Filmoteka Narodowa – Instytut
Audiowizualny (FINA) rządzona jest przez nowe kierownictwo. Pracownicy FINA
zarzucają nowemu dyrektorowi chaos i paraliż decyzyjny. Dyrekcja zaprzecza. Dzieje
się coś niedobrego z tą ważną dla polskiej kinematografii instytucją. Sprawę przybliża Wirtualna Polska, mój komentarz poniżej.
O sprawie napisała Wirtualna Polska. W marcu Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny (FINA) odwołała przegląd kobiecego kina "Herstorie", rzekomo z powodu znajdującego się w programie filmu o węgierskich wibratorach. Teraz kłopoty ma wakacyjny cykl filmowy "Wieczne lato" także organizowany przez FINA. Z informacji WP wynika, że w weekend otwarcia pokazy zgromadziły od 4 do 16 widzów. To frekwencyjna porażka. Przypomnijmy, że w marcu tego roku minister kultury Piotr Gliński odwołał Dariusza Wieromiejczyka z funkcji dyrektora Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego (FINA). Minister Kultury oskarżył byłego dyrektora o nieprawidłowości finansowe.
Wieromiejczyka na stanowisku dyrektora Filmoteki Narodowej zastąpił Robert Kaczmarek. To reżyser, scenarzysta i producent, m.in. filmów o żołnierzach wyklętych, katastrofie smoleńskiej i Lechu Kaczyńskim. Jest laureatem Platynowego Opornika za twórczą "niezłomność i bezkompromisowość" na gdyńskim festiwalu Niepokorni, niezłomni, wyklęci.
Na co dzień FINA zajmuje się gromadzeniem, promocją i upowszechnianiem polskiego dziedzictwa filmowego. Oznacza to m.in. organizowanie i dotowanie przeglądów i festiwali. Z informacji WP wynika, że jeden z takich cyklów filmowych "Wieczne lato", odbywający się w lipcu i sierpniu na dziedzińcu Filmoteki Narodowej przy ul. Wałbrzyskiej 3/5 w Warszawie, dramatycznie stracił widownię.
W poprzednich latach pokazy gromadziły zwykle od 150 do 300 widzów na seans. W tym roku na pierwsze trzy pokazy - między 1 a 3 lipca - przyszło 4 widzów na film "ABC miłości" oraz po 16 widzów na filmy "Rejs" i "2001: Odyseja Kosmiczna". W sumie to 36 osób. Dlaczego tak mało?
- Od marca tegoroczny letni program czekał na zatwierdzenie przez nowe kierownictwo instytucji - mówią nam anonimowo osoby z FINA. - W końcu okazało się, że projekt w całości trafił do kosza.
- Początkowo wszystko wskazywało, że letnich pokazów nie będzie w ogóle, ale z końcem czerwca wyjaśniło się, że pokazy się odbędą, ale przygotowane przez osobę z zewnątrz, a nie przez pracowników FINA - mówią nasi informatorzy.
Dlaczego frekwencja jest taka niska? Pracownicy FINA oceniają: - Nie da się na ostatnią chwilę zorganizować przeglądu bez żadnej promocji w mieście, w którym każdego dnia jest co najmniej kilka konkurencyjnych pokazów. To, co widzimy po pierwszym weekendzie, to całkowita porażka programu, który dotąd cieszył się renomą i popularnością.
Organizacja takiego przeglądu może kosztować - orientacyjnie - kilkadziesiąt tysięcy zł. W warunkach pandemicznych na dziedziniec Filmoteki może wejść około 150 widzów. Zapytaliśmy w FINA, dlaczego przegląd, dotąd organizowany przez pracowników Filmoteki, został w ostatniej chwili zorganizowany przez osobę z zewnątrz i dlaczego zaniedbano jego promocję.
Monika Piętas-Kurek, zastępca dyrektora FINA, odpisała nam, że "w związku z niestabilną sytuacją epidemiczną, informacja o starcie dwumiesięcznego cyklu pokazów filmowych 'Wieczne lato' na dziedzińcu FINA została opublikowana później niż zwykle. Z problemem niskiej frekwencji zmaga się obecnie cała branża kinowa; kolejka filmowych premier zderza się z meczami Euro 2020 i sezonem urlopowym. Nasze wydarzenia - choć bezpłatne - promują filmy ambitne, arcydzieła polskiego i światowego kina, którym zwykle trudniej przebić się przez gąszcz wydarzeń, ale dołożymy wszelkich starań, by tak się stało".
Jednocześnie wicedyrektorka twierdzi, że nikt z zespołu FINA nie został odsunięty od przygotowania przeglądu. "Nad przygotowaniem programu cyklu, pozyskaniem licencji i przygotowaniem opisów filmów pracował zespół złożony z pracowników FINA. Z uwagi na misję instytucji, program niemal w całości miał zostać poświęcony klasyce kina. W związku z tym konsultowany był z Marleną Gabryszewską, prezes Stowarzyszenia Kin Studyjnych, przez wzgląd na jej wiedzę, doświadczenie i znajomość tematyki filmów archiwalnych".
Od kilku miesięcy w FINA trwa wymiana kadr, a z naszych informacji wynika, że stosunki między nowym dyrektorem a częścią dotychczasowych pracowników są napięte. Poza dyrektorem Wieromiejczykem pracę straciła także dotychczasowa wicedyrektor FINA Anna Sienkiewicz-Rogowska. Część ludzi odeszła sama. Z zasiadania w Radzie Programowej FINA zrezygnował filmoznawca prof. Tadeusz Lubelski. To wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor m.in. "Historii kina polskiego". Dotychczasowa redaktorka naczelna i sekretarz redakcji wydawanego przez FINA internetowego pisma naukowego o polskim kinie "Pleograf" także podjęły decyzję o odejściu.
W miejsce rezygnujących czy zwolnionych osób Kaczmarek zatrudnił m.in. kilku dotychczasowych pracowników PISF; Magdalenę Piejko – wcześniej redaktorkę "Gazety Polskiej", TV Republika i Polskiego Radia, a także Małgorzatę Matuszewską, związaną z jego prywatną spółką producencką Film Open Group. Jak mówią nasi informatorzy, ponad dwustuosobowy zespół od kwietnia bezskutecznie czeka na nową strukturę organizacyjną. Pracownicy mówią o paraliżu: stanęły przetargi, a poszczególne działy nadal nie znają swoich tegorocznych budżetów. Planowane pierwotnie na lipiec Święto Niemego Kina ma się teraz rzekomo odbyć w październiku. Monika Piętas-Kurek, zastępczyni dyrektora FINA, zaprzecza: - Informacje o budżetach poszczególnych działów dostępne są w Dziale Finansowo-Księgowym i kierownicy działów mogą się z nimi zapoznać bez pośrednictwa mediów. Przetargi są na bieżąco realizowane.
***
Tyle Wirtualna Polska i animowane źródła. Informacje z FINA napływają od kilku miesięcy i są znacznie bardziej niepokojące. FINA ma gigantyczne poważanie wśród podobnych instytucji na całym świecie, jest jednym z liderów w digitalizacji i dbaniu o archiwa filmowe. Łatwo jednak tę pozycję utracić i podobno zmierza to właśnie w tym kierunku. Niestety odwołanie Festiwalu Kina Niemego, który miał już praktycznie zamknięty program, rezygnacja z pracy kilku kluczowych pracowników tej instytucji, przesunięcia innych i sporo niewiadomych w kształcie instytucji, budzą niepokój i zmuszają do zadania pytania. Czy wymiana tak silnego i poważanego składu oraz niejasna przyszłość instytucji, służą dobrze FINA i polskiej kinematografii?
Problem widać także przyglądając się serwisowi Ninateka.pl. W czasie pandemii był to wiodący serwis filmowy oferujący wiele wartościowych treści, często za darmo krzewiąc historię kina i jej edukacyjny wymiar. Dziś Ninateka, po zmianie szaty graficznej i chyba po mocnym ograniczeniu treści, już takiego znaczenia nie ma. Widać tutaj wyraźnie, że brakuje w serwisie myśli wiodącej, która tak znakomicie sprawdzała się przed odwołaniem poprzedniego dyrektora. Nie ma śmiałych i oryginalnych pomysłów, skutkujących przeglądami oglądanymi przez widzów podobno bardzo chętnie.
Jak to wygląda dziś z mojej perspektywy? Klasyczna „wymiana” kierownictwa, mająca na celu przejęcie intratnych posad? Nic nowego w środowisku (był kiedyś taki portal filmowy…), ale jednak szkoda, że zatrzymano dobrze działające przedsięwzięcie. Oczywiście, w mojej ocenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz