Z jednej strony to potencjał na
duży sukces kasowy, z drugiej dość radykalne odejście od pierwowzorów. Twórcy
nowej „Akademii Pana Kleksa” przedstawili odtwórców głównych ról i swój pomysł
na ten film. I na pewno wielu osobom się nie spodoba, ale czy przypadnie do
gustu młodzieży? Mi to wygląda na dobrze zaplanowane przedsięwzięcie, podparte
badaniami i algorytmami. To już nie moja bajka, ale produkcji przyglądam się z ciekawością.
Polskie kino familijne ma się dziś całkiem nieźle. Kilka niedawnych filmowych przedsięwzięć dowodzi tego, że jest to nisza o sporym potencjale. Sukces filmu „Za duży na bajki” najlepiej tego dowodzi. Jest więc odbiorca i jest produkt. Bo „Akademii Pana Kleksa” nie trzeba specjalnie przedstawiać. Starsza publiczność i moje pokolenie kojarzy doskonale film Krzysztofa Gradowskiego z Piotrem Fronczewskim i muzyką Andrzeja Korzyńskiego. Młodzi widzowie są często „zmuszani” do oglądania tego klasyka i niestety odbiór filmu jest raczej negatywny. Bardzo się zestarzała tamta „Akademia Pana Kleksa”. Czas na nowe podejście do tematu. I tutaj pojawia się Maciej Kawulski, mający na swoim koncie m.in. sukces filmu „Jak zostałem gangsterem”. To taki znacznie lepszy „Patryk Vega” naszej komercyjnej kinematografii.
Fakty. Rolę Ambrożego Kleksa otrzymał Tomasz Kot i nie jest to najgorszy z wyborów. Gorzej, że zmienia się płeć Adama Niezgódki, bo tutaj twórcy proponują postać Ady Niezgódki. Ten pomysł będzie zapewne szeroko komentowany, bo twórcy odchodzą od książkowej szkoły dla chłopców. Czy rzeczywiście takie nowoczesne i z duchem czasu rozwiązanie było konieczne? Ktoś zapatrzył się na „Stranger Things” i kilka innych młodzieżowych propozycji, w których dziewczynki grają główne postacie? Ogłoszono też, że rolę w polskim filmie zagra 13-letnia Antonina Litwiniak, znana z kilku seriali. Kawulski zachwala młodą aktorkę.
Na otarcie łez pozostaje wiadomość, że w nowym filmie pojawi się Piotr Fronczewski, który zagra podobno rolę znaczącą. To ma być ukłon dla mojego pokolenia i zagranie rodem z Hollywood, które odkopując klasyczne filmy, ściąga do wsparcia oryginalnych wykonawców. Powrót pana Piotra jest więc fajnym pomysłem.
Zdjęcia do filmu ruszają za dwa tygodnie, dziś w Warszawie odbyła się konferencja prasowa dotycząca produkcji. Na konferencji zdradzono, że film będzie miał dwie części. Tomasz Kot powiedział, że boi się tego wyzwania, bo poprzeczka powieszona jest wysoko. I to jest prawda. Piotr Fronczewski długo bronił się przed występem w tym filmie. Zgodnie z informacjami scenarzysty Krzysztofa Gurecznego, postać grana przez Fronczewskiego jest obecna w książce Jana Brzechwy.
Pierwsza z dwóch części nowej ekranizacji "Akademii Pana Kleksa" trafi do kin pod koniec 2023 lub w 2024 roku (źródła różnie podają). Nowa "Akademia Pana Kleksa" to uwspółcześniona wersja klasycznej powieści Brzechwy, która ma przemawiać swoją treścią i formą do najmłodszych, ale też wchodzić w dialog ze starszymi widzami, wciąż pamiętającymi kultową ekranizację z lat 80. z Piotrem Fronczewskim w roli Ambrożego Kleksa. "Praca nad filmem rozpoczęła się ponad trzy lata temu. W tym czasie stworzyliśmy zupełnie nową historię na motywach powieści Brzechwy. To swoista koedukacyjna przystań i podróż w głąb własnej wyobraźni, w którą zabierzemy najmłodszych widzów" – zapowiedział reżyser Maciej Kawulski. Twórcy planują zapewne zainteresować filmem widzów zagranicznych, ciekawe czy będą mieli im do zaoferowania coś ciekawego, świeżego, oryginalnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz