poniedziałek, 25 maja 2020

Gdynia 2021. Kilkadziesiąt filmów w konkursie?


Zaplanowany na wrzesień tego roku 45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni nie odbędzie się. Organizatorzy zadecydowali o przeniesieniu wydarzenia na 2021 rok. To będzie pod wieloma względami znacząca impreza, a przyszłoroczny Konkurs Główny zapowiada się już dziś imponująco. Czy odwołanie festiwalu w 2020 roku nie było zbyt pochopne? Może jednak warto było przesunąć wydarzenie o kilka miesięcy? Wygląda na to, że w przyszłorocznym konkursie pokazane zostaną aż cztery filmy z Dawidem Ogrodnikiem, co pokazuje skalę problemu przed jakim stoją organizatorzy.

Tegoroczny festiwal odwołano niekoniecznie ze względu na brak filmów, które można było pokazać w Konkursie Głównym. Najważniejszym i kluczowym powodem podjęcia tej decyzji była sytuacja epidemiologiczna panująca w kraju. Festiwal w Gdyni to zdecydowanie impreza masowa, a takie dziś nie mogą się odbywać i prawdopodobnie nie będą miały miejsca do końca roku. Odwołanie festiwalu jest więc z jednej strony bardzo zrozumiałe, ale z drugiej strony już w maju zamknięto drogę do realizacji festiwalu w późniejszym terminie – listopadzie/grudniu, a nawet na początku przyszłego roku. Czy nieco mniejszy festiwal w Gdyni byłby ujmą dla naszej kinematografii? Gdynia znacząco też wpływała na promocje filmów wchodzących do kin jesienią (lub później) i tego dziś także zabraknie. 

Rzeczywiście, gdyby w maju 2020 przeprowadzić rzetelny nabór filmów do Konkursu Głównego w Gdyni, to sytuacja nie wyglądałaby dobrze. Gotowych lub bliskich ukończenia mogło być jedynie kilka wartościowych propozycji. Mówił o tym Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich: "Psy 3" czy "365 dni" to filmy, które nie nadają się na festiwal w Gdyni. A organizować Konkurs Główny dla trzech czy czterech filmów? To bez sensu. Czy rzeczywiście wartościowych filmów jest tak niewiele? Po zamknięciu planów filmowych w marcu, twórcy pracowali w odosobnieniu nad montażem i post-produkcją kilku oczekiwanych polskich produkcji. Z pobieżnych wyliczeń wynika, że gotowych na Gdynię byłoby nieco więcej filmów, niż powszechnie się przewiduje. Nie byłby więc to konkurs duży, ale na pewno ciekawy. Oto, jakie filmy mogłyby się tam znaleźć.

„Sala samobójców. Hejter” w reżyserii Jana Komasy. Tego filmu nie trzeba przedstawiać, bo 6 marca oficjalnie trafił do kin, a po ich zamknięciu błyskawicznie przeszedł do internetu. Nieco później wygrał w Nowym Jorku konkurs międzynarodowy festiwalu Tribeca, został kupiony przez Netflix i dziś uchodzi za jeden z najważniejszych filmów nurtu festiwalowego na świecie (może warto wysłać film po Oscara?). Jan Komasa z Mateuszem Pacewiczem zaproponowali zdecydowanie inny film, od swojego „Bożego ciała”, a nawet pierwszej „Sali samobójców”. Poruszona tematyka doskonale jest „czytana” na świecie i przez międzynarodową publiczność. Danny Boyle i William Hurt na festiwalu Tribeca nie kryli swojego uznania dla polskiego twórcy i całej ekipy. Czy we wrześniu 2021 roku ktoś jeszcze będzie pamiętał o tym filmie?

Dystrybutor filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” w reżyserii Jana Holoubka oficjalnie potwierdził datę premiery wyznaczoną na 18 września 2020 roku. Film będzie więc w kinach zgodnie z planem i wiele też wskazuje na to, że wywoła spore poruszenie. To fabularna opowieść o życiu Tomasza Komendy – młodego mężczyzny niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia za popełnienie brutalnego przestępstwa. Twórcy filmu podejmują próbę znalezienia odpowiedzi na do dziś nurtujące wszystkich pytania. Jak to mogło się wydarzyć? Dlaczego niewinny człowiek musiał aż 18 lat czekać w celi na sprawiedliwość? – przeczytać można w oficjalnym opisie. Według badań przeprowadzonych przez Wirtualną Polskę o sprawie niesłusznie osadzonego w więzieniu mężczyzny usłyszało aż 89% Polaków i do dziś uchodzi ona za jedną z najbardziej niechlubnych kart w dziejach polskiego sądownictwa.

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy

W post-produkcji znajduje się też nowy film Maćka Bochniaka zatytułowany „Magnezja”, najnowsza produkcja Anety Hickinbotham i Leszka Bodzaka z firmy Aurum Film, którzy odpowiadają za powstanie m.in. „Bożego ciała”. Maciek Bochniak dał widzom kilka lat temu bardzo ciekawe formalnie „Disco Polo”, w którym główną rolę zagrał Dawid Ogrodnik. Aktor ten powraca do współpracy z reżyserem, ale „Magnezja” ma znacznie większą obsadę, a jej rozmach może widzów zaskoczyć i zachwycić. Ostatni klaps na planie filmu padł w październiku 2019 roku, zakładam więc, że film jest na ukończeniu. Całość zapowiada się intrygująco, ma być to bowiem barwna i porywająca opowieść osadzona w XX-leciu międzywojennym, ukazanym z nieznanej dotąd perspektywy. W imponującej obsadzie filmu są także: Maja Ostaszewska, Mateusz Kościukiewicz, Andrzej Chyra, Borys Szyc, Magdalena Boczarska, Bartosz Bielenia, Piotr Głowacki i Agata Kulesza. Jeśli nic się nie zmieni, to film wejdzie do polskich kin 2 października 2020 roku.

Magnezja

Kolejna propozycja z udziałem Dawida Ogrodnika to film zatytułowany „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje” w reżyserii debiutującego w fabule Mateusza Rakowicza, autora bardzo cenionego krótkometrażowego filmu „Romantik”. Jakiś czas temu polska premiera filmu „Najmro” została przeniesiona z listopada na 29 stycznia 2021 roku. Tak odległa data premiery wcale nie musi oznaczać, że film nie trafiłby na wrześniową Gdynię. Jesień zwyczajowo przepełniona jest polskimi filmami, a początek roku od lat sprzyja rodzimym premierom. „Najmro” może być sporym przebojem początku 2021 roku w polskich kinach. I tutaj obsada jest znakomita: Robert Więckiewicz, Jakub Gierszał, Rafał Zawierucha, Andrzej Andrzejewski, Dorota Kolak, Olga Bołądź. Bohaterem filmu jest legendarny Zdzisław Najmrodzki, który w czasach PRL-u przez lata wymykał się organom ścigania, znacząco je ośmieszając. Zależało nam na zbudowaniu postaci głównego bohatera w podobnym duchu jak w „Wilku z Wall Street" czy w „Złap mnie, jeśli potrafisz" – mówił swego czasu reżyser Mateusz Rakowicz. Nie chcieliśmy tworzyć dosłownej biografii Najmrodzkiego. Odbiliśmy się od najciekawszych faktów z jego życia dodając wydarzenia, które ubarwiły filmową rzeczywistość – dodawał. Trudno sobie wyobrazić festiwal w Gdyni bez tak oczekiwanego filmu.

Najmro. Kocha, kradnie, szanuje

Podobnie sprawa ma się z „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida. Wielomiesięczna praca na planach zdjęciowych została na szczęście ukończona przed wybuchem pandemii w Polsce i Europie. To może być jedno z najważniejszych kinowych wydarzeń w naszym kraju, a premiera zapowiadana jest na początek stycznia 2021 roku. W marcu oficjalnie w internecie zaprezentowano obsadę filmu, w której znalazł się… Dawid Ogrodnik. Wyprodukowany przez East Studio „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida, autora głośnego hitu „Jesteś Bogiem”, to oparta na prawdziwych wydarzeniach historia Macieja Berbeki – legendarnego polskiego himalaisty, który zapragnął zdobyć szczyt jednej z najniebezpieczniejszych gór świata. To z jego perspektywy poznamy kulisy pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak, którego dokonali Polacy w 2013 roku. Tamta wyprawa zakończyła się tragicznie… Osoby, które śledziły przebieg prac na planie „Broad Peak” wiedzą, że twórcy włożyli ponadprzeciętny wysiłek, w stworzenie tego filmu. Główne role zagrali: Ireneusz Czop, Maja Ostaszewska, Łukasz Simlat, Piotr Głowacki.

Broad Peak

Kolejnym bardzo ciekawym projektem jest „Mistrz” w reżyserii Macieja Barczewskiego, ze wspomnianym Piotrem Głowackim, ale tym razem w tytułowej roli. Zdjęcia do tego filmu zakończyły się w styczniu 2020 roku, można więc spekulować, że i ta produkcja jest obecnie w post-produkcji i na pomyślnej drodze do ukończenia. „Mistrz” przedstawia losy legendarnego pięściarza Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego, który zdobył tytuł mistrza wszechwag niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.  W ostatnich latach powstały ważne polskie filmy o powstaniu warszawskim czy o rzezi wołyńskiej, nadszedł więc czas opowiedzieć niezwykłą historię Polaka, który w miejscu zagłady stał się symbolem nadziei na zwycięstwo nad nazistowskim terrorem - mówił w jednym z wywiadów Maciej Barczewski, reżyser i scenarzysta "Mistrza". Film trafić ma do kin 16 października 2020 roku.

Mistrz

Nie mam pewności, ale wiele na to wskazuje, że jest już też po zdjęciach Małgorzata Szumowska z filmem „Wonder Żenia” (inny tytuł „Masażysta”). Bohaterem filmu jest Żenia, który z Ukrainy przybywa do Polski w poszukiwaniu pracy. Bohater krąży po okolicach Warszawy i świadczy usługę masażu, ale jest też powiernikiem osób, które mają potrzebę podzielenia się z nim swoim światem i swoimi sprawami. Żenia staje się dla wielu z nich wsparciem, jest wtajemniczony w ich problemy i obawy i wkrótce staje się kimś w rodzaju przewodnika duchowego. Główną rolę w filmie gra Alec Utgoff znany polskim widzom z trzeciego sezonu serialu „Stranger Things”. Partnerują mu m.in.: Agata Kulesza, Maja Ostaszewska, Weronika Rosati i Katarzyna Figura. Małgorzata Szumowska jakiś czas temu zrealizowała też, eksperymentalny formalnie, film „All Inclusive”, ale wokół tej produkcji panuje cisza. Obie propozycje Szumowskiej mogą być na liście kandydatów do udziału w najważniejszych międzynarodowych festiwalach filmowych, o ile takowe w ogóle się odbędą. „Wonder Żenia” w polskich kinach pojawić ma się 9 października 2020 roku.

Kolejny duży polski film, ale też o nieznanym statusie, to „Orzeł. Ostatni patrol”. To historyczne przedsięwzięcie rozgrywające się w czasie II wojny światowej wymagało zdecydowanie bardzo wiele uwagi oraz gigantycznego technicznego zaangażowania. Zdjęcia do filmu ruszyły niemal przed rokiem, ale zdjęcia to tylko część etapu produkcji. „Orzeł. Ostatni patrol” to spektakularna realizacja o legendarnym okręcie podwodnym ORP „Orzeł”, który w czasie II wojny światowej wsławił się bohaterskimi czynami w starciach z niemiecką flotą. Film przedstawia trzymającą w napięciu i owianą tajemnicą historię ostatniej misji jednostki. Jego scenariusz oparto na znanych już faktach, jak i zupełnie nowych dokumentach na temat możliwych losów okrętu. Za reżyserię odpowiada Jacek Bławut, a w obsadzie zobaczymy m.in.: Tomasza Ziętka, Antoniego Pawlickiego, Tomasza Schuchardta, Mateusza Kościukiewicza, Rafała Zawieruchę, Adama Woronowicza, Filipa Pławiaka. Ostatnie informacje mówiły, że film wejdzie do kin 13 listopada 2020 roku. W tym roku mija 80 lat od ostatniej misji polskiego okrętu podwodnego, na poszukiwanie wraku którego wyruszy wkrótce kolejna ekspedycja polskich archeologów i naukowców.

Orzeł. Ostatni patrol

Czy to wszystkie polskie filmy, które mogłyby wystartować w tym roku konkursie? Zdecydowanie nie. Na różnych etapach produkcji znajduje się na pewno wiele propozycji, w tym kilka ciekawych debiutów. Jest już gotowy wymykający się prostym ocenom film „Maryjki” w reżyserii Darii Woszek, który miał mieć swoją światową premierę na festiwalu w SXSW w Austin w Teksasie. Długo już czekamy na „Fisheye” Michała Szcześniaka, autora kilka docenianych krótkich metraży. Drugi film po „Cichej nocy” nakręcił Piotr Domalewski i jego „Jak najdalej stąd” też jest już po zdjęciach. W kinach wiosną pojawić miał się „Zieja” Roberta Glińskiego, a w post-produkcji jest „Tonia” Marcina Bortkiewicza, autora pamiętnej „Nocy Walpurgi”.

Maryjki

Czy w tym roku w Gdyni mogłyby zostać pokazane polskie koprodukcje? Agnieszka Holland jest już po premierze na festiwalu w Berlinie filmu „Szarlatan”. Na początku roku pojawili się w USA „Geniusze” w reżyserii Thora Kleina. To mniejszościowe polskie koprodukcje i ich udział w festiwalu w Gdyni mógłby ograniczyć się do pokazów specjalnych. Podobnie jak animacja Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”. Za rok będą to już bardzo „stare” filmy…

Szarlatan

Trudno ocenić, jak wygląda sytuacja kilku innych projektów z 2020 roku. Zaawansowane przed pandemią były produkcje m.in. filmów: „Ćmy” Piotra Stasika, „Osiedle polskich skrzydeł” Michała Wnuka, „Bliscy” Grzegorza Jaroszuka, „Śmierć Zygielbojma” Ryszarda Brylskiego (ostatnia bodajże produkcja zmarłego niedawno Włodzimierza Niderhausa z WFDiF), „Zajęcia rekreacyjne” Pawła Wendorffa, „Proste rzeczy” Grzegorza Zaricznego, „Sweat” Magnusa von Horna. Swój nowy film przygotowuje też Tomasz Wasilewski, ale „Głupcy” to może być polski reprezentant do udziału w najważniejszych międzynarodowych festiwalach filmowych w 2021 roku.

Głupcy

I tak przechodzę do oczekiwanego roku 2021, który filmowo zapowiada się niemniej ciekawie, a żyjemy nadzieją, że nie będzie gnębiony koronawirusem. Co nieco wiadomo już o polskich produkcjach, które mogą wzbudzić duże emocje w przyszłym roku. Wspomniani „Głupcy” mogą się pojawić na festiwalu w Cannes w przyszłym roku, co tylko podniesie wartość produkcji podpisanej przez twórcę „Zjednoczonych stanów miłości”. Czwarty film z udziałem Dawida Ogrodnika i kolejny zapowiadany przebój z jego udziałem to „Na pełnej petardzie. Historia ks. Jana Kaczkowskiego”. Kinga Dębska na początku przyszłego roku planuje pokazać widzom „Zupę nic”, niejako prequel „Moich córek krów”. Bardzo ciekawie zapowiada się film Katarzyny Klimkiewicz „Bo we mnie jest seks”, który poświęcony jest Karinie Jędrusik, a w którym główną rolę gra Maria Dębska. Aleksandra Terpińska jest w trakcie realizacji filmu „Inni ludzie”, na podstawie prozy Doroty Masłowskiej i przy wsparciu studia Warner Bros.

Na pełnej petardzie. Historia ks. Jana Kaczkowskiego

Status wielu z tych projektów jest dziś nieznany, bowiem pandemia koronawirusa znacząco wpłynęła na prace produkcyjne. Do września 2021 roku zapewne wszystkie te filmy (lub większość z nich) będą gotowe, znane i oglądane w kinach.

Pytanie podstawowe brzmi, ile na festiwalu w Gdyni w 2021 roku pojawi się propozycji premierowych?

Czy będzie już ukończony drugi fabularny projekt Jana P. Matuszyńskiego zatytułowany „Żeby nie było śladów”, bazujący na reportażu Cezarego Łazarewicza o historii zamordowanego przez MO Grzegorza Przemyka? Produkcja jest opóźniona, ale bardzo oczekiwana. Kilka dni temu w mediach poinformowano, że bracia Węgrzyn („Proceder”) pracują nad produkcją o tytule roboczym „Gierek” i obiecują filmowe wydarzenie. Wśród autorów tego filmu jest Rafał Woś, który na jesień tego roku zapowiada także premierę filmu „Krime Story – Love Story”. Swój kolejny film przygotowuje Robert Gliński i ma być to, od dawna zapowiadane, „Sanatorium Gorkiego”.

Polska kinematografia produkuje rocznie około 50 filmów i choć trudno ocenić skutki pandemii w tej dziedzinie, ciągle będzie to dużo produkcji. Wiele z nich to mniejsze filmy, często debiuty, które mogą umknąć uwadze. Czy ktoś upomni się o: zapewne nietuzinkowy „Hura, wciąż żyjemy!”, „Pewnego razu w ogródkach działkowych” Rafała Brylla, „Nastoletnich inżynierów” Aleksandry Skowron i Hanny Polak, „Las” Joanny Zastróżnej, „Praktykanta” Tomasza Jurkiewicza, „Ostrzeżenie” Agaty Alexander, „Jedyny gatunek w rodzaju człowieka” Piotra Chrzana, „Mosquito State” Filipa Jana Rymszy i zapewne wiele jeszcze innych filmów, których produkcję utrudniła pandemia?

Przyszłoroczny festiwal w Gdyni będzie inny! To pewne. Będzie miał nowego Dyrektora Artystycznego, przed którym stanie arcytrudne zadanie – trudniejsze niż kiedykolwiek. Będą potrzebne na pewno działania specjalne i decyzje, które wpłyną na zmianę charakteru wydarzenia. Po pierwsze przydałby zdecydowanie bardziej wydłużony czas trwania festiwalu i dopuszczenie znacznie większej liczby filmów do konkursu (nie przyjmuję narzekania, że jury może nie chcieć oglądać 25 filmów). Sześć dni w Gdyni to za krótko, potrzebna jest impreza około dziesięciodniowa, aby pomieścić tylko najważniejsze filmy z dwóch lat działalności polskiej kinematografii. Wiadomo, że będą potrzebne większe środki na realizację festiwalu, inne do niego podejście, może nawet jakieś pomysły, które nieco odświeżą formułę całego wydarzenia. Do czasu startu 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni pozostało jakieś 16 miesięcy. [w stworzeniu artykułu posiłkowałem się materiałem napisanym dla film.wp.pl przed odwołaniem festiwalu w Gdyni]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz