Trzeba mieć sporo odwagi, aby podejmować taką decyzję. Studio Lionsgate jest coraz bliżej realizacji nowej wersji „Dirty Dancing”. Właśnie wybrano reżysera.
„Dirty Dancing” to film kultowy i w swojej klasycznej formie ciągle jest oglądany przez widzów. Dla mojego pokolenia był filmem ważnym i dziś patrzę na niego z nostalgią. Młodzi kinomanii różnie zapewne reagują na tą wakacyjną opowieść, ale przyznać trzeba, że łatwo w niej odnaleźć można elementy wielu współczesnych nastoletnich serialowych produkcji. Dzisiaj czerpie się garściami z tamtej prostej, w części naiwnej, ale też poruszającej poważne problemy historyjki. No i oczywiście Patrick Swayze, który wydaje się nie do zastąpienia. Jaki jest pomysł na tę postać?
Co wiemy dziś o nowej wersji? Producenci przedstawili właśnie reżysera tego filmu. Będzie to Jonathan Levine, twórca dwóch bardzo śmiesznych i udanych – moim zdaniem – filmów. Jestem bowiem fanem jego „Wiecznie żywego” i „Niedobranych”. Nakręcił on jeszcze m.in. „50/50” (też ok), „Cichą noc” (nieudany film), „Babskie wakacje” (wpadka) oraz seriale „Dziewięcioro nieznajomych” i „Tell Me Lies”. Nie czyni go to twórcą kasowym, ale na pewno posiada on sprawność realizacyjną. Wybór jest więc ciekawy, ale czy Levine sprawdzi się w romantycznej opowieści, o kultowym zabarwieniu? Jego teksty o tym, że to jego ulubiony film, nie robią na mnie wrażenia. Wierzę, bo muszę.
Kilka elementów nadchodzącego filmu zapowiada się ciekawie. Do swojej roli powrócić ma Jennifer Grey, która zagrała rolę Baby. Podobnie jak oryginał, tak i nowa wersja będzie romansem dojrzewania, skoncentrowanym na doświadczeniu młodej kobiety przebywającej na obozie letnim. Film dziać ma się 30 lat po wydarzeniach przedstawionych w oryginale. Przeniesiemy się więc do lat dziewięćdziesiątych XX wieku.
Zdjęcia do filmu mają się rozpocząć jeszcze w tym roku, premiera zapowiadana jest na 2024 rok. Na targach filmowych w Cannes film zostanie przedstawiony potencjalnym nabywcom.
Żeby zachwycić fanów oryginału, twórcy nowego filmu stawiają na związki z klasyką: „Najważniejszą rzeczą było dla nas posiadanie Jennifer na pokładzie. Jest nieocenioną współpracowniczką. Postaramy się zaangażować jak najwięcej osób z oryginału. Chcemy być szanowani pod każdym względem”. To oznacza rozmowy ze spadkobiercami Patricka Swayze, bo jak mówi reżyser „Johnny jest częścią podróży Baby w tej historii”, „Ten film istnieje w dialogu z oryginałem. Chcemy przedstawić tę historię całemu nowemu pokoleniu. To powiedziawszy, nieobecność Johnny'ego wisi nad całą historią, więc jest to opowieść o dojrzewaniu, ale także w pewnym sensie o dorastaniu dla postaci Baby”.
No i jest oczywiście jeszcze muzyka. Tamta z pierwszego filmu to dziś klasyka, piosenki nieodłącznie kojarzone są z pierwszym „Dirty Dancing”. Wymyślenie nowej ścieżki dźwiękowej to spore wyzwanie. Na liście autorek, których utwory mogą się tam pojawić jest między innymi Alanis Morisette.
Wiele takich projektów się nie udało. „Dirty Dancing” doczekało się drugiej części i… lepiej nie pytaj. Wiele też takich pomysłów się udało i czasami sięgnięcie po klasykę bardzo się sprawdza. Takim przykładem z ostatnich miesięcy jest „West Side Story”. Udany remake, który nie zainteresował widzów. Ostrożnie z tą klasyką!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz