To był intensywny tydzień z
polskimi filmami dokumentalnymi i krótkimi metrażami. Co prawda moje odczucia
nieco odbiegają od gustów jurorskich, ale generalnie werdykt jest fajny, filmy
w dużej części udane, Krakowski Festiwal Filmowy niezmiennie kocham. Oto moje krótkie
podsumowanie festiwalu, kilka ocen filmów i 10 najlepszych tytułów, jakie tutaj
zaprezentowano.
Najpierw słów kilka o samym
laureacie Konkursu Polskiego. Zmagania te wygrał film „Miłość bezwarunkowa” w
reżyserii Rafała Łysaka, który opowiada o sobie i swojej babci, nie do końca
godzącej się z homoseksualną orientacją swojego wnuczka. Ten film to bardzo szczery
i naturalistyczny portret mierzenia się z tą sytuacją, obraz zmieniających się
relacji między bohaterami, próby ich ratowania czy „prostowania”. Reakcje babci
są przede wszystkim prawdziwe, jej życie przedstawiono 1:1, reżyser nie
ściemnia i nie koloryzuje. To kino ma moc opowiadania przede wszystkim przez
swój mocny przekaz, ale nie przez formę. Tutaj jury zdecydowanie zabrało
stanowisko. „Miłość bezwarunkowa” nie jest bowiem nakręcona w sposób przesadnie
wirtuozerski, z jakąś nowoczesną kreacją czy oryginalnym spojrzeniem na kino.
Reżyserowi zapewne nie o to chodziło, a jury zachwycił ten świat, ta historia,
ta bohaterka w takiej właśnie surowej formie. I ja to szanuję, ale na pewno „Miłość
bezwarunkowa”, choć ciekawa, w mojej czołówce tegorocznego festiwalu, by się nie
znalazła.
Niedawno pisałem o filmach, które
obejrzałem w pierwsze dni festiwalu. Kolejne dni przyniosły pokazy kilku
kolejnych znakomitych tytułów.
Na pierwszym miejscu mojej listy
najważniejszych doświadczeń tego festiwalu jest przejmujący film Małgorzaty
Imielskiej „Miłość i puste słowa”, opowiadający o radzeniu sobie z chorobą
najbliższej osoby. Ktoś powiedział „to już było”, a ja napiszę, że na mnie to
zbliżenie do bohaterów, ich uczucie, trud, ale przede wszystkim miłość,
przywiązanie i odpowiedzialność, zrobiły wielkie wrażenie. Pani reżyser mogła
potraktować tę historię różnie, ale wybrała jakiś rodzaj ciepła, który w kinie
wcale nie jest łatwy do przybliżenia. Niektórych takie kino wzruszy i porwie,
innych tylko zaciekawi, ale nie zachwyci. Doświadczenie życiowo-filmowe,
wrażliwość odbiorcy, spojrzenie na świat, mają w przypadku odbioru takich
opowieści bardzo duże znaczenie. Móc zbliżyć się do problemu i postaci, móc
poznać bliżej chorobę Alzheimera, patrzeć na walkę i powolne „odchodzenie”, było
dla mnie seansem niezwykle cennym.
Drugim bardzo mocnym filmem
festiwalu był „Over the Limit” Marty Prus, która przez kilka lat przyglądała
się rosyjskiej gimnastyczce, w jej przygotowaniach do Olimpiady. Kamera
reżyserki jest blisko bohaterki, a przez to my widzowie otrzymujemy bardzo cenny
obraz z wnętrza rosyjskiego świata sportowego. To co trenerki robią z
zawodniczką, jak wiele trzeba włożyć wysiłku w pracę, jak twardym trzeba być,
by przetrwać w tym świecie, to bolący obraz sportowego życia. Marta Prus
spogląda na swoją bohaterkę, także poza pracą, a my spotykamy piękną ale często
smutną dziewczynę, która poświęcić musi bardzo wiele, by spełnić oczekiwania swoich
najbliższych. W „Over the Limit” udało się wejść twórcom do środka tego świata,
przedstawić jego bezwzględne zasady, ale zrobić to na filmowy sposób, dyskretnie.
I trzeci z moich ulubionych
filmów ostatnich dni Konkursu Polskiego tegorocznego festiwalu w Krakowie. To „Mała
zagłada” Natalii Korynckiej-Gruz, która za pomocą ciekawej formy
rysunkowo-dokumentalnej, przypomina losy rodziny doświadczonej podczas II wojny
światowej. Z jednej strony ciepły obraz bohaterki, która wspomina swoich
najbliższych, z drugiej strata, trauma i zniszczenie tamtego świata. Jeszcze
jedna taka opowieść, ale tym razem treść + ciekawa inscenizacja działają w
sposób niezwykle wartościowy. Przeszłość i teraźniejszość ze sobą się
spotykają, pacyfikacja polskiej wsi, opis wydarzeń, próba ich rekonstrukcji,
robią piorunujące wrażenie. Odwiedzenie tych miejsc jest doświadczeniem ważnym,
nie tylko dla bohaterów, ale też dla widzów. To wspomnienie boli na ekranie. I
tak sobie myślę, że wcale nie jest łatwo o takim świecie opowiadać i w dodatku
robić to tak umiejętnie, z taką siłą i taką prawdą.
Jaki był tegoroczny festiwal? Na
pewno filmowo intensywny, z programem, którego nie uda się niestety w całości
ogarnąć. Wybory selekcjonerów zawsze budzić będą jakiś uwagi i trzeba z tym
żyć. My konfrontujemy się z zastanym obrazem filmowego świata. Na kilkadziesiąt
propozycji, odnalazłem w programie wiele świetnych filmów, wiele wartościowych
opowieści, kilka utalentowanych twórców. Były i te mniej trafione wybory, ale
to przecież rzecz normalna. Krakowski Festiwal Filmowy wyróżnia atmosfera,
wspaniali ludzi, świetni goście, wyrobiona publiczność. Te cechy powodują, że
lubię tutaj przebywać, oglądać, rozmawiać. Ten festiwal to także liczne
branżowe wydarzenia, z których w przyszłości mają szanse powstać wartościowe
filmy, a choć polski dokument jest w dobrej formie, zawsze może być przecież
lepiej.
MOJE TOP 10 NAJLEPSZYCH FILMÓW KONKURSU POLSKIEGO 58. KFF
1. Miłość i puste słowa
2. 1410
3. Over the Limit
4. Siostry
5. Mała zagłada
6. III
7. Chrystus Narodu
8. Ostatnia lekcja
9. Mrówka wychodzi za mąż
10. Córka / Atlas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz