poniedziałek, 12 stycznia 2015

I tylko "Idy" żal


Czy wyniki Złotych Globów jakoś mocno mną wstrząsnęły? Pomijając temat "Idy", w żadnym wypadku nic takiego nie miało miejsce. Jak to bowiem z nagrodami bywa, potrafią one zaskakiwać, a werdykty Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej od lat dostarczają sporo frajdy i bardzo trudno jest przewidzieć, kto zdobędzie słynne wyróżnienie. Tylko "Idy" żal.

Złote Globy przyznaje grupa około 90 osób, zdecydowanie bardzo wpływowych w amerykańskim przemyśle filmowym. Oczywiście są oni dziennikarzami-specjalistami i nie można im zarzucić nieznajomości tematu. Są jednak także ludźmi – podatnymi na wpływy, sugestie, układy. W każdej organizacji tak już jest i jeżeli ktoś uważa inaczej, to zapewne pochodzi z kosmosu. Nie ma więc co rozdrapywać szat i rzucać się Rejtanem nad losem skrzywdzonych dzieł i gwiazd. "Ida" po prostu nie spodobała się im tak mocno, jak "Lewiatan". Trudno, kolejny to w historii tych nagród  zaskakujący werdykt.

Dużym uproszczeniem jest też pisanie i mówienie, że Globy są najlepszym zwiastunem Oscarów. To bardzo wygodne, ale jest to droga na skróty, a ta potrafi sprowadzić nas na przysłowiowe manowce. Nie ma co obrzucać się statystykami, niektóre potwierdzą tą tezę, inne jej zaprzeczą. To są rozgrywki bardzo nieprzewidywalne, mające miejsce głęboko za kulisami pierwszych stron gazet i internetowych nagłówków. Odnosi się to też do "Idy" i "Lewiatana". Giganci ciągle walczą, a w grę wchodzą ogromne pieniądze. Promotorzy będą mieli do zrobienia wiele jeszcze pracy, oba dzieła wybitne, a wynik trudny do przewidzenia. I może właśnie dlatego te zmagania o nagrody tak bardzo lubię. To ja pompuję ten balon i mam z tego powodu wielką frajdę. Lubię pisać o polskim kinie, lubię pisać o jego sukcesach i osiągnięciach. Od lat nie mieliśmy takiego filmu, jak "Ida" i do samego końca jej nagrodowych zmagań, będę towarzyszył tej produkcji, wspierając ją z całych sił.

Z innymi Globami nie miałem już takiego problemu. Przeglądam moje spekulacje sprzed kilku dni i widzę, że nie za często mój gust rozmijał się z Hollywoodzkim Stowarzyszeniem. W tej zabawie, którą uprawiam od lat, kilkanaście razy dobrze trafiłem w tok myślenia członków tej organizacji.

Wszystkie nagrody dla "Boyhood" obstawiłem bezbłędnie. W kategoriach aktorskich jedynie wśród aktorek w komedii / musicalu nie uwierzyłem w sukces Amy Adams. Dobrze poszło mi też ze scenariuszem i najlepszą piosenką. Niestety już z samą muzyką nie bardzo, choć "Teoria wszystkiego" była wśród moich "niespodzianek". Oczywiście kompletnie nie trafiłem filmu animowanego, ale czy ktokolwiek mógł przewidzieć przegraną "Lego: Przygody"? No i ta największa z niespodzianek, ale też najfajniejsza, czyli zwycięstwo "Grand Budapest Hotel" wśród komedii/musicali. Na 14 kinowych kategorii poprawnie wytypowałem 9 laureatów. W kategoriach telewizyjnych na 11 kategorii poprawnie trafiłem tylko w 4 zwycięzców. Ot, taka zabawa.

I może tak właśnie należy podchodzić do wszystkich tych zmagań? Z dystansem, dużą dozą swobody, dobrej zabawy i emocjonujących chwil. Jako wielbiciel filmowych obrazów, po prostu bardzo to lubię, przeżywam, cieszę się lub cierpię i nie muszę się nikomu tłumaczyć ze swojej miłości do "Idy". Jak powiedzieli twórcy filmu – "Ida" bez nagród nie będzie już gorszym filmem. I tego się trzymajmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz