Weekend w USA zdominował film "Exodus: Bogowie i
Królowie". Niestety wynik nie okazał się specjalnie imponujący. 24,5 mln
dolarów wystarczyło jednak do zajęcia pierwszego miejsca i pokonania kolejnej
części "Igrzysk śmierci". Za kilka dni w amerykańskich kinach pojawi
się jednak "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" i box office przewrócony
zostanie do góry nogami.
"Exodus: Bogowie i Królowie" to epickie kino
kostiumowe w reżyserii Ridleya Scotta. Twórca ten od czasu do czasu powraca do
takich historii. Największy sukces tego twórcy to oczywiście
"Gladiator", który w maju 2000 roku w weekend otwarcia przyniósł 34,8
mln dolarów, a wynik końcowy to 187 mln dolarów oraz Oscar dla najlepszego
filmu roku. Po pięciu latach od tamtego sukcesu Ridley Scott ponownie próbował
skusić widzów kostiumową historią, ale jego "Królestwo niebieskie" wystartowało
kiepsko (19,6 mln dolarów) i zakończyło też słabo (47,4 mln dolarów). Lepiej
poradził sobie "Robin Hood" w 2010 roku, który na starcie przyniósł
36 mln dolarów i w USA w sumie wpływy sięgnęły 105,3 mln dolarów.
Wynik otwarcia filmu "Exodus" nie zwiastuje
niestety spektakularnego sukcesu, choć w obsadzie wiele gwiazd, a okres
świąteczny powinien sprzyjać biblijnym opowieściom. Co ciekawe 54 procent
widowni to mężczyźni, a 65 procent to widzowie powyżej 25 lat. I choć
"Exodus" w USA raczej hitem nie będzie, to na świecie powinien
poradzić sobie zdecydowanie lepiej – budżet to 140 mln dolarów. Ridley Scott
zaliczył zwyżkę formy po zeszłorocznej wpadce "Adwokata" (7,8 mln na
starcie / 16,9 mln z rynku w USA).
Pozostając przy biblijnych historiach warto odnieść się do
tegorocznego "Noe: Wybrany przez Boga" Darrena Aronofsky'ego. I tutaj
recenzje nie były przesadnie entuzjastyczne, a oczekiwania producenci mieli
bardzo duże. W USA film wystartował sięgając po 43,7 mln dolarów, a w sumie
przyniósł 101,2 mln dolarów.
Duże nadzieje wiązano też z premierą komedii "Top
Five", której gwiazdą jest Chris Rock. Świetne przyjęcie na festiwalu w
Toronto i wiele pochlebnych opinii sprawiło, że w weekend otwarcia film
przyniósł 7,2 mln dolarów z 979 ekranów. Starczyło to do zajęcia czwartego
miejsca, ale producenci mówią o budowie wokół tytułu większego zainteresowania
i z czasem liczą na większy sukces (na razie 89 procent pozytywnych opinii na
Rotten Tomatoes).
Na drugim miejscu amerykańskiego box office, po trzech
tygodniach na szczycie, znalazł się film "Igrzyska Śmierci: Kosogłos.
Część 1". Spadek sięgnął 40 proc, ale przyniosło to filmowi 13,2 mln
dolarów i w sumie na jego koncie znajduje się już 277,4 mln dolarów. Film na
całym świecie zarobił już 611 mln dolarów i dzięki temu sukcesowi studio
Lionsgate trzeci rok z rzędu przekroczyło 1 mld dolarów wpływów.
Jeszcze mniejsze zainteresowanie towarzyszyło w weekend
filmowi "Pingwiny z Madagaskaru", który stracił 33 procent widzów i przyniósł
7,3 mln dolarów. Wśród animacji wciąż dobrze radzi sobie "Wielka
Szóstka", która w weekend przyniosła 6,1 mln dolarów (straciła 23 procent
widzów), a w sumie ma już 185 mln dolarów.
Rośnie zainteresowanie filmami oscarowymi. "Teoria
wszystkiego" po nominacjach do Złotych Globów utrzymała swoje wpływy (około
2,5 mln dolarów). Wzrost zainteresowania zanotowała "Dzika droga", która
zyskała 155 procent wpływów i w weekend przyniosła 1,55 mln dolarów. Zyskały
zainteresowanie "Birdman" (1,32 mln dolarów), "Gra
tajemnic" (875 tysięcy dolarów na 25 ekranach) oraz powracający w kinach
"Boyhood" (dziś grany tylko na 26 ekranach). Na pięciu ekranach
zadebiutował film "Wada ukryta", który zgromadził 330 tysięcy
dolarów, co daje imponujące 66 tysięcy dolarów na jeden ekran.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz