne. W takim prostym odbiorze filmu, czas mu poświęcony uważam za dobrze spożytkowany. „Dziki” to filmowa opowieść, którą ogląda się dobrze, która trzyma poziom, ma dobre napięcie i przede wszystkim, przykuwa uwagę. To opowieść dziejąca się w XVII wieku gdzieś w Karpatach, w Polsce, ale na granicy ze Słowacją zapewne. Za duże plusy uznać należy stronę wizualną i widowiskową, ale dostrzegam trochę przesadzoną formę teledyskową, slow-motion, mgły, widoczki z użyciem dronów. Nie czynię z tego zarzutu, ale to ustawiło ten filmowy seans.
Żeby dobrze przyjąć „Dzikiego” trzeba zaakceptować jego przesadzoną i przeestetyzowaną formułę bez specjalnego wybrzydzania. To jest takie właśnie kino. W gatunku zapewne najbliżej mu do opowieści przygodowej, ale z tych nieco mocniejszych, bo twórcy nie mają litości dla swoich bohaterów, a co za tym idzie, także dla widzów. Wiele przesadzonych scen jest bardzo uzasadnionych, po prostu przykuwają wzrok, cieszą na swój dziwaczny sposób.
„Dziki” to kino złożone z filmowych i popkulturalnych cytatów, ale twórcy bardzo umiejętnie korzystają z tych elementów. Śledziłem je przez cały czas trwania filmu i była to dodatkowo fajna zabawa, bo wyraźnie twórcy mrugali do mnie okiem. To nie przeszkadza, bo umowność całego filmu i tej historii, nie czyni z niej żadnego przesadnego arcydzieła. Mam wrażenie, że twórcy wiedzieli, że w tej przesadzie będą szukali drogi do widowni. Taka świadomość pomaga.
Osobne miejsce należy się aktorom, których zdecydowana większość nie wychodzi poza pewną pozę i dość oczywisty wizerunek granej przez siebie postaci. Wszyscy spisują się świetnie, nie mam uwag. Srogie miny Tomasza Włosoka, zbójecki charakter jego drużyny i innych górskich rozbójników, mentorski charakter Leszka Lichoty, pompatyczny styl muszkieterów, Agata Buzek w roli... Wszystko działa na fajnym poziomie. Jednak na specjalne wyróżnienie zasługuje Sebastian Fabijański, który stworzył tak dziwaczną, tak mocno pokręconą postać i tak wspaniale się nią bawił, że absolutnie przyćmił wszystkich innych aktorów. Jego postać to jeden z najlepszych aktorskich czarnych charakterów w historii polskiego kina. Szalony wzrok, niezwykła maniera, demoniczne oblicze, bezlitosny w dążeniu do celu, wspaniale igrający z elementami religijnymi. Rola Fabijańskiego ma w sobie wiele z klasycznych czarnych postaci. Widzę tutaj głównie Tima Rotha z „Rob Roya”, ale zapożyczone maniery także od Jacka Sparrowa i wiele innych inspiracji. Fabijański kradnie film nawet tytułowemu bohaterowi. Jest świetny!
Największym sojusznikiem twórców jest strona wizualna filmu, bardzo dopracowana na poziomie zdjęć, scenografii czy kostiumów. One naprawdę przykuwają wzrok, niekoniecznie odpowiadają historycznemu okresowi, ale to przecież nie jest film historyczny. Wizualia służą opowieści, mocno ją podkręcają w całej tej przesadzie, nawet efekty specjalne skryte w mgle stoją na dobrym poziomie. Tutaj zdjęcia i montaż odgrywają szczególnie istotną rolę, świetnie oddają teledyskowy charakter całej historyjki o wolności, zemście, starciu dwóch sił – tej bliskiej naturze i tej przynoszącej „nowoczesność”. Klasyczne filmowe zagrania, ale dobrze służą „Dzikiemu”, bo takiego filmu w polskim kinie jeszcze nie było, albo ja po prostu nie pamiętam takiej produkcji.
Lubię ten film, bo na swój dziki sposób, po prostu dostarcza fajnej kinowej frajdy. Tego od kina przygodowego i widowiskowego bardzo oczekuję. Na tym poziomie „Dziki” spisał się znakomicie.
I jeszcze IMAX. W Szczecinie w Heliosie zadebiutował ten format, wziąłem udział w jednym z pierwszych seansów. Znakomity ekran, podkręcony dźwięk dodający tych bardzo filmowych doznań. "Dziki" został dostosowany do formatu IMAX i sprawdził się doskonale. Po prostu świetna „zabawa”, ale nieprzypadkowo w cudzysłowie...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz